„Trzeba być ślepym, żeby nie widzieć, że żyjemy w złotym okresie dla Polski” – ogłosił na swojej konwencji prezydent Komorowski. Kolejny raz o rzekomo wspaniałym czasie mówi władza. Zwykli Polacy tego wątku nie podejmują. Wydają się nawet na co dzień smutniejsi niż poprzednie pokolenia. Bezpodstawne samochwalstwo jest jednak tak nachalne, że ludzie boją się odezwać, a może nawet boją się skonfrontować swoje doświadczenia z tym, co widzą za oknem. Bezpodstawne samochwalstwo przybiera rozmiary autorytarnej przemocy.
|
Mylą się i dziś w najważniejszych sprawach. Przecież nie ma co ukrywać: ta władza, z prezydentem włącznie, pozwala na niszczenie Kościoła, a więc jednego z naszych narodowych fundamentów. Skala nagonki antykościelnej w głównych mediach znów przybrała na sile. Zaprzyjaźniony i z rządem, i z prezydentem Polsat nie waha się przebierać Urbana w strój biskupa. Główne media forsują „gender” jako swoistą pigułkę szczęścia, choć przecież wystarczy odrobina rozsądku i dobrej woli, by wiedzieć, że to zwykła trucizna. Sąd Najwyższy akceptuje bezczeszczenie Pisma Świętego. Władze Platformy łamią sumienia posłów i senatorów, zmuszając ich do popierania antyrodzinnego dokumentu. I nie słyszymy głosu prezydenta – afiszującego się wszak ze swoim katolicyzmem – w tej dziedzinie. Ani razu w ciągu pięciu lat nie zaapelował on o umiarkowanie i uszanowanie praw Kościoła i wiernych. A przecież także na tym polega rola państwa: by zabierać głos w ważnych sprawach, by nadawać dobry ton.
Polska rozpada się jako wspólnota, Polska coraz słabiej przekazuje swoje dziedzictwo kolejnym pokoleniom, Polska wymiera i emigruje, Polska staje w obliczu naprawdę poważnego zagrożenia na wschodzie. Ale nie to jest najgorsze. Z każdym problemem można przecież się zmierzyć – ale pod warunkiem, że uznaje się jego istnienie, że chce się szukać najlepszych rozwiązań. A nasza władza od wyzwań odwraca głowę. Ona myśli wyłącznie o własnej reelekcji, o podtrzymaniu systemu, a nie o przyszłości kraju. A zamiast recept prezentuje Polakom nieświeżą już unijną ideologię, która jeśli przynosi komukolwiek korzyści, to państwom najbogatszym i najsilniejszym.
Bezpodstawne samochwalstwo przybiera rozmiary autorytarnej przemocy
Poczucie, że dochodzimy jako naród do ściany, wyraźnie narasta. Blade przyjęcie kampanii Komorowskiego i żywy odzew na kampanię Dudy są tego dowodem. I to pomimo gigantycznej przewagi medialnej rządzących. Polacy czują, że trzeba zmienić kurs, i to radykalnie, jeśli w ogóle mamy mieć jakąś przyszłość. Bo przecież przykład Ukrainy, stojącej przed groźbą zniknięcia z mapy, mówi nam właśnie tyle: w tej części świata nic nie jest nigdy przesądzone. „Złote czasy” rychło mogą okazać się jedynie pozłacane.
Jacek Karnowski |