Pod koniec Ukrytego, ostatniej powieści Bronisława Wildsteina, jej bohater wyznaje: „PRL był ohydny […], ale prawie nigdy nie czułem się tak samotny i pozbawiony nadziei jak teraz”. Chyba nie raz słyszeliśmy podobne opinie: w czasach komunizmu wszystko było jasne, a dziś nic już jasne nie jest. Jeśli wielu ludzi tak odbiera rzeczywistość, to nie dlatego, że zabrakło nam ucisku, ale – ideałów. Nie intencji dobrych, gotowości do poświęceń, ale klarownych, wypływających z prawdy ideałów. Gdy serio traktujemy wartości cywilizacji chrześcijańskiej: odpowiedzialność narodów i ludzi przed Bogiem, cywilizację życia, prawa rodziny – nasze przekonania społeczne zaczynają łączyć się z życiem, a życie odnajduje kierunek.
Nieszczęściem społeczeństwa konsumpcyjnego jest niezdolność powiązania w jedną całość życia jednostki i życia społecznego, „zwykłego” życia i celu życia. Św. Tomasz w De Regno (II-3) pisze, że społeczeństwo ma ten sam cel, co poszczególni ludzie. Troszcząc się o dobro wspólne narodu, powinniśmy ludziom dawać to, co dla nas ważne. Wszystko, co dla nas ważne, ale przede wszystkim to, co najważniejsze.
Marek Jurek Idziemy nr 46 (427), 17 listopada 2013 r. |