Od tej spowiedzi zaczęła się jego przemiana. – Zrozumiałem, jak bardzo krzywdziłem rodzinę. Nie wiedziałem, jak mam wyrazić swoją miłość do żony. Najpierw wysłałem więc SMS. Dzięki Kościołowi zrozumiałem, czym jest wartość małżeństwa, ojcostwa. Mężczyźni potrzebują wyzwań, a bycie dobrym i opiekuńczym mężczyzną w rodzinie jest dla nas wyzwaniem. Wcześniej byłem człowiekiem, który z niczego nie był zadowolony: „Nie doceniają mnie w pracy, w domu, za mało zarabiam”. Po nawróceniu okazało się, że czuję się doceniony, zarabiam wystarczająco, jestem zadowolonym z życia i mam wdzięczność do Boga za to, co mi dał. Zmieniły się relacje w domu, bardzo dobrze się rozumiemy, lubimy razem spędzać czas z żoną i trzema córkami, które wchodzą w dorosłe życie – mówi aktor.
ŚWIADECTWO W WIĘZIENIU
W czasie, kiedy odbywał terapię, nauczył się sam języka francuskiego. – Zaproponowano mi w pewnym momencie rolę w filmie z hollywoodzką obsadą, miałem grać po francusku. Usłyszałem potem od reżysera: „Lechu, jesteś świetnym aktorem”. Postanowiłem uczcić to jednym piwem. Popłynąłem na dwa lata. Sukcesy szkodzą – żartuje aktor. Zrozumiał, że alkoholizm to choroba nieuleczalna. Potrzebny był kolejny wysiłek. W tym roku minęło 28 lat, od kiedy nie pije.
Odnalazł nową pasję, zaczął śpiewać, sięgnął po gitarę. Przyswoił sobie język rosyjski, który w czasach szkolnych, w PRL-u, bojkotował, jak mówi, ze względów patriotycznych. – To, co śpiewam, pozwala mi lepiej opowiadać o życiu – mówi o sobie. Wydał dwie płyty i pracuje nad kolejną. Śpiewa także na ulicy; wybiera miejscowości uzdrowiskowe, gdzie ludzie mają czas na rozmowę i refleksję.
Z repertuarem odwiedza więźniów w zakładach karnych i mówi świadectwo swojego nawrócenia. – Pamiętam jedno z pierwszych takich spotkań. Pękła mi struna w gitarze. Dziesiątki osób śledziły każdy mój ruch w zupełnej ciszy. Ręce mi się trzęsły z przejęcia przy zmianie struny. Nagle jeden z więźniów wstał i mówi: „Spokojnie, panie Lechu, mamy czas”. Przekazał mi ważną rzecz: nie trzeba w życiu tak gonić. Trzeba dać sobie czas na refleksję – zauważa.
– Lubię bywać wśród więźniów, rozmawiać z nimi. Nie ma ludzi straconych, każdy ma szansę, by jego życie się zmieniło. Zwykle dzielimy świat na dobrych i złych. W Kościele nauczyłem się, że nie mam prawa oceniać innych – dodaje aktor. Jeździ ze swoim świadectwem także do szkół, na spotkania ewangelizacyjne, wszędzie tam, gdzie zostanie zaproszony. Współpracuje z Caritas szczecińską i klubami Anonimowych Alkoholików. – Jakbym mógł nie mówić o Panu Bogu, który tak zmienił moje życie? – pyta retorycznie.
Teatr zostawił dla filmu. Zwykle gra epizody, czasem role drugoplanowe. Spośród kilkudziesięciu, które ma za sobą, szczególnie lubi rolę Edka w „Weselu” Wojciecha Smarzowskiego. – Mogłem do niej dużo wnieść od siebie – podkreśla. Jako jedyny Polak obsadzony został w filmie „Malowany ptak”. Jednak do pracy zawodowej nabrał dystansu. – Jest dla mnie ważna, lubię swój zawód, ale staram się nie być na uwięzi – podsumowuje.
– Jestem na tym świecie, żeby być dobrym mężem, ojcem, by inni czuli się ze mną bezpiecznie. Kluczowe jest przebaczenie. Miałem trudności z wybaczeniem ojcu przeżyć z lat dzieciństwa. W pewnym momencie dotarło do mnie, że to ja powinienem pojechać przeprosić i poprosić o przebaczenie, bo przecież traktowałem ojca źle. Napisałem list, a potem pojechałem do rodzinnego domu. Do dziś pamiętam uśmiech na twarzy ojca, jakiego nigdy wcześniej nie widziałem. Runął ogromny mur między nami – opowiada.
Podkreśla, że wszystko, co ma, zawdzięcza Panu Bogu. Znalazł drogę do satysfakcjonującego życia pełnego sensu. Doznał łaski Bożej i za swój obowiązek uznaje mówić o tym. – Dobra Nowina sprawia, że zaczynamy żyć w innym lepszym świecie, nie potrzeba do tego żadnych zdolności, wszystko mamy za darmo i w zasięgu ręki.