Miłość do własnego powołania prowadzi do instynktownej jego obrony

Człowiek szczęśliwy w sposób naturalny dzieli się swoją radością. Nikogo nie dziwi rozpromieniona twarz zakochanego, szał sportowca na podium czy niepowstrzymane emocje polityka w zwycięski wieczór wyborczy. Taka też jest logika Ewangelii i to do tego stopnia, że dla głoszenia dobrej nowiny korzystamy z tego samego słowa: ewangelizacja. Ewangelia to radosna nowina, którą się przeżywa i propaguje.
Wierzący rodzice przekazują nie tylko dar życia, ale i dar wiary. Naturalną rzeczą dla nich jest pragnienie, aby ich dzieci żyły blisko Jezusa. Tak samo jest z powołaniem zakonnym czy kapłańskim. Jeżeli nie ma się pragnienia wzbudzania nowych powołań, coś jest nie tak! Można podejrzewać, że ten człowiek jest nieszczęśliwy na swej drodze i gdzieś w głębi serca myśli: „nie chcę, by ktoś inny dzielił mój los”.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 36 (622), 3 września 2017 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 13 września 2017 r.