Bóg jest większy
Jednym z najtrudniejszych doświadczeń dla abp. Hosera była nagonka rozpętana przeciwko niemu z udziałem suspendowanego już ks. Wojciecha Lemańskiego. We wspierających go mediach pojawiały się zarzuty najpodlejsze z podłych. Nie tylko o współwinę za rwandyjską rzeź, ale także o antysemityzm, a nawet o molestowanie seksualne. Kiedy Monika Olejnik na antenie TVN dopytywała wprost ks. Lemańskiego, czy arcybiskup go molestował, ten odpowiadał dwuznacznie i tajemniczo się uśmiechał. Obraz poszedł w świat. Dochodziło nawet do takich sytuacji, jak w kościele św. Dominika na warszawskim Służewie, gdzie reporterzy TVN uniemożliwili arcybiskupowi wygłoszenie kazania na nabożeństwie różańcowym w październiku 2013 r.
W tym samym czasie przyszło abp. Hoserowi zmierzyć się ze skandalami pedofilskimi i homoseksualnymi wśród podległych mu duchownych. Ci, którzy jeszcze niedawno z pozycji jego bliskich współpracowników mówili w mediach, że arcybiskup jest w rządzeniu diecezją zbyt łagodny, niebawem mogli się przekonać, jak bardzo w sprawach moralnych potrafi być zdecydowany. W oczyszczaniu szeregów kapłańskich z patologii nie miał względu na osoby. Często pozostawał w tej walce sam. Często nie wiedział, komu można zaufać. Ale trwał, powtarzając z wiarą swoje zawołanie biskupie: Maior est Deus – Bóg jest większy!
Ataki przypuszczone na niego z prawie wszystkich stron nie tylko go nie zniszczyły, ale jeszcze bardziej wzmocniły. Arcybiskup zaskarbił sobie wielki autorytet zarówno wśród członków polskiego episkopatu, jak i wśród wiernych. Jako przewodniczący Zespołu Ekspertów ds. Bioetycznych Episkopatu Polski był – zwłaszcza ze swym medycznym wykształceniem – prawdziwym oparciem dla inicjatyw pro-life. Stał się jednym z kilku hierarchów najczęściej cytowanych w mediach. Nie zaprzestał występować zdecydowanie w obronie rodziny, prawa do życia i prawdy.
Z innej perspektywy
Pierwsza nominacja jako specjalnego wysłannika papieża do Medjugorie – 11 lutego 2017 r. – nastąpiła w trudnym dla abp. Hosera czasie. Dopiero co zaczynał dochodzić do siebie po ciężkiej malarii, której nabawił się podczas wyjazdu do Rwandy w roku 2016. Choroba przez wiele dni była nierozpoznana. Jeszcze kilka godzin bez właściwego leczenia, a pacjent nie miałby żadnych szans na przeżycie.
– W ostatniej chwili uciekłem grabarzowi spod łopaty – śmieje się abp Hoser. Wówczas nikomu jednak nie było do śmiechu. Lekarze musieli wprowadzić go w śpiączkę farmakologiczną, w której przeleżał kilka tygodni. Gdy go wreszcie wybudzono, musiał się na nowo uczyć chodzić. Chciał zrezygnować z kierowania diecezją, a tu papież każe mu jechać do Medjugoria. Po intensywnej rehabilitacji pojechał tam na przełomie marca i kwietnia 2017 r.
Nie stanął po żadnej ze stron sporu, tylko po stronie Bożej sprawy i pielgrzymów z Medjugoria.
Z pierwszego wyjazdu powstał specjalny raport przeznaczony dla papieża. Nie wdając się w spór o prawdziwość lub fałszywość objawień, abp Hoser dokonał oceny duszpasterstwa prowadzonego w wśród pielgrzymów w Medjugoriu. Zauważył, że ma ono charakter chrystocentryczny i zdrowy co do zasady. Podkreślił rolę sprawowanego tam sakramentu pokuty i dokonujących się nawróceń. Zaproponował trochę usprawnień i korekt. Zgodnie ze swoją wrażliwością, w wielu wywiadach po tej misji mówił o potrzebie rozwoju tam duszpasterstwa przygotowującego do sakramentu małżeństwa i do uświadamiania ludziom jego świętości. Zasugerował integrację podejmowanych w Medjugoriu działań charytatywnych. Nie stanął po żadnej ze stron sporu, tylko po stronie Bożej sprawy i przybywających tam pielgrzymów. Szczególnie tych z Zachodu, dla których może być to jedyna szansa kontaktu z żywym Kościołem. Po tak wielu doświadczeniach życiowych i otarciu się o śmierć patrzy na wszystko z szerszej perspektywy.
– Całe swoje życie poświęciłem Kościołowi. Nowe zadania są więc niejako kontynuacją tego, co zawsze czyniłem – powiedział abp Hoser na antenie Radia Warszawa o swojej kolejnej nominacji do Medjugorie. Jakby rzeczywiście chodziło o coś zwyczajnego. Do zadań specjalnych zdążył się przyzwyczaić.