Podczas Mszy inauguracyjnej jest pewien szczególny moment. Przed wspólnym wyznaniem wiary profesorowie mówią na głos: „My, wykładowcy, będziemy się angażować, by zawsze zachować jedność z Kościołem, tak w słowie, jak i w sposobie działania”. Nie chodzi tutaj tylko o jedność z biskupami i z papieżem, choć jest ona czymś podstawowym dla jezuickiej uczelni, ale o czucie z całym Kościołem w jego różnorodnych przejawach na całym świecie. Bycie blisko wiary i życia Kościoła jest tym bardziej ważne, że na Gregorianie (nie licząc jednostek afiliowanych) studiuje 2,5 tysiąca studentów z ponad 100 krajów. Raz po raz otrzymujemy wiadomość, że ktoś z naszych dawnych absolwentów został mianowany biskupem. Możemy też poszczycić się niemałym gronem błogosławionych i świętych, którzy studiowali na Gregorianie. Jedność z Kościołem nie jest jakimś ograniczeniem. Wręcz przeciwnie, dla kogoś, kto chce być wykładowcą na katolickiej uczelni, rzeczywista więź z Kościołem powszechnym otwiera wciąż nowe perspektywy autentycznej wiary, a zarazem chroni przed uleganiem przemijającym modom tego świata.
Dwa dni przed inauguracją, podczas spotkania jezuitów wykładających na Gregorianie, zastanawialiśmy się wspólnie nad przemówieniem, jakie papież wygłosił 22 września w Cagliari na Sardynii, na tamtejszym Wydziale Teologicznym. Franciszek wskazał na trzy aspekty: uniwersytet jako miejsce rozeznawania; uniwersytet jako miejsce, w którym wypracowuje się kulturę bliskości i dialogu; oraz uniwersytet jako miejsce formacji do solidarności. Nie wolno – stwierdził papież – uciekać od rzeczywistości w jakieś ideologie i przesądy, ale trzeba starać się czytać rzeczywistość, kompetentnie, w oparciu o duchowe i etyczne kryteria.
Tutaj pojawia się jednak pewien problem. Otóż niektórzy interpretują tego rodzaju zachęty do nieuciekania od rzeczywistości zupełnie na opak, jako wezwanie do ulegania panującym ideologiom. Po II wojnie światowej wielu ludzi nauki i kultury uległo komunizmowi, bo stwierdzili, że taka jest rzeczywistość i trzeba ją przyjąć, gdyż opór niczego nie da. Dziś wielu ulega „salonowym mądrościom”, że np. europejskość to wprowadzenie małżeństw homoseksualnych, a rozsądny profesor nie może pytać zbyt dociekliwie o przyczyny katastrofy smoleńskiej, bo przecież wszystko już wiadomo. Tym bardziej trzeba podkreślić, że otwarcie na rzeczywistość nie oznacza karierowiczostwa i cynizmu.
Uniwersytety, szczególnie wydziały humanistyczne, przeżywają dziś kryzys, którego korzeni można szukać w rewolucji kulturowej roku 1968. Uczelnie zostały zarażone wirusem politycznej poprawności, różnymi popłuczynami marksizmu, ideologiami gejowskimi, feministycznymi, genderowymi. To wszystko ma tyle wspólnego z rzeczywistością, co miał komunistyczny „światopogląd naukowy”. W tym kontekście jeszcze większa i ważniejsza jest rola uniwersytetów katolickich.
Dariusz Kowalczyk SJ |