W Sanktuarium św. Józefa przy ulicy Poselskiej w Krakowie marzec to miesiąc, w którym św. Józef otoczony jest szczególnym pietyzmem.
Codziennie odprawiane są nabożeństwa ku jego czci, a w Uroczystość św. Józefa jest osiem Mszy Świętych! I nie tylko krakowianie, ale i pielgrzymi z całej Polski w nich uczestniczą.
– To imieniny św. Józefa, on jest tu Gospodarzem – mówi s. Ewelina, bernardynka – a my staramy się, by wszyscy, którzy tu przyjdą, czuli się przyjęci i kochani, jak w domu.
W tym dniu na furcie siostry bernardynki częstują ciastem drożdżowym, herbatą i kompotem. Na ulicę Poselską trafiły w połowie XVII w. Ich zakon powstał w Krakowie jako wspólnota żeńska III zakonu regularnego św. Franciszka z Asyżu przy zakonie braci mniejszych zwanych bernardynami. W 1459 r. siostry wybudowały na Stradomiu klasztor św. Agnieszki. Często był podtapiany przez Wisłę, więc musiały go wówczas opuszczać, co bardzo utrudniało im praktykowanie reguły.
Klasztor przy Poselskiej powstał dzięki inicjatywie s. Teresy Zadzik, przełożonej klasztoru św. Agnieszki, która nabyła renesansowy dworek Stanisława Żeleńskiego. W 1649 r. przyłączono do klasztoru sąsiedni dworek Pieniążków, a w 1730 r. siostry weszły w posiadanie dworku Tarłów. Budynki adaptowano na pomieszczenia klasztorne. Od swojego brata, krakowskiego biskupa Jakuba Zadzika prócz wsparcia finansowego s. Teresa dostała obraz św. Józefa. Biskup otrzymał go w 1627 r. od papieża Urbana VIII z zaleceniem, by w Krakowie powstał kościół pod wezwaniem św. Józefa. W 1646 r. s. Teresa wraz z sześcioma siostrami wprowadziła się do nowego klasztoru, a obraz św. Józefa został umieszczony w ołtarzu małego drewnianego kościółka przylegającego do klasztornych murów.
W nowym miejscu siostry wszelkie sprawy od początku zawierzały św. Józefowi – i jak zapisano w kronice klasztornej, „nie zawiodły się”. Nieraz zdarzyło się, że gdy nie stać ich było na zakup jedzenia, ktoś przynosił na furtę kosz pełen wiktuałów. Kiedy w 1647 r. wybuchł pożar w sąsiadującym z klasztorem dworze Ossolińskich i płomienie ślizgały się po dachu kościoła, siostry w rozpaczliwej modlitwie błagały: „Święty Józefie, ty sam zrzucaj ten ogień”. I klasztor ocalał, ale kościółek siostry postanowiły „wymienić” na murowany.
W latach 1694-1703 w miejscu pałacu Tęczyńskich i z cegieł odzyskanych z jego rozbiórki zbudowały nieduży, jednonawowy, z kolebkowym sklepieniem kościół, od ulicy osłonięty niewysokim neobarokowym murem. W 1850 r. w Krakowie wybuchł potężny pożar, który zniszczył ogromną ilość budynków wokół Rynku Głównego. Spłonęły m.in. klasztory franciszkanów i dominikanów. Kiedy ogień dotarł do zabudowań bernardynek, modląc się o ratunek do św. Józefa, siostry złożyły ślub, że jeżeli ocali on kościół, to dopóki będzie istniał ich klasztor przy Poselskiej, będą zachowywać post ścisły, odmawiać psalmy pokutne i Litanię do Wszystkich Świętych. Pożar zatrzymał się na drzwiach chórku od strony klauzury. Siostry do tej pory w kolejne rocznice – 18 lipca – poszczą i modlą się zgodnie ze złożonym ślubem.
Przez cały dzień można tu spotkać modlących się ludzi. Niektórzy przychodzą, bo jest tu, praktykowana od 1884 r., całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu, niektórzy, by pomodlić się do Dzieciątka Koletańskiego, którego figurka słynie cudami, od kiedy z nurtem Wisły dotarła do Krakowa, została znaleziona przez siostry koletki i umieszczona w ich refektarzu, a po likwidacji ich klasztoru w 1823 r. trafiła na Poselską.
„Chodziłem tam w wolnych chwilach i modliłem się” – wspominał w książce „Wstańcie, chodźmy” Jan Paweł II – „a mój wzrok często wędrował w kierunku bardzo czczonego w tym kościele, pięknego obrazu przybranego ojca Jezusa”. Na obrazie św. Józef, schowany w półcieniu, trzyma za rękę śmiało patrzącego przed siebie Jezusa, może dwunastoletniego.
– Nie wiadomo, kto kogo prowadzi – mówi kustosz sanktuarium o. Barnaba Olszewski, bernardyn, który codziennie przychodzi tu na godzinną adorację – czy to św. Józef Jezusa, czy Jezus Józefa… A może św. Józef mocno trzyma Jezusa, by mu już nigdy się nie zapodział?
Najstarsze przechowywane w klasztorze sióstr zapiski łask otrzymanych za pośrednictwem św. Józefa pochodzą z 1648 r., i do dziś ich przybywa. – Wielu ludzi dziękuje za uproszoną na modlitwie pracę, której wcześniej nie mogli znaleźć, za to, że udało im się sprzedać dom, spotkać miłość swojego życia, ocalić małżeństwo – opowiada s. Ewelina, która ponad 25 lat temu wstąpiła do zakonu bernardynek. – A ilu dziękuje za wyproszone u św. Józefa dzieci! – podkreśla z uśmiechem.