O śmierci Tomasz Stańki poinformowali Tomasz Tłuczkiewicz, przyjaciel muzyka i Paweł Brodowski, redaktor naczelny „Jazz Forum”. Muzyk zmarł w niedzielę rano w warszawskim szpitalu onkologicznym na Ursynowie. Miał 76 lat.
Tomasz Stańko był trębaczem, kompozytorem i aranżerem, jednym z najważniejszych muzyków na polskiej i europejskiej scenie jazzowej.
Jego Kwintet z lat 1968-1973 uznany został za jedna z najlepszych formacji w historii polskiego jazzu. Nagrał około 40 autorskich płyt, komponował muzykę filmową. Był wielokrotnie nagradzany, m.in. w 2003 r. otrzymał Europejską Nagroda Jazzową.
– Dla Tomasza Stańki jazz był stylem życia, ale on to życie kreował; niesłychanie inteligentny człowiek, bardzo przenikliwy umysł - powiedział Paweł Brodowski
– Stańko był jednym z najwybitniejszych, najoryginalniejszych polskich muzyków jazzowych w całych dziejach gatunku. Czasami mówimy o takiej "świętej trójcy" polskiego jazzu: Krzysztof Komeda, Tomasz Stańko i Zbigniew Namysłowski. Ta "trójca" nagrała płytę "Astigmatic", płytę wszechczasów, najważniejszą polską płytę jazzową" – powiedział Brodowski.
Według niego, ton trąbki muzyka rozpoznawalny był już po kilku dźwiękach. – Stańko grał nieszablonowo, szedł własną ścieżką od samego początku, bo już jesienią 1962 r. postanowił założyć zespół Jazz Darings – uznany za jeden z pierwszych w Europie zespołów grających free jazz. Można powiedzieć, że był poetą trąbki – ocenił Brodowski.
Redaktor naczelny "Jazz Forum" zwrócił uwagę, że Stańko promował polski jazz za granicą, ale także w Polsce, gdzie co roku organizowany jest festiwal Jazzowa Jesień. –Stańko był bardzo otwarty na inne gatunki muzyczne, często opowiadał, że słuchał Prince'a, Jamesa Browna, muzyki soul, rapu; interesował się współczesną beletrystyką, filozofią. To był niesłychanie inteligentny człowiek, bardzo przenikliwy umysł. Niezależnie od cech artystycznych, ta inteligencja, umiejętność opowiadania zadecydowała o jego sukcesie. Dla niego jazz był stylem życia, ale on to życie kreował – mówił.
W ubiegłorocznej rozmowie Stańko przyznał, że "lubi grać z młodymi", ponieważ jak wówczas podkreślił - "oni mają w sobie wszystko i jeszcze coś nowego, dzięki czemu sam mogę znaleźć się w nieco innym czasie niż jestem". Brodowski pytany o te słowa powiedział, że sam jazzman nazywał siebie "wampirem, który wysysał młodą krew polskiego jazzu".
Pytany o styl gry Stańki redaktor naczelny czasopisma "Jazz Forum" wyjaśnił, że nie zmieniał się on przez lata. – Niektórzy twierdzą, że on gra to samo co grał w latach 60. i 70., podobnie jak jak Miles Davis - on też miał podobny dźwięk, równie rozpoznawalny. Zmieniały się natomiast melodie, zmieniał się kontekst – dodał.
Zdaniem Brodowskiego Tomasz Stańko był "muzykiem spełnionym", dlatego - jak mówił - czuł się pogodzony ze swoją chorobą, z tym, że odchodzi. – Zrealizował swój amerykański sen (...). Grał z najwybitniejszymi muzykami współczesnej sceny; mógł grać z każdym, ale - co ważne - jeżeli oni grali z nim to jego muzykę – podkreślił Brodowski.
Muzyk zmarł w niedzielę rano w warszawskim szpitalu onkologicznym na Ursynowie. Miał 76 lat. Był trębaczem, kompozytorem i aranżerem, jednym z najważniejszych muzyków na polskiej i europejskiej scenie jazzowej.
Jego Kwintet z lat 1968-1973 uznany został za jedna z najlepszych formacji w historii polskiego jazzu. Nagrał około 40 autorskich płyt, komponował muzykę filmową. Był wielokrotnie nagradzany, m.in. w 2003 r. otrzymał Europejską Nagroda Jazzową.