Ale i było wiele powodów do radości. – Do oazy trafiłem w 1982 r., nie wiedząc o Bogu zbyt wiele, i kiedy na rekolekcjach dostałem Biblię ot, tak, za darmo, i zacząłem poznawać życie Jezusa Chrystusa, wtedy tak naprawdę stałem się człowiekiem wierzącym – wspomina Piotr Kominek z jednej z mokotowskich wspólnot Ruchu Światło-Życie. Takich historii jest bardzo wiele. – Ewangelie św. Łukasza rozdawane wśród uczestników rekolekcji ewangelizacyjnych, które Ruch Światło-życie prowadził w parafiach nieodłącznie z projekcją filmu „Jezus” albo w czasie ulicznych ewangelizacji – to zmieniało polski Kościół. Ludzie mieli Słowo Boże dla siebie. Mogli do niego sięgać, czytać – przyznaje dr Andrzej Sznajder, dyrektor katowickiego oddziału IPN.
Ale były także historie całkiem niezwyczajne. Kiedy Krzysztof Muś, jeden z oazowiczów zaangażowanych w dzieło Nowej Ewangelizacji, został w 1984 r., po skończeniu studiów, wcielony do służby w jednej ze Szkół Podchorążych Rezerwy, w swoim pierwszym liście napisał do swojej wspólnoty: „Na przysięgę przywieźcie mi 30 Ewangelii św. Łukasza”. Kiedy oazowicze spełnili prośbę, Krzysztof z miejsca rozdał je między żołnierzy. – W dwa tygodnie po przysiędze zwolniono mnie z wojska. Uznano, że wywieram zły wpływ na kolegów – śmieje się Krzysztof.
Słowo w rękach Polaków
Akcja sprowadzania do Polski Biblii Tysiąclecia miała znaczenie wręcz przełomowe, przy okazji wprowadzając przy okazji ekumenizm na wyższy, praktyczny poziom.
– Ksiądz Blachnicki dał Polakom Biblię do ręki. Nie tylko doprowadził do jej druku i rozdał, ale też najpierw oazowiczów, a za ich pośrednictwem wielu innych Polaków, nauczył z niej korzystać na co dzień i wyrobił zamiłowanie do czytania Słowa Bożego. Pamiętajmy, że do Soboru Watykańskiego II w Kościele dominowało przekonanie, że wystarczy obcowanie ze Słowem Bożym podczas wspólnej liturgii. Wtedy jeszcze nie podkreślano wagi indywidualnego czytania Biblii. Ksiądz Blachnicki to przełamał, proponując życie codzienne ze Słowem Bożym w ramach osobistej modlitwy czy cotygodniowych spotkaniach modlitewnych. I to w gruncie rzeczy spowodowało, że dzisiaj obecność Pisma Świętego w polskich domach jest czymś normalnym – mówią jednym głosem ks. Rzepecki oraz dr Sznajder. I do dziś egzemplarze tamtych Biblii są z nostalgią przechowywane w domach nie tylko oazowiczów.