Chrystus umarły i zmartwychwstały pokazuje nam, że poza naszym ziemskim porządkiem jest jeszcze inny, nadrzędny wobec niego. Świadomi, że naszym celem jest upodobnienie się do Pana i zjednoczenie z Nim w niebie, stajemy się zdolni do zajęcia ostatniego miejsca i do mężnego znoszenia cierpienia.

komentarze Bractwa Słowa Bożego,
autor: s. Joanna Ewa Koszałka FMA, ks. Mateusz Mickiewicz
Pierwsze czytanie: Mdr 2,12.17-20 – s. Joanna Ewa Koszałka FMA
Przechytrzyć samego Pana Boga, wystawić Go na próbę, niejako zmusić Go do działania. I to najlepiej na naszych warunkach. Po co? Za wszelką cenę chcemy usprawiedliwić swoje życiowe wybory. Żeby nam było wygodniej, jesteśmy gotowi okłamywać wszystkich wokoło, a przede wszystkim samych siebie. Przewrotna ludzka „mądrość” okazuje się być mądrością diabelską, o jakiej czytamy już w opowiadaniach z Księgi Rodzaju o okolicznościach prowadzących do grzechu pierwszych ludzi, o konflikcie między Kainem a Ablem. Postać sprawiedliwego, zapożyczona przez autora Księgi Mądrości z Izajaszowych Pieśni o Słudze Pańskim, jest solą w oku bezbożnych i potępieniem ich filozofii życia. Ci, którzy dwa wieki później przechodzili obok krzyża lub stali na Golgocie, krzyczeli podobnie. Ostatnie słowo i tak należy do Boga: w Jezusie, jedynym Sprawiedliwym, nie tylko wypełniły się proroctwa, ale objawiła się Boża Sprawiedliwość, której nie jesteśmy w stanie pojąć, bo jest ona miłosierdziem. „A On poniósł grzechy wielu i oręduje za przestępcami” (Iz 53,12).
Psalm responsoryjny: Ps 54,3-4.5.6 i 8 – ks. Mateusz Mickiewicz
Szczególnym sprawdzianem naszej pokory i wierności Bogu jest doświadczenie fałszywego oskarżenia ze strony innych. Nie zawsze mamy możliwość obronić swoją niewinność, i nie zawsze jest to potrzebne. Dla chrześcijan źródłem nadziei jest zawsze odniesienie do Chrystusa, który przyjął niesłuszne oskarżenie ze strony ludzi, ale wiedział, że Tym, który Go wybawi, jest Ojciec. W takich momentach naszego życia mają nam pomóc pełne wiary słowa psalmisty: „Pan podtrzymuje me życie”. Papież Benedykt XVI w swojej encyklice o nadziei chrześcijańskiej Spe salvi pisał, że jednym z miejsc uczenia się i ćwiczenia w nadziei jest Sąd Ostateczny. Będzie to bowiem nie tylko moment lęku dla tych, którzy sprzeciwiali się Bogu, ale jednocześnie ogromne doświadczenie pokoju i nagroda dla tych, którzy doświadczyli w życiu niesprawiedliwości, a mimo to pozostali wierni Panu. Naszą nadzieją jest bowiem Jezus Chrystus. Jak pisze papież, „ten niewinny cierpiący stał się nadzieją – pewnością: Bóg jest i Bóg potrafi zaprowadzić sprawiedliwość w sposób, którego nie jesteśmy w stanie pojąć, a który jednak przez wiarę możemy przeczuwać (…). Konieczność powrotu Chrystusa i nowego życia staje się w pełni przekonująca tylko w połączeniu z uznaniem, że niesprawiedliwość historii nie może być ostatnim słowem” (Spe salvi, 43).
Drugie czytanie: Jk 3,16-4,3 – ks. Mateusz Mickiewicz
Często przedmiotem naszej codziennej modlitwy są przeżywane przez nas problemy, które powierzamy Panu. Istnieje wówczas niebezpieczeństwo, że modlitwa przestaje być autentycznym spotkaniem z Panem, a zamienia się w autoanalizę. Co może nas przed tym ustrzec? Podpowiedź daje nam w swoim Liście Święty Jakub. Potrzebujemy „mądrości zstępującej z góry”, a więc obecności Ducha Świętego. Jeżeli na początku modlitwy uświadamiamy sobie, że stajemy w obecności miłującego Boga i dajemy pierwszeństwo Jego słowu, to niezależnie od nastroju otwieramy swoje serce na Jego łaskę. A serce szczerze otwarte na Boga, to serce otwarte również na bliźnich, z którymi mamy budować dobre relacje.
Ewangelia: Mk 9,30-37 – ks. Mateusz Mickiewicz
Jezus po raz drugi zapowiada uczniom swoją mękę. Niewiele wcześniej czytamy w Ewangelii według św. Marka o Piotrze, Jakubie i Janie, którzy byli świadkami przemienienia Pana na górze Tabor, gdzie mieli łaskę ujrzeć chwałę Pana. W tym kontekście z pewnością trudne i niezrozumiałe wydają się im słowa o męce i odrzuceniu Syna Człowieczego. Niemożliwe jest życie w postawie dziecka, w autentycznej w pokorze, bez wpatrzenia w krzyż Chrystusa. Tylko Ten, który „nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie” (Flp 2, 6b.7a), może nas nauczyć, jak służyć sobie wzajemnie. Chrystus pokazuje, że swoje chrześcijańskie powołanie w pełni realizujemy właśnie wtedy, gdy umiemy się uniżyć, choć bywa to bolesne. Niemożliwa jest jednak świętość bez pokory. Istotą chrześcijaństwa nie jest cierpiętnictwo. Chrystus umarły i zmartwychwstały pokazuje nam, że poza naszym ziemskim porządkiem jest jeszcze inny, nadrzędny wobec niego. Świadomi, że naszym celem jest upodobnienie się do Pana i zjednoczenie z Nim w niebie, stajemy się zdolni do zajęcia ostatniego miejsca i do mężnego znoszenia cierpienia.