Sportowe życie nie znosi i nie toleruje próżni.
fot. PAP/EPA/ANNA SZILAGYIA jednak mam wrażenie, iż w polskich skokach właśnie nastąpił moment, którego od bardzo dawna nie doświadczaliśmy. I jest to moment próżni. Pustki. Dziury. Na turniej Czterech Skoczni nasi reprezentanci nie jechali ani w roli faworytów, ani nawet kandydatów do miejsc blisko podium. Mało tego. W kadrze na prestiżowe zawody nie znalazł się mistrz Kamil Stoch, a nasz drugi utytułowany skoczek, Dawid Kubacki, pierwszy konkurs turnieju oglądał w roli widza, gdyż nie dał rady się do niego zakwalifikować. To pokazuje dobitnie, w jakim jesteśmy dziś miejscu. Dla wszystkich polskich kibiców skoków narciarskich to bardzo, bardzo trudny czas. Trudne momenty były już oczywiście w poprzednich latach, ale teraz już chyba nikt nie zaprzeczy, iż kryzys wyziera dosłownie z każdej strony. Nasi najlepsi zawodnicy odstają od czołówki. Ale najbardziej bolesne jest coś innego. Za ich plecami nie widać następców. Przesadzam? Suche fakty przekonują, iż tak właśnie jest. W połowie stycznia czeka nas Puchar Świata w Zakopanem. Jako gospodarze w tłustych latach mogliśmy zgłosić do zawodów ponad 10 zawodników. Dziś sytuacja diametralnie się zmieniła. Oczywiście trzeba pamiętać, że FIS zmniejszyła limity dla najmocniejszych krajów. Polsce przysługuje z tej puli pięć miejsc i właśnie tylu skoczków w biało-czerwonych barwach zobaczymy w Zakopanem. Tylko tylu. Nie udało się bowiem wywalczyć dodatkowych miejsc startowych poprzez Puchar Kontynentalny. Nawet w tej rywalizacji, na zapleczu elity, jesteśmy po prostu słabi. Nie można tego nazwać inaczej. Obraz polskich skoków jest taki, a nie inny. I niestety, musimy być przygotowani na chude lub bardzo chude lata. Stan zapaści jest faktem i doskonale wie o tym prezes związku narciarskiego Adam Małysz. Nasz wielki mistrz na pewno będzie szukał rozwiązań, lecz nawet on zdaje sobie sprawę, iż z próżnego…
Małysz po wyborze na szefa PZN mówił o sobie między innymi: „Jestem takim człowiekiem, który najpierw chce zacząć działania, a potem o nich opowiadać”. Działać trzeba, ale też nam wszystkim potrzeba wielkiej cierpliwości. Warto pamiętać jeszcze o jednym – kryzysy dotykały oraz dotykają również inne kraje, do niedawna będące potęgami w skokach narciarskich. Wiedzą coś o tym na pewno Finowie. Od zakończenia kariery przez Janne Ahonena mogą oni o jakichkolwiek sukcesach tylko śnić. Tylko te sny… coraz częściej przypominają koszmary. Aż trudno uwierzyć, iż przed rozpoczęciem sezonu reprezentanci tego kraju dowiedzieli się o pomyśle… dokładania do startów w Pucharze Świata. Udział własny skoczków miał wynosić 500 euro za weekend pucharowej rywalizacji. Wszystko z powodu problemów finansowych fińskiej federacji narciarskiej. Sytuacja zaiste niesłychana. Skoczkowie mieli dopłacać do własnej pracy. Absurd. Marne to pocieszenie, ale Polacy są jednak w lepszym położeniu niż Finowie. Mimo wszystko łatwiej będzie się wygrzebać z próżni sportowej niż tej finansowo-sportowej.