Z domów czy placówek wychowawczo-opiekuńczych ucieka co roku 2 tys. nieletnich – zwykle 14–17-latków, ale zdarzają się też 11-latki. Aż 95 proc. z nich znajduje się po tygodniu, góra dwóch. Niestety, blisko setka rocznie znika bez śladu.
Nieletni na gigancie nie zarobią na swoje utrzymanie, bo nikt ich legalnie nie zatrudni. Rodzice bagatelizują: „Skończą się pieniądze, to wrócą”. Oni tymczasem pomieszkują u kogoś starszego i są na jego utrzymaniu – czasem to osoba znajoma, a czasem obca, poznana w sieci, która otwarcie oferuje nocleg i używki w zamian za towarzystwo. W takie układy łatwiej wikłają się dziewczęta.
CO WIEMY
Nastolatek jest labilny emocjonalnie, działa impulsywnie – zdarza się, że po kłótni z rodzicami nie chce ich więcej widzieć i wydaje mu się, że ucieczka rozwiąże sprawę. Takie spontaniczne ucieczki zwykle szybko się kończą. Trudniej jest w przypadku ucieczek zaplanowanych – te potrafią trwać tygodniami, miesiącami, nawet latami. Zdarza się, że co kilka miesięcy dziecko da znak życia, ale nie chce wracać; a gdy skończy 18 lat, zgłasza na policji, by zaprzestano jego poszukiwania.
– Gdy zgłaszają się do nas rodzice zaginionego dziecka, próbujemy ustalić, co się mogło wydarzyć – mówi Aneta Bańkowska, psycholog z Fundacji Itaka. – Często słyszymy, że przed ucieczką nie działo się nic niepokojącego, i faktycznie mogło tak być – zwłaszcza skrupulatnie zaplanowane ucieczki poprzedza zachowanie niewzbudzające podejrzeń. Ale równie dobrze rodzice mogli pewnych sygnałów nie zauważyć lub mogą mieć trudność w mówieniu o nich. Na pytania o ewentualne problemy, zaburzenia psychiczne, choroby dziecka reagują defensywnie: „dobrze się uczy, nie chodzi na imprezy”. Nie chcą się rozstać z wizerunkiem „złotego dziecka”.
Dochodzenie utrudnia brak wiedzy rodziców o rozkładzie dnia dziecka, jego oszczędnościach, znajomych czy liczbie numerów telefonów i urządzeń, którymi się posługuje. – Matka przyznaje, że syn „ciągle zmienia numery telefonów”, ale nie zastanawia się nad tym – mówi psycholog. Poszukiwania ponownie zbiegłych nieletnich utrudnia też postawa: „chce zrobić na złość, ale zawsze wraca, wróci i teraz”. – To zawęża dociekliwość w stosunku do tego, co dzieje się w życiu nastolatka, i usypia czujność, bo tym razem przyczyna ucieczki może być inna, a ona sama nie musi się dobrze skończyć – przestrzega Aneta Bańkowska.
Rodzice zgłaszający zaginięcie dziecka na policję także spotkają się z wnikliwymi pytaniami. – Im więcej informacji uzyskamy, tym większa szansa na odnalezienie dziecka – przekonuje kom. Ewa Szczepanek, ekspert Wydziału Prewencji Biura Prewencji Komendy Głównej Policji. – Ostatnio mama 10-latki, nękanej niemoralnymi propozycjami starszego kolegi w mediach społecznościowych, pytała, co ma zrobić. Tymczasem to, jak głęboko dzieci wpuszczą nas do swojego świata, zależy od nas.
WIRTUALNE PODWÓRKO
Wciąż za mało mówi się o zagrożeniach w sieci. Rodzice zaginionego nastolatka wolą wierzyć w porwanie albo zdarzenie natury kryminalnej niż w to, że poznał kogoś w internecie. – Dla większości rodziców smartfon to urządzenie wielofunkcyjne przydatne niczym szwajcarski scyzoryk – mówi dr Rafał Lange, kierownik Działu Badań Rynku i Opinii w NASK. – Dla dziecka to przestrzeń społeczna, w której nawiązuje kontakty, dokonuje autoprezentacji, potwierdza swoją tożsamość i autonomię. To wirtualne podwórko.
Zdaniem Anety Bańkowskiej rodzice boją się, że dziecko pójdzie na imprezę i się upije, a mogą nie dostrzec, że poznało w internecie kogoś, kto najpierw wzbudzi w nim zaufanie, a potem je wykorzysta. – Nie tak rzadkie są przypadki gwałtów z użyciem sieci teleinformatycznej, polegające na zmuszeniu nieletniego podstępem, szantażem czy groźbą np. do masturbacji lub współżycia z innym nieletnim przed kamerką – mówi psycholog. – Inną kategorią cybergwałtów jest upublicznianie w sieci lub przekazywanie osobom trzecim nagich zdjęć czy nagrań ofiary. Dotyczy to także pornografii generowanej, czyli doklejania zdjęcia twarzy dziecka do nie jego nagiego ciała.
Ucieczką nastolatek może więc dawać sygnał, że za dużo się od niego wymaga, że ciasno mu w domowym rygorze czy krępuje go rodzicielska nadopiekuńczość albo odwrotnie: czuje, że sam lepiej o siebie zadba. Zazwyczaj to efekt zbyt małej uwagi, którą otrzymuje od dorosłych. – Za ucieczkami zawsze stoi problem, z którym dziecko sobie nie radzi, nawet jeśli to tylko jego subiektywne odczucie – mówi Aneta Bańkowska. – Podstawową potrzebą człowieka jest poczucie bezpieczeństwa i bycia zaopiekowanym. Nikt nie zdecyduje się na ucieczkę oznaczającą mierzenie się z głodem, bezdomnością, kradzieżami i przemocą, jeśli coś go do tego nie zmusi. A zmusić mogą: przemoc psychiczna czy fizyczna, trudności z nauką, w tym presja rodziców na oceny, trudności z rówieśnikami, w tym hejt, konflikt z prawem czy uzależnienia, wreszcie brak dorosłego, do którego młody człowiek może się z tym zwrócić. Woli uciec niż skonfrontować się z problemem.
Jak podkreśla Aneta Bańkowska, prewencja ucieczek powinna trwać od narodzenia. – Od naszych relacji i komunikacji z dzieckiem, od naszego wychowania zależy, jak będzie ono reagować na życiowe trudności: rozwiązywaniem ich czy uciekaniem od nich – mówi psycholog. – Pamiętajmy, że na zacieśnianie więzi z dzieckiem mamy ograniczony czas; w wieku nastoletnim punktem odniesienia staje się dla niego grupa rówieśnicza i smartfon.
Ekspertka zaznacza, jak ważne w procesie wychowania są jasne zasady i konsekwencja oraz granie rodziców do wspólnej bramki. Powinni oni wiedzieć o osobach z otoczenia dziecka, także tego cyfrowego, i z wyprzedzeniem rozmawiać z nim o zagrożeniach w cyberprzestrzeni. Uczula na wychwytywanie nie tylko nagłych, ale i najmniejszych niepokojących sygnałów w zachowaniu dziecka. – To są pytania z serii „co sądzisz o…”, przytaczanie historii „znajomych”, którymi badają grunt – mówi Aneta Bańkowska. – To są wypowiedzi sugerujące myśli rezygnacyjne czy wręcz samobójcze. To są także rewolucyjne porządki – pozbywanie się ukochanych zabawek z dzieciństwa, zerwanie ważnych dotychczas relacji towarzyskich. To wreszcie bliska znajomość w sieci, którą dziecko ukrywa lub pytane o nią, reaguje nerwowo. Sygnałem alarmowym zawsze jest znikanie z domu cennych przedmiotów i pieniędzy. Nie należy też bagatelizować „plotek” – półsłówek, którymi ktoś z otoczenia sygnalizuje, że z dzieckiem dzieje się coś niepokojącego. Na reakcję mamy tylko jedną szansę; jeśli dziecko zwierzy się nam z trudności, a my zawiedziemy jego zaufanie, więcej może nas o pomoc nie poprosić.
NA WĘDKĘ
Agnieszka Sikora, prezes Fundacji po DRUGIE, zajmuje się 18–25-latkami w kryzysie bezdomności i wie, jak poważne i długofalowe są konsekwencje ucieczek przed osiągnięciem pełnoletniości. – Co roku zgłasza się do nas blisko 300 osób zagrożonych bezdomnością lub jej doświadczających – mówi. – Bywa, że szkoła czy opieka społeczna nie wychwyciły, że dziecko wychowuje się w dysfunkcyjnym domu, i nie zaradziły ucieczce. Ale młodzież ucieka też z ośrodków opiekuńczo-wychowawczych, czasem także do tych dysfunkcyjnych domów. Rzadko kiedy takie dziecko szuka pomocy u „bezpiecznego dorosłego”, np. szkolnego pedagoga. Najczęstsze są ucieczki „do samodzielności”. Jednak po miesiącach bezdomności młodzi wiedzą już, że tylko przysporzyło im to trudności.
Wśród nich Agnieszka Sikora wymienia przede wszystkim wypadnięcie z systemu, głównie edukacji, ale i pomocy. – Bez skończonej podstawówki narażają się na brak pracy. Początkowo mogą chodzić „na wędkę”, czyli zbierać wśród przechodniów „na bilet do domu”. Z czasem mogą podejmować zachowania ryzykowne czy nawet karalne, jak sexworking, dilowanie narkotyków, działalność w grupach przestępczych.
Kom. Ewa Szczepanek przestrzega, że – inaczej niż w filmach – miasto nie jest naszpikowane monitoringiem i nie tak łatwo znaleźć zaginionego nastolatka. – Jeśli przygotowuje on ucieczkę, to wie, czasem od osoby, która sprzyja jego planom, jakich śladów po sobie nie zostawić: wyłączy telefon lub się go pozbędzie, wyczyści historię przeglądarki w komputerze. Ze zgłoszeniem zaginięcia nie należy czekać 24 godzin. Z kolei jako obywatele mamy społeczny obowiązek zgłosić, jeśli widzimy nieletniego, który najprawdopodobniej uciekł z domu czy ośrodka. Nie jest to twardy przepis, ale już odpowiedzialność karną ponoszą ci, którzy utrudniają poszukiwania.
Ucieczka nie jest ani początkiem, ani końcem, ponieważ zawsze stoją za nią problemy dziecka, z którymi zostało lub wydaje mu się, że zostało samo. Na jednym gigancie może się nie skończyć, dopóki nie dostanie wsparcia, a tego mogą mu udzielić wyłącznie dorośli.
Wypowiedzi pochodzą z konferencji „Ucieczki nastolatków: motywacje, konsekwencje oraz aspekty etyczno-prawne dotyczące udzielenia pomocy osobie przebywającej na ucieczce” zorganizowanej 16 czerwca przez Fundację Itaka i Centrum Poszukiwań Osób Zaginionych KGP.