18 stycznia
sobota
Piotra, Małgorzaty
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Porzucone prawo do życia

Ocena: 0
239

Prezes największej partii opozycyjnej apeluje o powrót do „kompromisu” aborcyjnego. O czym to świadczy i co oznacza dla wyborców?

fot. PAP/Rafał Guz

Dziś, niemal dwadzieścia lat po jego śmierci, coraz mniej już pamiętamy św. Jana Pawła II, jego rolę w naszej historii: w odzyskaniu niepodległości, w mobilizacji opinii katolickiej (bez czego – w wolnym już państwie – nie byłoby przecież politycznej prawicy), w obronie prawa do życia i praw rodziny. Coraz mniej go pamiętamy, a jeszcze mniej słuchamy, choć przecież Ojciec Święty – jak każdy papież – poprzez swoje Magisterium nie przestaje mówić.

Wpływ cywilizacyjny Jana Pawła II był tym większy, z im większymi przeciwnościami musiał się mierzyć, z komunizmem, postkomunizmem, zradykalizowanym liberalizmem. Gdy Ojca Świętego zabrakło – jego dziedzictwo zaatakowano ze zdwojoną siłą. I jednocześnie ci, którzy powinni go bronić, ograniczyli się co najwyżej do obrony osoby papieża, a nie pamięci o jego społecznym orędziu.

 


ZASKAKUJĄCA DEKLARACJA

Szczególnym świadectwem odwrotu od dziedzictwa wojtyliańskiego jest – ogłoszony w „Tygodniku Solidarność” – apel Jarosława Kaczyńskiego o „kompromis w sprawach obyczajowych między myśleniem konserwatywnym a liberalnym”. Elementem tego kompromisu miałoby być wycofanie się z gwarancji prawa do życia (czyli w praktyce – prawa do urodzenia się), zawartego w orzecznictwie Trybunału Konstytucyjnego z lat 1997–2020. Jego początki prezes ignoruje, jego finał (już za rządów PiS, w Trybunale ukształtowanym przez PiS) uznaje za „błąd”. Proponowany „kompromis” Jarosław Kaczyński uznaje za rzecz oczywistą, dla której jedynym „problemem jest porozumienie się z tą drugą stroną” (czyli z obozem obecnej władzy), bo nie wiadomo, „czy ona jest zainteresowana kompromisem”.

Proceduralnie apel prezesa Kaczyńskiego można interpretować dwojako. Albo jako wezwanie do nieoglądania się na Konstytucję, albo jako propozycję zmiany Konstytucji wspólnie z PO. Trudno powiedzieć, co gorsze.

 


REALISTYCZNY NAKAZ

Stanowisko to otwarcie zaprzecza nie tylko zaleceniom, ale też analizom zawartym w „Evangelium Vitae”. Skłania więc do chwili namysłu nad argumentacją Jana Pawła II. Jego nauczanie moralne, odwołujące się najczęściej do nakazów naturalnej (czyli rozpoznawalnej rozumem) sprawiedliwości, zawsze bowiem było poparte wyjaśnieniem racji, a nie autorytarną perswazją odwołującą się do prywatnego rozeznania.

Papież wyjaśnia przede wszystkim, że obowiązek zaangażowania na rzecz prawa do życia wynika ze stanu naszej cywilizacji, gdy „stoimy wobec nadludzkiego, dramatycznego zmagania między złem i dobrem, między śmiercią i życiem, między «kulturą śmierci» i «kulturą życia»” (EV 28) i właśnie dlatego ani nie wolno uchylać się od zaangażowania, ani – co stanowi tym mocniejszy, że w istocie minimalny, nakaz – nie można „uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej” (EV 73) podważającej prawo do życia czy prawa rodziny.

Ktoś może nie zgodzi się z wyjściową przesłanką „Evangelium Vitae” i nietrudno spotkać katolików, którzy to robią. Trzeba mieć jednak świadomość, że stanowisko takie może, owszem, zakładać, że stoimy wobec „nadludzkich zmagań” PiS i PO w sprawie interpretacji katastrofy smoleńskiej, zmian w sądownictwie, finansowania partii politycznych, demokracji, integracji i władzy w ogóle. W tych sprawach nikt nie proponuje pragmatycznego kompromisu. Natomiast w planie cywilizacyjnym – co innego. To jak najbardziej możliwy jest „kompromis”, byle tylko „druga strona” się zgodziła. A kwalifikowanie dzisiejszych wyzwań cywilizacyjnych jako „zmagań między złem i dobrem, między śmiercią i życiem, między «kulturą śmierci» i «kulturą życia»” może po prostu zostać uznane za retoryczną, kaznodziejską przesadę.

Kto tak twierdzi, powinien jednak przemyśleć choćby to, że Komisja Europejska nie ogranicza się już do forsowania aborcjonizmu jako „prawa człowieka” na terenie Europy, ale krytykuje nawet amerykański Sąd Najwyższy i poszczególne parlamenty stanowe USA, które chcą bronić życia. Przyjęcie w tej sytuacji założenia, że nie dzieje się nic zobowiązującego do ustawicznego politycznego zaangażowania świadczyć może jedynie o zaczadzeniu wyborczą polityką, o pomieszaniu hierarchii ważności spraw i po prostu – o ignorowaniu rzeczywistości. Z realizmem społecznym nie ma nic wspólnego.

 


JAK WPŁYNĄĆ NA PREZESA?

Osiem lat temu, gdy kierowałem jeszcze Prawicą Rzeczypospolitej, rozmawiałem z wybitnym przedsiębiorcą, wspierającym Prawo i Sprawiedliwość i prasę radykalnej centroprawicy. Załamywał ręce nad tym, że Prezes nie chce bronić życia. Pytał mnie, „co robić, żeby to zmienić”.

Odpowiedziałem mu, że to proste – „niech Pan zacznie popierać Prawicę Rzeczypospolitej”. Uśmiechnął się, jakbym żartował albo chciał forsować przy okazji swój polityczny interes. „Niech się Pan nie boi” – uspokoiłem go, „nie musi Pan na nas głosować”. Prezes jest wrażliwy na reakcje zwolenników, bo to przecież źródło władzy. Jeśli zobaczy, że rośnie poparcie dla innej partii, natychmiast zacznie to brać pod uwagę i przynajmniej udawać, że podziela zasady konkurencji. Podróbka z reguły jest dużo gorsza niż oryginał, jednak musi być jakoś podobna, więc – po takim przejściowym zawieszeniu poparcia – łatwiej będzie Panu głosować na poprawiony PiS.

Mówiłem to bezinteresownie do mego znajomego, by uświadomić mu mechanizm polityki PiS i przypomnieć, że zmiany społeczne należy zawsze zaczynać od siebie. Dziś mogę to równie bezinteresownie powtórzyć, tym bardziej że od lat nie prowadzę czynnej polityki.

 


PAPIEŻ WYJAŚNIA

Warto zastanowić się też, dlaczego Jan Paweł II – niezależnie od całej warstwy dotyczącej etyki działań parlamentarnych – tak mocno twierdził, że również nigdy nie wolno „uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej [przeciwnemu życiu] prawu”? Po pierwsze dlatego, że opinia publiczna może pozostać wolna w swych ocenach nawet tam, gdzie naprawa porządku ustawowego napotyka na polityczne czy społeczne przeszkody. Przede wszystkim zaś dlatego, że opinia publiczna – w państwie w ogóle, a w systemie demokratycznym w szczególności – jest osobną instytucją, a właściwie – instancją wobec instytucji nadrzędną. Bez niej każda norma prawna obumiera, z nią – każdy postulat pozostaje aktualny, póki sama opinia publiczna nie obumrze. Dlatego nie wolno jej demobilizować i rozkładać.

To bowiem prowadzić będzie nie tylko „do osłabienia niezbędnego sprzeciwu wobec zamachów na życie”, ale również „doprowadzi niepostrzeżenie do coraz powszechniejszego ulegania permisywnej logice” (EV 74).

To powinni sobie jak najszybciej uświadomić politycy PiS, których deklaracja Prezesa zobowiązuje do wyraźnego sprzeciwu wobec swego lidera.

 


SKORO SĄ WYBORY

Owszem, jesteśmy w sytuacji szczególnej. Choć warto pamiętać, że Prawo i Sprawiedliwość, a zwłaszcza jego przywódca, od lat dbali o to, by sytuacja była „szczególna” bez przerwy. By na przykład w niczym nie przypominała uspokojenia politycznego sprzed trzydziestu lat, z czasów gabinetu Hanny Suchockiej. Na tym właśnie, na podtrzymywaniu tej politycznej gorączki wokół wyborczych walk o władzę, polega istota radykalnej centroprawicy.

Ale niezależnie od tego, jak do tego doszliśmy, dziś stawka jest rzeczywiście wielka. W ostatnich latach obóz liberalno-lewicowy uległ daleko idącej radykalizacji. Co w tej sytuacji, skoro skuteczny polityczny sprzeciw jest konieczny?

Na szczęście mamy dwie opcje – Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Konfederacja wprawdzie nie stała się wyraźną alternatywą ideową dla PiS, czego przykładem jest brak wyraźnego sprzeciwu wobec propozycji Jarosława Kaczyńskiego. Jest jednak porównywalną alternatywą wyborczą. Możliwość wyboru spośród dwóch partii i dwóch kandydatów daje realną podstawę dla samodzielności opinii katolickiej.

Nie chodzi więc o to, by dezaprobata dla aktów takich, jak apel Kaczyńskiego, przeradzała się w desperację. Musimy głosować, by osłabić władzę obecnego rządu i jak najszybciej odsunąć go od władzy. Ale musimy głosować realistycznie, po pierwsze wiedząc, że mamy wybór – Mentzen lub Nawrocki – i że któregokolwiek z tych dwóch kandydatów poprzemy, nie powinniśmy popadać w przesadny entuzjazm. Choć poprzeć należy obu, jeżeli w drugiej turze znajdzie się ten, na którego nie głosowaliśmy w pierwszej. Tak trzeba głosować: z determinacją, bez egzaltacji.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Publicysta, historyk, przez wiele lat czynny polityk; był m.in. marszałkiem Sejmu w latach 2005-2007, przewodniczącym KRRiTV, posłem do Parlamentu Europejskiego.

- Reklama -

NIEDZIELNY NIEZBĘDNIK DUCHOWY - 19 stycznia

II Niedziela zwykła
+ Czytania liturgiczne (rok C, I): J 2, 1-11
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego) 
+ Komentarz „Idziemy” - Tylko dla wybranych
Nowenna do św. Agnieszki - 12-20 stycznia
Nowenna do św. Wincentego Pallottiego - 13-21 stycznia

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Najczęściej czytane artykuły



Najwyżej oceniane artykuły

Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter