Zamiast kupować gotowe kalendarze adwentowe, wielu rodziców wykonuje je własnoręcznie. Do środka wkładają nie tylko upominki, ale także zapisane na karteczkach zadania.
Magdalena Banyś z Warszawy po raz pierwszy zrobiła taki kalendarz kilka lat temu, mając troje dzieci w wieku przedszkolnym. – Już pod koniec listopada dzieci widziały wokół dekoracje świąteczne i pytały: „Mamo, a dlaczego my jeszcze nie ubieramy choinki?”. Powiedziałam im, że możemy w inny sposób przygotować się na przyjście Pana Jezusa – opowiada.
Wpadła na pomysł, by zawiesić na sznurku woreczki – po jednym na każdy dzień Adwentu. Do środka włożyła zadania zapisane na karteczkach: przygotowanie lampionu na roraty, pokolorowanie wizerunku Maryi albo rodzinne wyjście w ciekawe miejsce. Jeśli w danym dniu przypadało wspomnienie jakiegoś świętego, dzieci dowiadywały się, kim była ta osoba i składały życzenia solenizantowi (4 grudnia cioci Basi, a 13 grudnia koleżance Łucji...). Pomysły zmieniały się w zależności od wieku i umiejętności dzieci. – Jednym z najprzyjemniejszych zadań był wieczór filmowy. Wcześniej wybrałam film o tematyce bożonarodzeniowej i ukryłam go w domu, a dzieci dostały „mapę skarbu” i musiały go znaleźć. Wieczorem wspólnie go obejrzeliśmy – relacjonuje mama.
W jednym z woreczków zawsze jest ukryte „sianko dobrych uczynków” – za każdy dobry uczynek dzieci wrzucają jedno źdźbło do żłóbka. W Wigilię dzieci znajdują w woreczku figurkę Dzieciątka Jezus, którą po wieczerzy uroczyście przenoszą do żłóbka z siankiem. Im więcej dobrych uczynków, tym bardziej miękkie posłanie małego Jezusa.
– Adwent to dla dzieci niezwykły czas, na który czekają cały rok. Oprócz dobrej zabawy korzyścią jest rozwój rodzinnych relacji. Gdy Adwent się kończy, czujemy radość, że dokonaliśmy czegoś razem i jesteśmy przygotowani na Boże Narodzenie – mówi Magdalena Banyś.
Joanna Gliniecka z Redy także jest mamą trójki pociech, a kalendarze wykonuje od czterech lat. Rok temu motywem przewodnim były litery alfabetu. Ponieważ Adwent miał akurat 24 dni, codziennie można było omówić hasło zaczynające się na daną literę, np. G jak Gwiazda, J jak Jan Chrzciciel, R jak roraty. Dwa lata wcześniej dzieci dostały kalendarz z brystolu, na którym była naklejona choinka i napis „Przyjdź, Panie Jezu”.
– Jesteśmy blisko Kościoła i zależy nam, żeby odłożyć na bok konsumpcjonizm, reklamy, słodycze. Chcemy przybliżać dzieciom święta w sposób Boży. Dzieci wiedzą, że Mikołaj z reklam telewizyjnych jest produktem kultury masowej, a prawdziwy św. Mikołaj był biskupem, który pomagał ubogim – podkreśla Joanna Gliniecka. I dodaje, że kalendarz adwentowy warto przygotować nie tylko dla dzieci, ale także dla rodziców. Ona sama wybrała w tym celu na cały Adwent cytaty z liturgii każdego dnia, które będzie się starała rozważać.
– Tempo życia jest duże, dlatego wybieram proste zadania, na miarę naszych możliwości. Ważne, żeby przygotowania adwentowe były przyjemnością dla całej rodziny, a nie narzucaniem sobie kolejnych obowiązków – zauważa. Jej dzieci szczególnie lubią wszelkie zadania plastyczne, kolorowanki, wyklejanki. A najbardziej spodobało im się przygotowywanie domowych jasełek. – Takie proste zadania można dawać dzieciom już od najmłodszych lat. Pierwszy raz robiłam kalendarz, gdy córka miała cztery lata, a syn półtora roku.
Pięcioletnia Aurelia z Bydgoszczy każdego dnia Adwentu spełnia dobry uczynek. Robi to w prezencie dla Pana Jezusa, z okazji Jego nadchodzących urodzin. Dobre uczynki nie są trudne: wystarczy pomóc mamie składać skarpetki, pomodlić się w czyjejś intencji albo przytulić każdego z domowników. W tym roku do Aurelii dołączy trzyipółletni Gabryś, a dwuletnia Łucja na razie będzie pilnie obserwować starsze rodzeństwo. – Za każdy dobry uczynek dzieci będą dostawać szklaną kulkę. Później te kulki zamienimy na słodycze, które przekażemy dzieciom z biedniejszych rodzin – mówi mama trójki maluchów, Marta Chmielewska. – W ten sposób chcemy przekazać dzieciom, że w świętach nie chodzi o prezenty czy potrawy wigilijne, ale że w ten wieczór dzieje się coś ważnego. Komercyjne kalendarze adwentowe tego nie dają. Wyciąganie czekoladek z bombonierki nie przybliża do Pana Boga.
Nie ukrywa, że samodzielne przygotowanie adwentowych zadań wymaga sporo czasu i wysiłku. Mimo to uważa, że warto. – Mam motywację, bo widzę, że każdy Adwent przeżyty w ten sposób przynosi owoce. Rok temu Aurelka naprawdę bardziej czekała na narodziny Pana Jezusa, niż na prezenty. Dzięki temu my, rodzice, też z niecierpliwością czekamy na Boże Narodzenie.