26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Radiowe rekolekcje wielkopostne z redaktorem naczelnym "Idziemy" (nagrania i teksty)

Ocena: 4.82
6709

PEŁNY TEKST PIERWSZEJ REKOLEKCYJNEJ HOMILII
NA TRZECIĄ NIEDZIELĘ WIELKIEGO POSTU

(powrót do początku i nagranie, II homilia, III homilia)

Wprowadzenie
W połowie Wielkiego Postu rozpoczynamy rekolekcje – w szczególnym czasie i w szczególnych okolicznościach spowodowanych grożącą nam epidemią. Jak mało kiedy doświadczamy dzisiaj tego, o czym mówi średniowieczna pieśń: Media vita in morte sumus – „Pośrodku życia zanurzeni jesteśmy w śmierci”. Ale nie popadamy w trwogę. Ufamy Wszechmogącemu i Miłosiernemu Bogu. Do Niego chcemy się nawrócić. Te rekolekcje, zatytułowane „Choroba nie zmierza ku śmierci”, mają nas przygotować do Paschy. A Pascha to Zmartwychwstanie z Chrystusem – to przejście ze śmierci do życia.

Choroba duszy
W Biblii wiele dobrych spraw zaczyna się przy studni. Wynika to pewnie stąd, że gdzie jest woda, tam jest życie.

Przy studni swoje przyszłe żony spotkali patriarchowie. Sługa Abrahama spotkał przy studni Rebekę – żonę dla Izaaka. Jakub, ojciec wszystkich pokoleń Izraela, przy studni spotkał Rachelę. Inny patriarcha, Mojżesz, też przy studni, w ziemi Madianitów, znalazł Seforę. Te spotkania dały początek dobrym związkom małżeńskim, którym Bóg błogosławił.

Dzisiaj Ewangelia stawia przed nami obraz Jezusa Chrystusa, który samotnie siada przy studni niedaleko Sychar. Tę część Ziemi Świętej patriarcha Jakub przekazał wraz z ostatnim błogosławieństwem swojemu umiłowanemu synowi Józefowi. Temu samemu, który przebaczył swoim braciom, choć ci sprzedali go w niewolę za dwadzieścia srebrników. Dlatego w losach Józefa znajdujemy zapowiedź dziejów Chrystusa.

Chrystus najwyraźniej na kogoś czeka przy tej właśnie Jakubowej i Izaakowej studni. Jednak ta, która nadchodzi, nie ma w sobie nic z postawy którejkolwiek z oblubienic patriarchów. Pojawia się w nietypowej jak na tamte zwyczaje porze dnia – w samo południe. Przychodzi sama, co nie było dobrze widziane w kulturze starożytnego Bliskiego Wschodu. I daje się wciągnąć w rozmowę z obcym mężczyzną – to musiało budzić co najmniej zdziwienie. Również sposób prowadzenia rozmowy z Chrystusem wskazuje, że jest to kobieta, o której byśmy powiedzieli, że z niejednego pieca chleb jadła.

Jej swoista przekora, a może kokieteria wobec Chrystusa: „Ty, Żyd, prosisz mnie, Samarytankę, abym ci dała się napić?”; „Panie nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka. Skądże weźmiesz wody żywej?” – wskazywała, że początkowo traktowała Pana Jezusa jako zwykłego mężczyznę. Może jako jeszcze jednego z tych, których miała okazję w swoim życiu poznać? Także Chrystusową obietnicę wody żywej potraktowała początkowo w kategoriach doczesnych, jako sposób na uwolnienie się od konieczności codziennego chodzenia do studni. Prowadziła swoją grę jeszcze wtedy, gdy Chrystus powiedział jej: „Idź, zawołaj swojego męża i wróć tutaj?”. Bo co ona chciała powiedzieć w słowach: „Nie mam męża”? Czy nie to, że jest wolna, do wzięcia?

Ta gra i udawanie mogłyby trwać w nieskończoność, gdyby Chrystus nie ujawnił swojej nadprzyrodzonej wiedzy o jej życiu: „Miałaś pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem. To powiedziałaś zgodnie z prawdą”. Kim zatem był ów szósty? Cudzołożnikiem? Dzisiaj, zgodnie z duchem poprawności, powiedzielibyśmy chyba: „partnerem”. Dopiero gdy Chrystus ujawnił prawdę o jej życiu, ona zaczyna rozumieć, że ma do czynienia z prorokiem, przed którym nie ma sensu niczego ukrywać. I zaczyna traktować Chrystusa jak proroka. Chrystus w ten sposób pomaga jej stanąć w prawdzie. Jak mówił św. Jan Paweł II w kazaniu wielkopostnym w 1981 r., Pan Jezus dopomógł jej zrobić rachunek sumienia – rozliczyć się ze swego życia przed Bogiem. Wówczas opadły wszelkie maski. Ukazał się cały dramat człowieka niezdolnego do tej jedynej prawdziwej miłości i ciągle szukającego jej namiastek. Bo grzech odbiera człowiekowi zdolność do prawdziwej miłości. Prawdziwej miłości – nie tylko w relacjach damsko-męskich, ale także w relacjach rodzinnych i społecznych – nie zbudujemy na grzechu.

Ta kobieta mogłaby dzisiaj uchodzić za wyzwoloną. Może byłaby uznana za kobietę sukcesu. Mogłaby być celebrytką w mediach. Żyła, z kim chciała i jak chciała, chociaż znała Pięcioksiąg i zawarte w nim Dziesięć Przykazań, i słyszała o zapowiadanym Mesjaszu. Fizycznie nie wyglądała na chorą. Ciało miała zdrowe, tylko dusza i serce były w niej chore. A choroby duszy można do pewnego stopnia ukrywać pod różnymi maskami. Święty Augustyn widział w tej kobiecie obraz nieoczyszczonego jeszcze Kościoła, a zatem każdego z nas.

Stanięcie w prawdzie przed Chrystusem jest warunkiem otrzymania daru wody żywej. Chodzi przede wszystkim o dar Ducha Świętego, który jest źródłem naszego życia, oczyszczenia i uświęcenia w sakramentach świętych. Ale chodzi też o dar Bożego miłosierdzia. I właśnie ze względu na to miłosierdzie Boga stanięcie przed Nim w prawdzie nie niszczy człowieka, tylko go dźwiga w jego godności. Chrystus w swoim miłosierdziu czeka na każdego grzesznika, jak czekał na Samarytankę przy studni – nie pomimo jej grzechów, lecz właśnie ze względu na jej grzechy – bo wie, że „nie potrzebują lekarza zdrowi, ale ci, którzy się źle mają” (por. Mk 2,17). Jej pierwszej Pan Jezus oświadczył wprost, że On jest Mesjaszem. Zrobił to wpierw, nim przyznał to Piotrowi! Miłosierdzie nie niszczy człowieka stającego w prawdzie, ale przywraca mu godność i radość. Tak było z Samarytanką, która doświadczywszy miłosierdzia od tego, który znał jej grzechy, nie czuje się przed nim zawstydzona. Przeciwnie, szczęśliwa zapomina o dzbanie z wodą, po którą przyszła, i biegnie opowiadać o Chrystusie sąsiadom. Po stanięciu w prawdzie przed Bogiem wzywa innych na drogę nawrócenia.

W aktualnej sytuacji też trzeba pomyśleć, jak wobec gorzącej nam epidemii moglibyśmy się dzielić z innymi naszym dobrem duchowym i materialnym. Trzeba własnym przykładem i dobrym słowem zachęcać ludzi, by poznali Chrystusa i przeżyli prawdziwe nawrócenie. Ale trzeba też dzielić się dobrami doczesnymi z tymi, których im dzisiaj brakuje. Pomyślmy o starszych, chorych, ubogich. Teraz nawet wielu aktorów, muzyków i dziennikarzy traci pracę i środki do życia. Może powinniśmy pomyśleć o jakimś funduszu pomocowym dla tych, którzy zawsze kochali Kościół, i dla tych, którzy nas opluwali. Nie możemy liczyć, że gdy zaraza minie, ci, którym pomożemy, przestaną nas opluwać. Niestety. Pamiętamy, jak było po stanie wojennym. Ale nie mamy wyboru, bo Chrystus nakazał nam miłować przyjaciół i nieprzyjaciół.

Dzisiejsza Ewangelia dwukrotnie wzywa nas do stawania przed Bogiem w prawdzie i do oddawania Mu czci w Duchu i w prawdzie. To stawanie w Duchu i prawdzie jest ważniejsze od miejsca, w którym przez Bogiem stajemy: w Jerozolimie, w Samarii, w Rzymie czy gdziekolwiek indziej. Jakże te słowa są aktualne!

Dzisiaj jednoczą się z nami chorzy, którzy od długiego czasu nie mogą chodzić do świątyń. Ale są z nami również tysiące ludzi, którzy w tę niedzielę nie mogli pójść do kościoła ze względu na zagrożenie epidemią. Pozostaje wam wszystkim, korzystającym z tej transmisji, tylko jednoczyć się duchowo z tą i z innymi świątyniami, gdzie sprawowana jest Najświętsza Ofiara Chrystusa. Jeśli jest w was pragnienie udziału dzisiaj w Eucharystii, to Bóg zna wasze serca i wie, co się w nich dzieje, właśnie w Duchu i prawdzie. Może wielu z nas płacze dzisiaj, jak płakali synowie Izraela w Babilonii, tęskniąc za świątynią. Trzeba tęsknić i ufać, aby z tym większą radością i wdzięcznością wrócić na Mszę w kościele, gdy tylko Bóg da.

Wielu z Was ma pewnie łzy w oczach, że po raz pierwszy w niedzielę nie może przyjąć Komunii Świętej. Ale pamiętajmy dzisiaj również o tych, którzy od dawna z powodu choroby czy starości nie wychodzą z domów i tylko raz w miesiącu przychodzi do nich ksiądz lub nadzwyczajny szafarz z Najświętszym Sakramentem. Teraz może lepiej zrozumiemy ich duchowe cierpienia. Proszę was wszystkich, abyście stanęli duchowo ze mną przy tym ołtarzu i wzbudzili w sobie akt Komunii duchowej. Chodzi o głębokie pragnienie przyjęcia Chrystusa. Może temu towarzyszyć modlitwa: „Pragnę Cię przyjąć, Panie, z tą samą czystością, pokorą i pobożnością, z jaką Cię przyjęła Twoja Najświętsza Matka, z duchem i żarliwością świętych”. Powtórzę tę modlitwę z wami przed Komunią.

Mówił kiedyś Chrystus o gościach weselnych, którzy będą pościć, kiedy zabiorą im pana młodego. Teraz wielu z was zapewne tak się czuje, jakby zabrano im Oblubieńca. Dlatego proszę, aby tegoroczny Wielki Post miał szczególny charakter. Tych, którzy są zdrowi, proszę: zacznijmy uczciwie post – taki, na jaki nas tylko stać. Chorych proszę o ofiarowanie ich cierpień Chrystusowi z prośbą o Jego miłosierdzie dla nas i całego świata. Może pozwoli znowu przystąpić do Stołu Pańskiego, jeśli nie w Niedzielę Palmową, to chociaż w Wielkanoc?

Dzisiejsza Ewangelia oprócz dialogu z Samarytanką odnotowuje również rozmowę Jezusa z jego uczniami. Chrystus mówi im o łanach bielejących do żniwa. Okres Wielkiego Postu jest zwykle dla kapłanów czasem wytężonej pracy – duchowych żniw. W tym roku wyglądać to będzie trochę inaczej. W parafiach nie będzie rekolekcji. Ale będzie możliwość spowiedzi, indywidualnych rozmów. Ludzie bałamuceni dotąd pokusą życia tak, jakby Bóg nie istniał, pewnie częściej niż kiedykolwiek wobec nowych wyzwań i zagrożeń będą stawiać księżom pytania o sens życia, cierpienia, śmierci i o wiarę zmartwychwstanie. Nie tylko będą pytać; będą oczekiwać od nas osobistego świadectwa. Spójrzmy – my kapłani – na to wyzwanie do dawania świadectwa jako na szansę, aby z Chrystusem służyć zbawieniu dusz, choćby ryzykując swoim zdrowiem i życiem. Może to właśnie jest okazja, aby zadośćuczynić Bogu i ludziom za grzechy nasze i naszych współbraci, które ostatnio tak bardzo obciążyły nasz Kościół. Kapłaństwo to przecież wszczepienie w Chrystusa, który nie mając grzechu, umarł za grzeszników.

Jakże aktualne staje się również wezwanie proroka Joela: „Między przedsionkiem a ołtarzem niechaj płaczą kapłani, słudzy Pańscy! Niech mówią: »Przepuść, Panie, ludowi Twojemu i nie daj dziedzictwa swego na pohańbienie«. Czemuż mówić mają między narodami: »Gdzież jest ich Bóg?«” ( por. Jl 2,17). Każdego wieczoru o godz. 20.30 w pustych i zamkniętych kościołach między ołtarzem i przedsionkiem mamy płakać przed Chrystusem: „Przepuść, Panie, ludowi Twojemu”, rozważając z Maryją kolejne części Różańca. Wiernych prosimy, aby w swoich domach towarzyszyli nam w tej modlitwie.

„Bóg nie chce śmierci grzesznika, tylko żeby się nawrócił i żył.” To co obecnie przeżywamy, nie może prowadzić do śmierci, tylko do nawrócenia. Powtórzę więc za św. Pawłem: „W imię Chrystusa prosimy, pojednajcie się z Bogiem”! (por 2Kor 5,20).

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter