„Dziękuję za 240 tirów żywności, ale potrzebujemy Słowa Bożego” – czyli o tym, jak 39 lat temu Polacy dostali Pismo Święte do ręki.
Zaczęło się pod koniec lat 70., kiedy ks. Franciszek Blachnicki – dziś sługa Boży – zorientował się, że Ruch Światło-Życie rozrósł się na tyle, że nie wystarcza już materiałów do oazowej formacji. A jej fundamentem od samego początku było obcowanie z Pismem Świętym. „Był to okres, kiedy Biblie – zwłaszcza pełne, ze Starym Testamentem – były tak bardzo trudne do zdobycia, że mieliśmy kłopot, by chociaż jeden egzemplarz przydzielić do każdej oazy” – wspomniał ks. Blachnicki w 1984 r. Władze PRL-owskie pozwalały na druk bardzo ograniczonej liczby Biblii Tysiąclecia.
Opatrznościowo w latach 1977-78 nastąpił swoisty przełom ekumeniczny: protestanckie organizacje, zajmujące się dotychczas rozpowszechnianiem „swojej” Biblii szczególnie w krajach Europy Wschodniej, postanowiły akcją objąć w tych krajach również Kościół katolicki, drukując dla katolików – Biblie katolickie.
Ksiądz Blachnicki szybko zaczął działać, korzystając z kontaktów ze skandynawskimi protestantami, nawiązanych na polu ewangelizacji. Zainteresował ich sytuacją oaz w Polsce, a w kraju wystarał się od Pallottinum, wydawcy Biblii Tysiąclecia, o pozwolenie na jej przedruk przez protestantów i z zebranych przez nich pieniędzy. „W latach 1978-79 miano wydrukować dla ruchu oazowego 50 tys. Biblii w formacie zmniejszonym: w wydaniu pełnym oraz jako Nowy Testament z Księgą Psalmów” – relacjonował twórca ruchu oazowego.
Wwóz Biblii do Polski był wtedy nielegalny. Jednak pierwszy transport 7 tys. egzemplarzy „zmniejszonego” Pisma Świętego dotarł – różnymi kanałami – do Polski tuż przed pielgrzymką Jana Pawła II w 1979 r. Podczas spotkania na lotnisku w Nowym Targu delegacja animatorów Ruchu Światło-Życie przyniosła papieżowi przed ołtarz 12 koszów pełnych Biblii. Papież wręczał je oazowiczom ze słowami: „Przekazuj dalej”.