27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Zwiastowanie Maryi

Ocena: 0
27387
W odpowiedzi Maryi, do której teraz dochodzimy, wyróżnić można trzy etapy. Pierwszą reakcją na pozdrowienie anioła jest zatrwożenie i zamyślenie. Jej reakcja jest inna niż Zachariasza. O nim czytamy: „Strach padł na niego” (1,12). W przypadku Maryi pierwsze słowa są podobne (zmieszała się), potem jednak nie było już strachu lecz wewnętrzne rozważanie pozdrowienia anioła. Zastanawia się (prowadzi dialog sama ze sobą), co miałoby znaczyć to pozdrowienie posłańca Bożego. Już tutaj pojawia się więc charakterystyczny rys obrazu Matki Jezusa, który w podobnych sytuacjach w Ewangelii spotykamy jeszcze dwa razy: wewnętrzne mocowanie się ze słowem.


Nazaret - Bazylika Zwiastowania

Maryja nie pozostaje w swej reakcji przy początkowym zaniepokojeniu bliskością Boga w Jego aniele, lecz usiłuje zrozumieć. Okazuje się więc niewiastą odważną, która nawet w obliczu czegoś niesłychanego zachowuje się roztropnie. Jednocześnie widzimy ją jako niewiastę prowadzącą bogate życie wewnętrzne: kontroluje swe serce i rozum oraz próbuje poznać kontekst i całość orędzia Bożego. W ten sposób staje się obrazem Kościoła, który rozważa słowo Boże, usiłuje zrozumieć je w całości i jego dar zachować w pamięci (zob. Łk 2,19.51).

Zagadkowa jest dla nas druga reakcja Maryi: zmieszanie i rozważanie po pozdrowieniu Jej przez posłańca Bożego. Wtedy anioł oświadczył Jej, że została wybrana na matkę Mesjasza. Na to Maryja stawia krótkie, zwięzłe pytanie: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (Łk 1,34). Przyjrzyjmy się ponownie różnicy między Jej odpowiedzią a odpowiedzią Zachariasza, który zareagował powątpiewaniem w możliwość powierzonego mu zadania. Podobnie jak Elżbieta był w podeszłym wieku; nie mógł już mieć nadziei na syna. Maryja natomiast nie wątpi. Nie stawia pytania „czy”, lecz pytanie „jak” spełnienia się obietnicy, bo nie widzi sposobu tego: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?” (1,34). Pytanie to wydaje się niezrozumiałe, ponieważ Maryja była poślubiona i zgodnie z prawem żydowskim była odtąd uważana za równą małżonce, nawet jeśli nie zamieszkała jeszcze z mężem i nie rozpoczęła się małżeńska wspólnota.

Poczynając od Augustyna kwestię tę wyjaśniano w tym sensie, że Maryja złożyła ślub dziewictwa i zgodziła się na zaślubiny tylko po to, żeby mieć opiekuna swego dziewictwa. Rekonstrukcja ta jest jednak całkowicie obca dla świata judaizmu za czasów Jezusa i wydaje się niewyobrażalna w tym kontekście. Co więc znaczą te słowa? Nowożytna egzegeza nie znalazła przekonującej odpowiedzi. Mówi się, że Maryja – nie będąc jeszcze „wprowadzona do domu” – w tym momencie nie miała jeszcze żadnego kontaktu z mężczyzną i uważała, że zadanie to należy natychmiast wykonać. To jednak nie przekonuje, ponieważ moment rozpoczęcia wspólnego życia nie mógł już być zbyt daleki. Inni egzegeci chcą uznać to zdanie za konstrukcję czysto literacką, służącą dalszemu dialogowi między Maryją i aniołem. I to jednak nie stanowi rzeczywistego wyjaśnienia tego zdania. Można by jeszcze przypomnieć, że zgodnie ze zwyczajem żydowskim zaślubin dokonywał jednostronnie sam mężczyzna, a kobiety nie pytano przy tym o zgodę. Również ta wskazówka nie rozwiązuje jednak problemu.

Zdanie to pozostaje więc nadal zagadką – albo powiedzmy raczej: tajemnicą. Maryja, kierując się niezrozumiałymi dla nas motywami, nie widzi żadnego sposobu stania się matką Mesjasza przez współżycie małżeńskie. Anioł zapewnia Ją, że matką zostanie nie w normalny sposób, po przyjęciu do domu przez Józefa, lecz przez to, że „moc Najwyższego okryje cieniem”, przez przyjście Ducha Świętego, i stwierdza z mocą: „Dla Boga nie ma nic niemożliwego” (Łk 1,37).

Następuje wtedy trzecia reakcja, istotna odpowiedź Maryi, Jej zwyczajne „tak”. Nazywa siebie służebnicą Bożą. „Niech mi się stanie według słowa twego.” (Łk 1,38).

Przemija wielka godzina spotkania z posłańcem Bożym,
w której zmienia się całe życie,
i Maryja znowu zostaje sama z zadaniem,
które tak naprawdę jest ponad wszelkie ludzkie zdolności

Emocjonalny aspekt tego momentu Bernard z Clairvaux przedstawił dramatycznie w jednym ze swych kazań adwentowych. Po upadku pierwszych rodziców cały świat zaległy ciemności, rozpostarło się nad nim panowanie śmierci. Wtedy Bóg szuka nowego sposobu przyjścia na świat. Puka do bramy serca Maryi. Potrzebuje ludzkiej wolności. Człowieka stworzonego jako istotę wolną nie może odkupić bez dobrowolnego „tak” wobec Jego woli. Stwarzając wolność, Bóg w pewnym sensie uzależnił się od człowieka. Jego moc jest uwarunkowana niewymuszonym „tak” osoby ludzkiej. Bernard pokazuje więc, jak w momencie postawienia Maryi pytania niebo i ziemia niejako wstrzymują oddech. Czy powie „tak”? Ona zwleka z odpowiedzią… Może powstrzymuje ją Jej pokora? Ten jeden raz – tak mówi Jej Bernard – nie bądź pokorna, lecz wielkoduszna! Daj nam swoje „tak”! Jest to moment decydujący, w którym z Jej ust, z Jej serca, wychodzi odpowiedź: „Niech mi się stanie według słowa twego”. To moment dobrowolnego, pokornego, a jednocześnie wielkodusznego posłuszeństwa, w którym zapada najwznioślejsza decyzja ludzkiej wolności.

Maryja staje się matką przez swoje „tak”. Ojcowie Kościoła niekiedy wyrażali to wszystko mówiąc, że Maryja poczęła za pośrednictwem ucha, czyli przez słuchanie. Przez Jej posłuszeństwo Słowo weszło w Nią i w Niej stało się płodne. W tym kontekście ojcowie rozwijali ideę narodzenia Boga w nas przez wiarę i chrzest, przez które Logos ciągle na nowo do nas przychodzi i czyni nas dziećmi Bożymi. Pomyślmy na przykład o słowach Ireneusza: „Jak człowiek znajdzie się w Bogu, jeśli Bóg nie znajdzie się w człowieku? Jak jednak odrzucą narodzenie do śmierci, jeśli nie odrodzą się do nowego narodzenia z Dziewicy przez wiarę, które w cudowny, nieoczekiwany sposób zostało tu dane przez Boga jako znak zbawienia?” (Adv. haer. IV 33,4; zob. H. Rahner, s. 23).

Myślę, że istotne będzie wysłuchanie również ostatniego zdania opowiadania Łukasza o zwiastowaniu: „Wtedy odszedł od Niej anioł” (Łk 1,38). Przemija wielka godzina spotkania z posłańcem Bożym, w której zmienia się całe życie, i Maryja znowu zostaje sama z zadaniem, które tak naprawdę jest ponad wszelkie ludzkie zdolności. Nie ma wokół Niej aniołów. Musi nadal kroczyć drogą, która prowadzi przez wiele okresów ciemności – poczynając od przerażenia Józefa na widok Jej brzemienności, aż do momentu uznania Jezusa za szalonego (zob. Mk 3,21; J 10,20), a wreszcie aż po noc Krzyża.

Ileż razy w tych sytuacjach Maryja wracała wewnętrznie do godziny, w której anioł Boży mówił do Niej, i na nowo słuchała i rozważała pozdrowienie: „Raduj się, pełna łaski!”, i krzepiące słowa: „Nie bój się”. Anioł odchodzi, misja pozostaje, a wraz z nią wewnętrzna bliskość Boga, wewnętrzne widzenie i dotykanie Jego bliskości.

Idziemy nr 49 (378), 2 grudnia 2012 r.


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter