Wielkim manifestem pamięci stały się w Wilnie kilkudniowe obchody 75. rocznicy operacji „Ostra Brama”.
W Skorbucianach przy kwaterze 16 grobów żołnierzy AK
Galerie zdjęć:
Skorbuciany, Bogusze, Kalwaria Wileńska, cmentarz na wileńskiej Rossie
Na tych kilka dni 5-8 lipca zjechało do Wilna kilkuset Polaków z kraju, Litwy i Białorusi. Oficjalna delegacja z Polski liczyła ok. 140 uczestników. Pośród kilkunastu weteranów walk o Wileńszczyznę było trzech ponad 90-latków, którzy brali udział w operacji „Ostra Brama”: mjr Ireneusz Hurynowicz, por. Zbigniew Daszkiewicz i por. Włodzimierz Mikuć. Przyjechały, zaproszone przez Urząd ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, ich rodziny, weterani innych walk. Zjawili się harcerze, osoby represjonowane i działacze opozycji antykomunistycznej, grupy rekonstrukcyjne, przedstawiciele związków i stowarzyszeń kombatanckich, a także wielu wilniuków. Cel był jeden: pamiętać, a potem starać się odkrywać przed światem, a może przede wszystkim przed resztą Polaków historię wileńskiego zrywu z lipca 1944 r.
Miejsca pamięci…
Obchody odbyły się w miejscach związanych z losami polskich bohaterów tamtych dni. Pierwsze, w sobotę, były podwileńskie Skorbuciany, ważne – jak przypomniał szef UdKiOR minister Jan Józef Kasprzyk – szczególne dla żołnierzy VII Wileńskiej Brygady AK. – Tu się modlili, składali żołnierską przysięgę, stąd wyruszali na operacje zbrojne i oddawali ostatni hołd poległym towarzyszom broni – mówił. Przy kaplicy, która im służyła, a gdzie znajduje się dziś kwatera 16 grobów żołnierzy AK, sprawował Eucharystię ks. Jerzy Witkowski, rektor kaplicy w Skorbucianach.
Dalej były podwileńskie Bogusze. Przy kamieniu-pomniku przypomniano m.in. o podstępnym aresztowaniu w tym miejscu przez Sowietów 17 lipca 1944 r. dowódców operacji „Ostra Brama”. – Operacja ta zakończyła się sukcesem militarnym, ale – i jesteśmy w miejscu, które o tym świadczy – także zdradą Sowietów. Była wołaniem do wolnego świata, że Polska ma prawo do integralności i wolności. Tego wołania świat nie posłuchał. Ale zwyciężyliśmy moralnie, bo zawsze wy, żołnierze AK, stawaliście po stronie dobra – podkreślił min. Kasprzyk.
Kolejnym ważnym miejscem była Kalwaria Wileńska, gdzie znajdują się m.in. szczątki 32 żołnierzy AK poległych pod Krawczunami w lipcu 1944 r. Modlitwę poprowadził biskup pomocniczy diecezji radomskiej Piotr Turzyński. W Kalwarii Wileńskiej hołd żołnierzom przed ich pomnikiem złożył m.in. marszałek sejmu Marek Kuchciński. Wydarzenie to miało bezprecedensowy charakter z racji udziału w nim po raz pierwszy delegacji parlamentu Litwy.
Niedzielne uroczystości rozpoczęto Mszą Świętą w kościele św. Teresy, przy którym znajduje się Ostra Brama, w intencji żołnierzy AK z okręgów wileńskiego i nowogrodzkiego, poległych w walce o Wilno. Przewodniczył ks. komandor Janusz Bąk, kapelan środowisk kombatanckich w Polsce. Po Eucharystii wszyscy udali się na cmentarz na Rossie – największy i najcenniejszy z wileńskich cmentarzy, stanowiący portret zbiorowy polskiego Wilna. Tam odbył się uroczysty apel pamięci ze składaniem kwiatów przy Mauzoleum Matki i Serca Syna, będącym grobem Marii Bilewicz-Piłsudskiej i serca marszałka Józefa Piłsudskiego.
– Ci, którzy w lipcu 1944 r. chcieli odzyskać Wilno dla Polski, kierowali się przekonaniem, że „Polska ma prawo do wolności”, że „Polska jest tutaj” – przypomniał min. Kasprzyk.
– To tu, na ulicach tego miłego miasta, rozgorzała walka na śmierć i życie. To garnizon wileński AK, wsparty oddziałami nowogródzkiej AK, stanął do śmiertelnej rozprawy z niemieckim okupantem, wystawiając mu rachunek krzywd – opowiadał ze swadą sędzia Bogusław Nizieński, apelując do młodszych pokoleń Polaków o pamięć o operacji „Ostra Brama”.
Zakończeniem obchodów na Wileńszczyźnie było w poniedziałek nawiedzenie i złożenie wieńców w kwaterze poległych żołnierzy AK na cmentarzu Kolonia Wileńska.
… I stróże pamięci
Najważniejsi w czasie obchodów rocznicowych operacji „Ostra Brama” byli jednak sami jej uczestnicy.
Mjr Ireneusz Hurynowicz ps. „Góra”, rocznik 1926, dziś wiceprezes zarządu głównego Niezależnego Związku Żołnierzy AK, był w szeregach ówczesnych zdobywców Wilna, chociaż w odwodzie, w Puszczy Rudnickiej. – Nikt nie dążył do honorów, stopni i zaszczytów, każdy chciał walczyć. Wykonywaliśmy rozkazy. Każdy był ochotnikiem, nikt nie uważał się za bohatera – wspomina. Kiedy Rosjanie kazali mu się rozbroić, zniszczył broń. – Wiedziałem, co to Ruski, dlatego wszystko robiłem, by uciec. W końcu udało się – opowiada. W Wilnie ukrywał się u rodziców. Potem, by walczyć o Polskę, zaciągnął się do armii Berlinga.
Jak potoczyły się jego powojenne losy? – Do 1989 r. byliśmy, jako żołnierze AK, „zaplutymi karłami reakcji” eliminowanymi z życia społecznego. Potem, do 2013 r., tolerowali nas na tyle, że mogliśmy być, ufundować gdzieś jakąś małą tablicę pamiątkową. Dopiero po 2013 r. pozwolono nam się stowarzyszać i działać. – mówi. – Staram się odpowiadać na zaproszenia do szkół i mówić o operacji „Ostra Brama”. Pamiętam, że kiedy byłem jeszcze bardzo młody, pokazano mi dwóch żołnierzy powstania 1963 r. Zrobiło to na mnie takie wrażenie, że sprawa walki o Polskę zawsze była mi bliska. Może więc jakiś młody człowiek zobaczy mnie, posłucha i jak ja zarazi się patriotyzmem. Po to jesteśmy.
Innym naocznym świadkiem jest por. Włodzimierz Mikuć ps. „Partyzant”, rocznik 1927, żołnierz I Wileńskiej Brygady AK „Juranda”. Działał w II zgrupowaniu bojowym „Północ” mjr. Potockiego ps. „Węgielny”. Weszli do Wilna od zachodu. – Potem, gdy już przyszło współpracować z Rosjanami, to my uczyliśmy ich, jak się robi koktajle Mołotowa – żartuje. Przyjechał na obchody, by młodszym Polakom mówić, że warto się dla Polski poświęcać. Po wygranej w Wilnie i wypędzeniu z miasta przez Rosjan uciekł do lasu. – Wiedzieliśmy, że kto się podda, tego wyślą do Kaługi – tłumaczy. Złapali go na początku lutego 1945 r. Był dowódcą partyzanckiego oddziału, więc przewieźli go do Moskwy na przesłuchania. Siedział na Łubiance pięć miesięcy, był też świadkiem w słynnym procesie szesnastu. Dostał wyrok ośmiu lat łagru: Peczora, Magadan, Kazachstan. Trafił na Północny Ural, gdzie pracował przy wyrębie lasu razem z kryminalistami. Do Polski wrócił dopiero w 1955 r.
Innym wspominającym jest kpt. Edward Klonowski. – Dlaczego tak mocno walczyliśmy. Czy to było potrzebne? Odpowiedzią są słowa marszałka Piłsudskiego: „Polska jest jak obwarzanek – najsilniejsza na Kresach”. Myśmy o tym pamiętali, o taką silną Polskę walczyli, a dziś chcemy, by za naszym przykładem, jak im się zdarzy, poszli inni – mówi.
Kolejny jest kpt. Jan Bieleninik: – Rocznik 1928, miejsce stacjonowania: wieś Kukiełki, 27 dywizja wołyńska, 16 batalion – melduje. Nie brał bezpośredniego udziału w walce, czekał na rozkazy. – Kiedy aresztowali „Wilka”, zakopaliśmy broń na polu ok. 20 km od miasta. Pewnie do dzisiaj tam jest – wspomina. Czym był dla niego tamten zryw? – To była ważna sprawa: obronić Wilno przed Sowietem. A dlaczego warto dziś o tamtych dniach pamiętać? Kiedy patrzę, co się dziś w Polsce dzieje, jak Polacy Warszawę oddali w złe ręce, jak politycy łaszą się do Niemiec, nóż w kieszeni się otwiera. Nie o to walczyliśmy. Potrzeba nam dziś powrotu do tamtego poświęcenia, do tamtych ideałów. Dlatego jeżdżę, ile mogę, by jako członek Stowarzyszenia Łagierników Żołnierzy AK dawać świadectwo, jak wtedy kochaliśmy Polskę.
Stróżami pamięci są nie tylko weterani. Anna Cywińska, córka Czesława Cywińskiego, prezesa Światowego Związku Żołnierzy AK, przyjechała m.in. po to, by położyć w Skorbucianach znicz na symbolicznym grobie stryja. – Miał 22 lata. Był żołnierzem VII Wileńskiej Brygady AK. Zginął zastrzelony jeszcze przed akcją „Ostra Brama”, kiedy zdobywali pociąg z bronią dla oddziałów szykujących się do operacji – opowiada. Dlaczego o powstaniu wileńskim trzeba pamiętać? – Tu są nasze korzenie. Że to teraz Litwa? Tak się wydarzyło. Wiele osób, które tu mieszkało i dotąd mieszka, ma Polskę w sercu. Dlatego chcą wspominać, a my z nimi. Tu się czuje Polskę. Nigdzie nie ma takiego patriotyzmu – przekonuje.
Pamiętać chce także młodzież, o czym świadczy kilkanaście zastępów Związku Harcerstwa Polskiego na Litwie. – Jest nas w całej Litwie ok. 800 harcerzy. Jesteśmy tu nie tylko z okazji obchodów rocznicowych. Staramy się przekazywać młodszym kolegom wiedzę o historii, o miejscach mówiących o naszej polskiej przeszłości. I jesteśmy z tego dumni – mówi wiceprzewodniczący ZHP na Litwie harcmistrz Ryszard Gierasim.