Nie żyje Krzysztof Penderecki. Zmarł w niedzielę, 29 marca 2020 nad ranem. Miał 86 lat.
Bez wątpienia był jednym z największych współczesnych kompozytorów. Jego dzieła wykonywały i prawykonywały najlepsze orkiestry całego świata, przyjaźnił się z najwybitniejszymi solistami, którzy często byli adresatami jego muzycznych dedykacji, wśród nich skrzypkowie – Itzhak Stern, Anne-Sophie Mutter, wiolonczelista Mścisław Rostropowicz, flecista Jean-Pierre Rampal.
Jego kariera nabrała tempa od słynnego już wydarzenia – kiedy to w roku 1959 wziął udział w Ogólnopolskim Konkursie dla Młodych Kompozytorów organizowanym przez Związek Kompozytorów Polskich. Uczestnicy swoje utwory wysyłali anonimowo, oznaczone tylko symbolami. Jak wielkie było zdziwienie jurorów, gdy okazało się, że trzy pierwsze nagrody przyznane zostały temu samemu młodemu kompozytorowi – Krzysztofowi Pendereckiemu.
Tworzył wszędzie. Potrafił pisać muzykę w każdych warunkach, niezależnie od tego, gdzie przebywał. Powtarzał często, że twórczość wymaga regularności, toteż wstawał każdego ranka wcześnie rano i komponował przez kilka godzin.
Jego twórczość często związana była z historią. Z historią świata, ale i historią Polski, którą bardzo osobiście przeżywał. Miał w dorobku dzieła pisane na zamówienie wielu międzynarodowych organizacji, ale i z potrzeby serca. Wśród największych znajdujemy takie tytuły jak: „Tren ofiarom Hiroszimy”, „Siedem bram Jerozolimy” – napisane na 3000-lecie Jerozolimy, „Kadisz”, utwór noszący podtytuł „Łódzkim Abramkom, którzy chcieli żyć. Polakom, którzy ratowali Żydów”, „Dies Irae” zwane też „Oratorium Oświęcimskim”. W tym kontekście niezwykłym dziełem jest „Polskie Reqiuem” pisane w zasadzie przez 26 lat – a jego poszczególne części odnoszą się do ważnych dla naszego kraju wydarzeń: „Lacrimosa” – upamiętniająca wydarzenia grudniowe w Stoczni Gdańskiej, dedykowana Lechowi Wałęsie, „Agnus Dei” pamięci Kardynała Stefana Wyszyńskiego (nagranie niżej), „Libera me” upamiętnia ofiary zbrodni katyńskiej, „Dies Irae” dedykowane pamięci Powstania Warszawskiego, „Recordare” z okazji beatyfikacji Maksymiliana Marii Kolbego. Po wyborze Papieża Jana Pawła II napisał „Te Deum”, w którym wykorzystał hymn „Boże coś Polskę”.
Twórczość religijna stanowiła ważną i ogromną część jego dorobku. Pisał ją w zasadzie przez całe życie. Nawet wtedy gdy – jak sam mówił – było to zakazane, a inni kompozytorzy pisali pieśni masowe. Pierwszym ogromnym dziełem sakralnym w jego twórczości była monumentalna „Pasja wg św. Łukasza”, którą napisał na zamówienie, dla uczczenia 700-lecia katedry w Münster, gdzie też odbyło się pierwsze wykonanie w 1966 roku. To punkt zwrotny w karierze artysty. „Nie zdawałem sobie sprawy, na co się porywam – powiedział kompozytor w wywiadzie dla PAP. - Przez rok zbierałem materiały”. Pasję tworzył trzy lata i do dziś jest jednym z jego najsłynniejszych dzieł.
Obok dzieł sakralnych w jego twórczości oczywiście obecne były także inne formy – takie jak koncerty solowe – dedykowane wielkim solistom, symfonie, sonaty, pieśni, utwory na chór a capella – z których był szczególnie dumny. I pięć oper, w tym „Diabły z Loudun” i „Ubu Król”.
Jego drugą wielką pasją były ogrody. Kilka lat temu powiedział, że „muzykę uprawia przez całe życie, a ogrody - od czasu zamieszkania w Lusławicach koło Zakliczyna”. Do parku, który otaczał dworek w Lusławicach, sprowadzał latami setki gatunków drzew i krzewów z całego świata, które sam pielęgnował.
Penderecki był człowiekiem bardzo rodzinnym. Naturalnie nieustannie uczestniczył w wielkich wydarzeniach, koncertach, bankietach. Ale najlepiej czuł się we własnym domu, ze swoją rodziną, z żoną Elżbietą, z którą tworzył niezwykły związek przez ponad 50 lat . Ona też była adresatką dedykacji kilku jego dzieł, w tym wielkiej „Pasji według Świętego Łukasza”.
Krzysztof Penderecki zmarł w dniu, w którym miał się rozpocząć kolejny Wielkanocny Festiwal Ludwiga van Beethovena, który stworzyła i któremu poświęciła się jego żona, a któremu od początku patronował , jako wielki admirator twórczości Beethovena.
Okoliczności obecne, spowodowane pandemią koronawirusa, potęgują wielki smutek i poczucie ogromnej, absolutnie niezastępowalnej, straty dla światowej historii muzyki i polskiego świata sztuki.