Ruszyła kampania wyborcza. Do Państwowej Komisji Wyborczej wpłynęły już zawiadomienia o utworzeniu komitetów wyborczych między innymi Prawa i Sprawiedliwości, Koalicji Obywatelskiej, Konfederacji, Nowej Lewicy czy PSL i Szymona Hołowni. Kandydatów na przyszłych posłów i senatorów poznamy najpóźniej 6 września. I… ruszyła brudna gra o najlepsze miejsca na listach.
Opozycję podzieliła kwestia obecności Romana Giertycha na listach wyborczych do senatu. Polityczne niebo zamarzło, gdyż o wzięcie go na wspólną opozycyjną listę zaapelował i poparł go Leszek Miller (!) (ten sam, który toczył z nim autentyczne polityczne i światopoglądowe boje), a kłodę pod nogi rzuciła mu obecna posłanka Lewicy Magdalena Biejat. Szymon Hołownia, który kilka dni temu był za, dziś jest już przeciw.
Obóz rządzący scementował z kolei lider Europejskiej Partii Ludowej. Do sejmu trafi projekt uchwały potępiającej próby ingerencji w proces wyborczy w Polsce. To reakcja na słowa szefa EPL Manfreda Webera, który w wywiadzie dla stacji ZDF mówił: „niemiecka AFD, partia Marine Le Pen we Francji albo PiS w Polsce są naszymi wrogami i będą przez nas zwalczani”.
U progu kampanii wyborczej w Polsce niemiecki polityk wypowiada takie złowrogo brzmiące słowa, ale w polityce to normalna praktyka. Polityka na poziomie Europy rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: tej brukselskiej, pełnej blichtru, i tej partyjnej, pełnej brutalnej walki. Weber odkrył – można powiedzieć – prawdę, że w polityce nie ma miłości, tylko interesy. I paradoksalnie pomógł tym, których chce zwalczać.
Ta kampania będzie brutalna i brudna jak nigdy dotąd. I co ma z tym zrobić przepojony miłością do ojczyzny prawdziwy chrześcijanin? Najłatwiej byłoby uciec do pustelni. Najtrudniej walczyć, ale bez środków jest trudno. Pozostaje trwać i tam, gdzie można, chronić normalność i wartości, szukając sojuszników. Świat wszystko już widział. A mądrzy mówią, że nic nie trwa wiecznie.