5 lutego
środa
Agaty, Adelajdy
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Męczennicy z Wawra

Ocena: 0
450

Do straszliwej zbrodni doszło 27 grudnia 1939 r. w podwarszawskim Wawrze. Niemcy rozstrzelali 106 niewinnych mieszkańców, z których najmłodszy miał zaledwie 15 lat. Realizowali zasadę odpowiedzialności zbiorowej, co stanowiło później regułę w uruchomionej na okupowanych ziemiach polskich machinie terroru.

fot. Magdalena Prokop-Duchnowska

Święta Bożego Narodzenia 1939 r. były dla Polaków najsmutniejsze od lat. Poruszającym tego świadectwem stała się „Kolęda warszawska” napisana przez Stanisława Balińskiego, w której poeta wołał do Matki Bożej:

O, Matko, odłóż dzień Narodzenia na inny czas,
Niechaj nie widzą oczy Stworzenia, jak gnębią nas.
Niechaj się rodzi Syn najmilejszy wśród innych gwiazd,
Ale nie u nas, nie w najsmutniejszym ze wszystkich miast.
Bo w naszym mieście, które pamiętasz z dalekich dni,
Krzyże wyrosły, krzyże i cmentarz świeże od krwi.

W pierwszy dzień poświąteczny lotem błyskawicy rozeszła się po Warszawie wieść, że w nieodległym Wawrze policja niemiecka rozstrzelała niewinnych mieszkańców. Nie była to pierwsza zbrodnia dokonana przez okupantów. Od jesieni trwały zakrojone na szeroką skalę akcje aparatu bezpieczeństwa III Rzeszy wymierzone w polską inteligencję i działaczy rodzącego się podziemia niepodległościowego. W ogrodach sejmowych co jakiś czas padały strzały, których ofiarami byli przedwojenni działacze polityczni i społeczni, 18 grudnia w Bochni rozstrzelano 52 osoby, w tym członków Organizacji Orła Białego, w noc wigilijną w Lublinie pozbawiono życia kilku wykładowców KUL i urzędników wymiaru sprawiedliwości II Rzeczypospolitej, w podwarszawskiej Zielonce rozstrzelano kilku harcerzy, którzy 11 listopada wywiesili ręcznie wykonany plakat ze słowami „Roty”: „Nie będzie Niemiec pluł nam w twarz i dzieci nam germanił”. Jednak zbrodnia wawerska, z uwagi na skalę i kontekst, wprawiała w przerażenie. Polacy uzmysłowili sobie, że terror może dotknąć każdego, bez względu na to, czy jest zaangażowany w działalność konspiracyjną, czy nie. Każdy mógł stracić życie. Ta metoda była jednym z filarów polityki niemieckich władz okupacyjnych.

 


WYROK NA NIEWINNYCH

Wieczorem 26 grudnia do wawerskiej restauracji Antoniego Banaszka przy ulicy Widocznej weszło dwóch pijanych pospolitych przestępców, Marian Prasuła i Stanisław Dąbek. Przed wojną byli wielokrotnie skazywani przez polskie sądy, odbywali też karę więzienia na Świętym Krzyżu, gdzie zamykano najgroźniejszych bandytów, a skąd wydostali się w pierwszych dniach wojny. Do Wawra dotarli z Otwocka, gdzie dokonali napadu rabunkowego, dotkliwie raniąc przy tym polskiego policjanta. W restauracji wywołali awanturę, w wyniku której doszło do szamotaniny z dwoma podoficerami niemieckiego batalionu budowlanego. Bandyci wyjęli broń i padły strzały. Jeden Niemiec zginął natychmiast, drugi w drodze do szpitala.

Wiadomość o tym zdarzeniu dotarła błyskawicznie do Maxa Daumego, zastępcy dowódcy 31 pułku Ordnungspolizei w Warszawie. Wysłał on do Wawra i Anina dwie kompanie niemieckiej żandarmerii w sile trzystu ludzi. Jak się okazało, nie po to, aby ująć sprawców mordu, ale by aresztować prawie 120 mężczyzn, niemających nic wspólnego z incydentem. Mordercy zbiegli. Stanisław Krupka, wójt Wawra, próbował tłumaczyć dowodzącemu akcją Friedrichowi Wenzlowi, że „zebrani ludzie są niewinni, tak jak ja wszyscy zostali z łóżka i z domu zerwani i nie wiedzą nawet, o co chodzi; że przecież Wawer jest wlotowym osiedlem do Warszawy, że są różne elementy i mógł zajść po prostu jakiś tragiczny wypadek, ale w żadnym razie ci ludzie nie brali w tym udziału i o niczym nie wiedzą”. Żandarmi pozostali głusi na te tłumaczenia. Z premedytacją realizowali swój plan. Za przypadkową śmierć dwóch Niemców „karę” ponieść miało ponad stu niewinnych ludzi, wśród których byli miejscowi rzemieślnicy, kupcy, dziennikarze, a także przyjezdni, którzy odwiedzali rodziny z okazji świąt.

 


SIŁA PONAD PRAWEM

Po kilku godzinach do Wawra dotarł Max Daume i zarządził posiedzenie „sądu doraźnego”. Oznaczało to spisanie personaliów zatrzymanych i wydanie na nich wyroku śmierci. Jak podaje Jerzy Ślaski, wśród aresztowanych był Daniel Gering, Niemiec z pochodzenia, który wybrał Polskę jako ojczyznę i przed wojną pracował w Banku Gospodarstwa Krajowego. Przeglądając jego dokumenty, żandarmi zadali mu pytanie: Pole oder Deutsche? („Polak czy Niemiec?”). Od odpowiedzi zależało jego życie. Gering bez wahania stwierdził: „Jestem Polakiem”. Osłupiali oprawcy ponawiali pytanie trzykrotnie, ale odpowiedź była taka sama: „Jestem Polakiem”. Wściekli żandarmi pobili go i dołączyli do skazańców.

Pierwszego zamordowano właściciela restauracji, wieszając go nad drzwiami lokalu. Pozostałych spędzono na plac między ówczesnymi ulicami Błękitną i Spiżową i w blasku reflektorów samochodowych otworzono ogień z karabinów maszynowych. Egzekucję cudem przeżyło sześciu mężczyzn, którzy pozorowali śmierć. Był wśród nich Stanisław Piegat, który po latach opowiadał: „Ustawiono nas w szeregu, kazano zdjąć kapelusze i uklęknąć. Gdy usłyszałem strzały z karabinu maszynowego, upadłem twarzą do ziemi. Posłyszałem z obu stron rzężenie. Usłyszałem pojedyncze strzały. Zorientowałem się, że ktoś idzie i dobija strzałami rannych. Zastygłem w bezruchu. Co kilka minut słyszałem serie z karabinu maszynowego, pomiędzy zaś seriami pojedyncze strzały. Tak trwało chyba ze dwie godziny”.

 


ZA NIC KONWENCJE

Nad ranem w miejsce zbrodni zaczęły docierać rodziny ofiar. „Niewypowiedziana rozpacz ogarnęła wszystkich – wspominała Janina Przedlacka, która straciła męża i syna. – Ludzie biegali jak obłąkani. Płakali, wyli z bólu i bezradności, przysięgali odwet. Chcieli zabrać zabitych do domów. Stawiali ich na nogi, zaklinali, by ożyli, by się odezwali”. Niemcy nakazali pochować zabitych w miejscu egzekucji. Dopiero po kilku miesiącach zgodzili się na ekshumację i pochówek w grobach rodzinnych.

Zbrodnia wstrząsnęła Polakami, a wiadomość o niej stała się powszechna, gdy 30 grudnia 1939 r. poinformowało o niej radio BBC. Podkreślano, że niemieckie władze okupacyjne złamały międzynarodową konwencję haską, która określała, że „żadna zbiorowa kara nie może być nałożona na ludność za postępki jednostek, za które nie można jej czynić solidarnie odpowiedzialną”. Dla Niemców – jak dla Sowietów – wszelkie konwencje nie miały najmniejszego znaczenia. Obowiązywała zasada prymatu siły nad prawem, a Wawer był preludium do tysięcy podobnych zbrodni.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Historyk, doradca prezesa IPN, w latach 2016–2024 był szefem Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych


redakcja@idziemy.com.pl

- Reklama -

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 5 lutego

Środa, IV Tydzień zwykły
wspomnienie św. Agaty
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): Mk 6, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)

Nowenna do bł. Bartola Longo 1-9 II
Nowenna do Matki Bożej z Lourdes 2-10 II

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter