Czy ja chcę w sobie coś zmieniać, aby nasza relacja małżeńska była lepsza? - mówi o. Piotr Zajączkowski OFMCap w rozmowie z Barbarą Wiśniowską
Co może wiedzieć ksiądz o małżeństwie i seksie?
Czy trzeba być chorym na serce, aby być dobrym kardiologiem? Tak samo ksiądz może być specjalistą od małżeństwa i seksu – jeśli pracuje z małżeństwami, stara się słuchać, rozumieć. Z samego konfesjonału wie, co dzieje się w człowieku i jego relacji małżeńskiej. A oprócz spowiedzi są jeszcze rozmowy, wizyty duszpasterskie... Ja jestem spowiednikiem, a dodatkowo terapeutą małżeńskim, słyszę nieraz takie rzeczy, których małżonkowie nikomu innemu nie opowiadają. Oczywiście, że nie mając żony, dzieci, wielu rzeczy nie doświadczam na sobie. Ale czy wszystko trzeba samemu przeżyć, by wiedzieć? Wydaje mi się, że ksiądz może wiedzieć i rozumieć czasem o wiele więcej niż małżonkowie. Bo przecież można postawić odwrotne pytanie: co małżonkowie wiedzą na temat życia małżeńskiego i seksu? W praktyce okazuje się, że często wiedzą i rozumieją bardzo niewiele. Ja występuję w roli osoby towarzyszącej, słuchającej. Mogę coś podpowiedzieć, pokazać inną perspektywę.
Przychodzą tylko wierzący?
Nie jestem zamknięty i przyjmuję każdego, kto do mnie przyjdzie i potrzebuje rozmowy. Jednak niewierzący zgłaszają się bardzo rzadko. Może to uprzedzenie, a może strach, że ksiądz ma inne poglądy. Najpierw musieliby poznać księdza: że nie ocenia, nie potępia, potrafi rozmawiać z osobą niewierzącą, rozumie ją. Ale zwykle są przekonani, że nie będę dobrym partnerem do rozmowy i będę ich prawdopodobnie przekonywał np. do czystości przedmałżeńskiej. Gdyby spróbowali porozmawiać, mogliby się zdziwić. Ja mogę powiedzieć o wartości czystości przedmałżeńskiej, ale tej wartości, jak i żadnej innej, nie mogę nikomu narzucić. W Kościele katolickim za mało się mówi o czystości przedmałżeńskiej jako o skarbie, ukrytej w roli perle, którą, gdy się ją odkryje, chce się kupić wraz z całą rolą, aby jej nie stracić. Za dużo się mówi, że musisz, powinieneś, że to jest coś strasznego, gdy przed ślubem nie zachowasz czystości.
Statystyki mówią, że ponad połowa osób jej nie zachowuje.
Jeśli są świadome, że to grzech, a jednak współżyją przed ślubem, zaciągają grzech śmiertelny. Jeśli zaś chcą powrócić do relacji z Bogiem, to są zaproszone do spowiedzi. Spowiedź zaś zakłada szczerość, żal za grzechy – czyli autentyczne przekonanie, że ja tego żałuję, i prawdziwą chęć poprawy. To są warunki ważnego sakramentu pokuty.
Słyszy się, że złamanie szóstego przykazania psuje relację na długie lata.
Tu nie ma automatyzmu. Czystość przedmałżeńska jest wartością – tylko trzeba zrozumieć, jaką wartością, że może coś nam w naszej relacji pięknego dać. Najpierw trzeba zrozumieć sens czystości. Większość ludzi nie ma świadomości tej wartości. Żyjemy w czasach panseksualizmu, który wylewa się z każdej strony. Seks jest bożkiem, ma dać nieziemskie przeżycia. Trudno się dziwić młodemu człowiekowi, że będzie chciał tego spróbować, jeżeli to jest tak reklamowane. Później niektórzy mówią, że seks jest przereklamowany, że to, co pokazują w mediach, to jedno wielkie kłamstwo, ale młody człowiek o tym nie wie i chce spróbować. Przyjąć wartość czystości za własną w takich warunkach jest bardzo trudno. Nie mówmy jako katolicy, że nie wolno. Psychologicznie jest udowodnione, że jeśli do dziecka mówimy zdanie zaczynające się od „nie”, to ono nie słyszy tego „nie”. Powiedzmy, że warto coś zrobić, że się opłaca, że to jest coś pięknego, coś daje.
Nie można powiedzieć, że współżycie przedmałżeńskie psuje relacje, bo to jest niemierzalne. Można popatrzeć na konsekwencje. Jeżeli 50 proc. par zawiera sakramentalny związek małżeński, będąc już w ciąży, to dziecko się urodzi po kilku miesiącach od ślubu. Oni nie mają czasu być tylko ze sobą przez rok, dwa lata, żeby się zgrać, dotrzeć. Pojawia się dziecko, a z dzieckiem, oprócz radości, pojawiają się też trudności. Maleństwo rewolucjonizuje całe życie małżonków. Czy nie warto poczekać ze współżyciem, aby dziecko narodziło się później? Dać sobie czas, aby się siebie nauczyć, stworzyć więzi? To lepsza sytuacja niż kiedy dziecko jest już w drodze i nie ma czasu na zbudowanie relacji. Często też ślub jest spowodowany tym, że dziecko jest w drodze, choć, na szczęście, to się już zmienia. Ślub musi być zawarty po wolnej i nieprzymuszonej decyzji. Chcę wziąć odpowiedzialność za poczęte dziecko – super, ale to nie jest wolna decyzja, że ja chcę być z tobą w małżeństwie.