– Czujemy się szczęśliwymi i spełnionymi kapłanami – mówią zgodnie ks. Paweł i Emil Adlerowie. Bliźniacze relacje pomagają w kapłańskiej drodze i dają też powody do uśmiechu na co dzień.
Są kapłanami od niemal piętnastu lat. Ks. Emil jest obecnie wikariuszem w parafii Nawrócenia św. Pawła na warszawskim Grochowie, ks. Paweł – w parafii św. Marka na Targówku, w diecezji warszawsko-praskiej. Obydwaj pracowali wśród Polonii w Irlandii.
W tygodniu kilkakrotnie kontaktują się telefonicznie lub bezpośrednio. Przynajmniej część kapłańskiego urlopu spędzają co roku razem, najchętniej na górskich wędrówkach. Ten sam temperament, wspólne patrzenie na świat i niemało zabawnych sytuacji są wspólnym udziałem bliźniaczego życia.
DWÓCH JAK JEDEN
– Teraz różnimy się nieco wizualnie, najtrudniej było nas rozróżnić w dzieciństwie – wspomina ks. Emil. Wychowali się w parafii Matki Bożej Różańcowej na warszawskim Bródnie. – Rodzice byli we wspólnocie Rodzina Rodzin, potem w Rodzinach Nazaretańskich. – Mieliśmy normalny, tradycyjny katolicki dom, z poukładanym życiem religijnym, wspólną modlitwą w pewnych okresach – mówi ks. Emil. Kościół był blisko domu.
– Naturalne było, że po Pierwszej Komunii Świętej zostaliśmy z bratem ministrantami, aż do czasu wstąpienia do seminarium. Byliśmy przy tym zwykłymi chłopakami, nie dostarczaliśmy problemów wychowawczych. Dużo czasu spędzaliśmy na podwórku. Jak większość chłopców graliśmy w piłkę – mówi ks. Paweł.
Razem ze starszym bratem chodzili na comiesięczne spotkania grup młodzieżowych Rodziny Rodzin. – Latem wyjeżdżaliśmy na „wakacje z Bogiem”, z modlitwą, wędrówkami po górach. Te grupy prowadzone były przez kleryków z warszawskiego seminarium – opowiada ks. Paweł.
Wspólny wybór szkoły średniej dla braci bliźniaków był czymś naturalnym. Zdecydowali się na klasę o profilu matematyczno-fizycznym w XVI LO im. Stefanii Sempołowskiej. Tu po roku ich drogi niespodziewanie się rozeszły. – Powtarzałem klasę z powodu niezdanego przedmiotu humanistycznego – przyznaje ks. Emil.
Jako pierwszy powołanie kapłańskie zaczął realizować Paweł. – W klasie maturalnej zacząłem myśleć o tej drodze, na co złożyły się całe lata doświadczeń, uczestnictwa w życiu parafialnym, służenia do Mszy świętej jako lektor, ministrant, religijne lektury, spotkania formacyjne, osobista modlitwa. I obserwowanie kapłanów pracujących w parafii. Rodzice bardzo cieszyli się tą decyzją – wyznaje.
Emil był wtedy w klasie maturalnej i myślał o studiach na Wydziale Architektury. – Kiedy pojawiła się myśl o kapłaństwie, było też zmaganie się, czy to na pewno „to”, czy wyborowi powinna towarzyszyć matematyczna pewność, a w końcu czy dam radę. Miałem stałego spowiednika, rozeznawałem na modlitwie i w rozmowach z księżmi. Na moje decyzje brat nie miał wpływu. Paweł w seminarium przez pierwsze pół roku nie mógł kontaktować się z nikim z zewnątrz. Kiedy zdecydowałem się na złożenie dokumentów do seminarium, brat mnie wprowadzał, umówił na rozmowę z przełożonym – opowiada ks. Emil.
Seminaryjna edukacja każdego z braci przebiegała odrębnie, w znajdującym się wówczas na warszawskich Bielanach Metropolitalnym Seminarium Duchownym Archidiecezji Warszawskiej, które liczyło około 350 kleryków. – Sporo było zabawnych sytuacji, bo mylono nas wzajemnie. Kiedy witałem się z wykładowcami, okazywali zdziwienie, że już się przecież rano widzieliśmy. Zdezorientowani byli też koledzy, zwłaszcza ci, którzy nie wiedzieli, że jesteśmy bliźniakami – opowiada ks. Paweł.
– Tradycją seminaryjną są spektakle przygotowywane przez kleryków trzeciego roku w okresie Bożego Narodzenia. Pamiętam, jak występowaliśmy w sztuce obydwaj. Wychodziłem ze świecą z jednego krańca sceny i znikałem w drugim, a w tym czasie brat, identycznie ubrany, pojawiał się ze świecą w końcu sali, z którego wcześniej ja startowałem. Widzowie nie mogli się nadziwić. Pytali: „Jak on to robi?” – wspomina z uśmiechem ks. Paweł.
Kiedy bracia Adlerowie zostali już kapłanami, omyłek było bardzo wiele. Parafianie twierdzili, że widzieli swojego księdza w jakimś innym miejscu czy w innym mieście. Wielokrotnie ktoś zaczynał rozmowę z ks. Pawłem, sądząc, że rozmawia z ks. Emilem, którego znał, i odwrotnie: ks. Emila brano za ks. Pawła.