27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

O tej wojnie już się nie mówi

Ocena: 0
2935

Jak ocenia Ksiądz Arcybiskup wewnętrzną sytuację kraju? Czy postępują reformy i przed jakimi największymi wyzwaniami stoi teraz Ukraina?

Nasza sytuacja jest dwojaka: dobra i zła. Pozytywne i optymistyczne jest to, że społeczeństwo ukraińskie jest bardzo aktywne i rozumie, że reforma kraju od niego zależy. Nasza przyszłość nie zależy ani od Wschodu, ani od Zachodu, lecz od nas samych. Sytuacja jest bardzo podobna do polskiej w czasach "Solidarności". Obecny system państwa odziedziczony po czasach Związku Sowieckiego broni się przed reformami. Ale zgodnie z wolą większości obywateli, intelektualnych elit, Kościołów reformy muszą być przeprowadzone. Zwróćmy uwagę, że o 2 mln naszych uchodźców troszczy się bynajmniej nie państwo, a zwykli obywatele. Złą stroną naszej sytuacji jest to, że reformy blokują ludzie, którzy tkwią mentalnie jeszcze w czasach sowieckich. Niestety nasi politycy nie okazują determinacji, aby demontować system sowiecki. Podobnie było w Polsce w latach 80. XX w.

Obecnie przeżywamy kryzys polityczny. Niestety upadła większość parlamentarna. Trwa dyskusja, czy obecny rząd jest w stanie wprowadzić radykalne zmiany. Powstaje pytanie, na ile efektywnie walczy się z korupcją, główną chorobą społeczną. Czy taka walka w ogóle istnieje? Niestety nie widać jak na razie konkretnych kroków reformowania struktur państwa. Stąd kraje Zachodu zaczynają na nas patrzeć sceptycznie, nie wiedzą, kogo poprzeć, w jaki sposób wspierać procesy demokratyczne na Ukrainie.


Ale są nadzieje na zmiany?

Dwa tygodnie temu Wszechukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych zaapelowała o radykalną walkę z korupcyjnymi strukturami, które zniszczyły państwo w czasach rządów Wiktora Janukowycza. One ciągle istnieją i niszczą nasze państwo. Odezwa pokazuje, że jako społeczeństwo jesteśmy odpowiedzialni za nasz rząd i kierowanie krajem. Obowiązkiem wszystkich obywateli i Kościołów jest mówienie prawdy i wspieranie reform. Wraz z patriarchą Filaretem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego, oraz innymi Kościołami, wspólnotami religijnymi i intelektualistami zainicjowaliśmy społeczny ruch Transformacja Ukrainy. Inicjujemy i wspieramy wszelkie kroki zmierzające do reformowania kraju w myśl hasła: „Działamy, nie oczekując niczego od państwa”. Większość Ukraińców nauczyła się nie tylko żyć bez państwa, ale wbrew państwu. Musimy reformować i budować nasze państwo od nowa. Zrozumieliśmy, że inicjatywę przebudowy trzeba wziąć w swoje ręce.


Celem ruchu jest budowa społeczeństwa obywatelskiego...

...na kształt państwa prawdziwie europejskiego. System postsowiecki już nie działa. Stał się dinozaurem. Aby tego doświadczyć, wystarczy wejść do pierwszego lepszego urzędu. Zmian musi dokonać samo społeczeństwo. Nikt inny za nas tego nie zrobi.


Treść deklaracji papieża Franciszka i patriarchy moskiewskiego Cyryla zaskoczyła Księdza Arcybiskupa? Przed jej podpisaniem wyraził Ksiądz nadzieję, że będzie „głosem Ukraińców”. Spotkało was rozczarowanie.

Są dwie przyczyny tego rozczarowania. Po pierwsze samo spotkanie i deklaracja były owiane aurą wielkiej tajemnicy. Odnosiło się wrażenie, że nasi bracia prawosławni bali się tego spotkania. Byli chyba niepewni, na ile uda się im zinstrumentalizować papieża. Ta tajemniczość zrodziła pytania i zaniepokojenie. Po drugie, podczas przygotowania deklaracji, a byliśmy pewni, że będą w niej odniesienia do Ukrainy, nikt nie zwrócił się do nas z prośbą o konsultacje. Potem okazało się, że odpowiedzialną za spotkanie i tekst deklaracji była Papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Jednak charakter i zakres deklaracji wykraczały poza kompetencje papieskiej dykasterii. Takie sprawy, jak sytuacja ekumeniczna, społeczna, agresja rosyjska na Ukrainę, przekraczały kompetencje osób, które przygotowywały tekst dokumentu.


Nie zwrócono się do Księdza Arcybiskupa o opinię jako członka tej papieskiej rady?

Też mnie to zaskoczyło. Tym bardziej że zostałem jej członkiem na osobistą prośbę, z którą zwróciłem się do Ojca Świętego Benedykta XVI. Wcześniej w dialogu ekumenicznym z rosyjskim prawosławiem zawsze mówiono o nas, ale bez nas. Uważaliśmy, że tak dalej być nie może. Niestety, w przypadku deklaracji powtórzyła się sytuacja, w której mówiono o nas bez nas i dlatego doszło do lapsusów, jakie mamy w tym dokumencie, co bardzo zabolało nas grekokatolików i większość ukraińskiego społeczeństwa.


Co najbardziej zabolało?

Paragraf, w którym jest mowa o grekokatolikach, uniatyzmie i unitach. Pomieszano terminy. Jest czymś oczywistym, że uniatyzm jako sposób na pojednanie Kościołów jest nie do przyjęcia. Przecież pseudosobór lwowski, który potępiamy, był przykładem uniatyzmu. Przypomnijmy, że Kościół greckokatolicki i wszystkie Kościoły Wschodnie prawo kanoniczne uznaje za autonomiczne, rządzące się swoimi prawami. Niestety, w deklaracji określono je jako „wspólnoty eklezjalne”. Ten termin odnosi się do wspólnot protestanckich, tych, które nie zachowały sukcesji apostolskiej. To zabolało bardzo naszych teologów i intelektualistów, gdyż uznali oni to za formę upokorzenia naszych Kościołów, bo strona prawosławna łaskawie przyznaje im prawo do istnienia. Tymczasem naszego prawa do istnienia nie ustanawia ani tekst deklaracji, ani dobra wola naszych braci prawosławnych. Prawo do istnienia dał nam Pan Bóg. Stąd takie sformułowanie jest dla nas obraźliwe.


Kolejny kontrowersyjny paragraf dotyczy wojny na Ukrainie...

Widać wyraźnie, że napisała go strona prawosławna po rosyjsku. Tłumaczenie na włoski i inne języki nie oddaje kryjącej się za tym sformułowaniem dwuznaczności. Użyto słowa „konflikt”. Czytając ten paragraf, sądzi się, że chodzi o jakąś wojnę domową. Z tekstu nie wynika, że Ukraina jest ofiarą agresji zewnętrznej, a dokładnie rosyjskiej. Sytuację społeczną na Ukrainie wykorzystuje się, aby zaapelować do Kościołów, by nie wspierały wojny, ale działały na rzecz pokoju i porozumienia. Dla nas zabrzmiało to bardzo dziwnie. Który z Kościołów kiedykolwiek popierał wojnę? Jeżeli już, to Patriarchat Moskiewski poprzez propagowanie idei „ruskiego miru”. Na Ukrainie współpraca Kościołów i wspólnot religijnych na rzecz społecznej harmonii jest bardzo znacząca, ale o tym w tekście nie ma ani słowa.

Przypomnijmy, że to Wszechukraińska Rada Kościołów i Organizacji Religijnych jako pierwsza w 2014 r. podczas Rewolucji Godności na kijowskim Majdanie zaapelowała, aby wszyscy, którzy bezprawnie używali broni, złożyli ją i wkroczyli na drogę pokojowego rozwiązania konfliktu. Podkreślam raz jeszcze, żaden z naszych Kościołów nie wspierał i nie wspiera jakiejkolwiek formy przemocy. Niestety deklaracja w tym punkcie przypomina słowa abp. Hilariona, przewodniczącego Wydziału Zewnętrznych Kontaktów Kościelnych Patriarchatu Moskiewskiego (OWCS), który na Synodzie Biskupów w 2014 r. zaatakował „unitów i schizmatyków”, że to oni są przyczyną wojny. Nas bardzo boli to, że jeśli nie mówi się prawdy, to pozwala się na kłamstwo i krzywdę.


Deklaracja również zabolała dwa inne Kościoły prawosławne na Ukrainie?

Szczególnie fragment, w którym jest apel o uregulowanie ich sytuacji kanonicznej według obowiązującego prawa. Kościół prawosławny kijowskiego patriarchatu zaproponował, aby w takim razie skierować prośbę do głowy Kościoła katolickiego, by ten pomógł w uregulowaniu ich statusu, co jest powrotem do sytuacji, jaką biskup Rzymu pełnił w pierwszym tysiącleciu niepodzielonego jeszcze chrześcijaństwa. Byłby to powrót do roli arbitra w konfliktach między Kościołami lokalnymi.

O tych trzech sprawach rozmawialiśmy z Ojcem Świętym, podkreślając, że poza tymi punktami deklaracja jest bardzo dobra, gdyż mówi o różnych formach możliwej współpracy między Kościołem katolickim i prawosławnym. Niestety w punktach dotyczących Ukrainy tekst może być wykorzystywany w wojnie informacyjnej, jaką prowadzi Rosja. Nie zauważyła tego papieska rada. Tekst dokumentu powinien być wcześniej skonsultowany i wtedy uniknięto by tych nieszczęśliwych sformułowań. Można było go napisać tak, aby przyczynił się do budowania autentycznego pokoju na Ukrainie, a nie wzbudzania niepokoju i nieporozumień.


O tych wszystkich sprawach dobrze wie papież Franciszek...

Wie bardzo dobrze. Podkreślił, że deklaracja nie jest tekstem kanonicznym, nie ma żadnego statusu prawnego – jest tekstem otwartym na dyskusję. Powiedział, że nie tylko możemy o nim dyskutować i krytykować, ale nawet mamy obowiązek to robić.

Papież podziękował nam za to, że nie milczymy, a wprost domagamy się prawdy w imieniu ukraińskiego narodu, który cierpi.


Czy papież zna martyrologię UKGK?

Od dawna zna dzieje naszego Kościoła, gdyż był wychowankiem naszego kapłana ks. Stepana Czmila, a nawet jako student służył mu w czasie liturgii. Wiedział, że nasz Kościół był w Związku Sowieckim prześladowany i działał w podziemiu. Na dobrą znajomość tragicznych dziejów naszego Kościoła wskazuje przesłanie, jakie wystosował do nas z okazji 70. rocznicy "pseudosoboru lwowskiego". Przypomina w nim, że to z woli Stalina zlikwidowano UKGK i wcielono go do Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, że doszło do tego pod wpływem kontekstu ideologicznego i politycznego, a także idei przeciwnych istnieniu naszego Kościoła. Papież mówi o dziesięcioleciach cierpień pasterzy i wiernych oraz dziękuje nam za świadectwo wiary, jakie daliśmy w czasach komunistycznych prześladowań. Dobrze wie, że Ukraina cierpi nie tylko dziś, ale cierpiała w swojej historii.
PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter