– W lutym 1950 r. na posiedzeniu Biura Politycznego KC PZPR zapadła decyzja o przejęciu przez państwo dóbr kościelnych – mówi prof. Jan Żaryn – na podstawie której władza konfiskowała własność Kościoła katolickiego, podpierając się uchwaloną 20 marca 1950 r. ustawą. Artykuł 8 tejże ustawy mówił „o przejęciu przez państwo dóbr martwej ręki, poręczeniu proboszczom posiadania gospodarstw rolnych i utworzeniu Funduszu Kościelnego”. Ówczesna władza miała gest i postanowiła jednak pozostawić ordynariuszom diecezji, parafiom, seminariom gospodarstwa rolne liczące do 50 ha. Na terenie województw poznańskiego, pomorskiego i śląskiego wymienieni mogli pozostawić sobie więcej – do 100 ha. Domom zakonnym gwarantowano pozostawienie 5 ha, a w przypadku kiedy prowadziły zakłady opiekuńcze – 50 ha. Miała to być, jak to określono, „podstawa ich utrzymania”. Z przejęcia wyłączono same miejsca przeznaczone do kultu religijnego, budynki mieszkalne będące siedzibą klasztorów, kurii biskupich, konsystorzy i zarządów gmin wyznaniowych.
Od początku przejmowania dóbr Kościoła katolickiego – oraz dóbr innych związków wyznaniowych – państwo nagminnie łamało ustanowione przez siebie prawo. W przypadku Kościoła katolickiego zabierano także majątki poniżej wskazanego limitu – 50 ha i 5 ha – które miały zostać w rękach Kościoła. To właśnie odzyskiwaniem tych dóbr, odebranych z pogwałceniem ówczesnego prawa, zajęła się powołana od 1989 r. Komisja Majątkowa, składająca się z przedstawicieli rządu i przedstawicieli wyznaczonych przez sekretarza KEP. Odzyskiwaniu przez Kościół dóbr i działalności Komisji Majątkowej poświęcony był obszerny raport w nr. 168/2008 tygodnika „Idziemy”.
DALI Z ZABRANEGO
Co jednak wydarzyło się wcześniej, 60 lat temu? Otóż „rekompensatą” ze strony państwa za dobra zabrane „w świetle obowiązującej ustawy z 1950 r.” miał być Fundusz Kościelny. Założono, że będą go tworzyć środki uzyskane z dochodów wygenerowanych z gospodarowania zagrabionymi ziemiami.
– Ustawa wskazywała, że złożą się na niego również dotacje państwa – wyjaśnia dr Michał Zawiślak, który przez kilka lat badał w Archiwum Akt Nowych dokumenty dotyczące funkcjonowania Funduszu Kościelnego i poświęcił temu zagadnieniu pracę doktorską.
Fundusz zakładał przeznaczanie środków na: konserwację i odbudowę miejsc poświęconych kultowi religijnemu, udzielanie duchownym pomocy materialnej oraz lekarskiej, w uzasadnionych wypadkach obejmowanie duchownych ubezpieczeniem chorobowym, dotowanie związków wyznaniowych, specjalne zaopatrzenie emerytalne duchownych „społecznie zasłużonych”.
W pierwszym roku działalności (1951 r.) Fundusz Kościelny przekazywał środki na następujące cele:
|
Nieprecyzyjne zapisy w ustawie pozwalały na szerokie jej interpretacje. – Na przykład w zapisie o „społecznie zasłużonych duchownych”, którzy mieli być objęci ubezpieczeniami emerytalnymi, władza zostawiała sobie decyzję o tym, kto będzie „społecznie zasłużony” – mówi Michał Zawiślak – i jak go w związku z tym uposażyć.
– Od początku, już od samego pomysłu takiej rekompensaty, ówczesne władze dopuszczały się manipulacji. Rekompensaty nie trzeba byłoby ustalać, gdyby władze komunistyczne nie posunęły się do kradzieży własności Kościoła – wykazuje prostą zależność prof. Jan Żaryn.
Jeśli Fundusz Kościelny wspierał wspólnoty religijne czy osoby duchowne, to zawsze w zamian „za coś”. Współpracujących z reżimem tzw. „księży-patriotów”, czyli kapłanów należących najpierw do Komisji Księży przy Związku Bojowników o Wolność i Demokrację, a potem do Kół Księży przy Zrzeszeniu Katolików Caritas, które zastąpiło kościelną Caritas – w zamian za popieranie władz PRL-u. Wspólnoty mniejszości religijnych – w zamian za lojalność, a poprzez nią – za uczestnictwo w osłabianiu autorytetu Kościoła katolickiego. – To był fundusz antykościelny – mówi ks. prof. Dariusz Walencik, kierownik Zakładu Prawa Wyznaniowego Uniwersytetu Opolskiego. – W rzeczywistości 2/3 tego funduszu przekazywano w czasach PRL-u na cele niezgodne z ustawą, w tym na walkę z Kościołem.
Tak zwani „księża-patrioci” byli objęci ubezpieczeniem chorobowym, mogli też otrzymywać specjalne emerytury. – Takie osoby już następnego dnia po złożeniu deklaracji „państwowotwórczej” otrzymywały uprawnienia emerytalne – mówi dr Zawiślak. Pozostali duchowni, jako obywatele drugiej kategorii, nie mieli w ogóle prawa do ubezpieczeń. Kapłani kolaborujący z władzą otrzymywali też pomoc materialną i lekarską, finansowano im nawet pobyty w uzdrowiskach. W szczytowym momencie – w końcu lat 60. i początku 70. – należało do tej grupy około 10 proc. kleru diecezjalnego, w pozostałych latach PRL-u liczba ta wahała się pomiędzy 3 a 5 proc. kapłanów.