Polskie cmentarze znane są w całej Europie jako nekropolie przyozdabiane kolorowymi kwiatami i tysiącami płonących zniczy, które szczególnie w listopadowe wieczory oświetlają całe dzielnice miast, miasteczka i wsie. Na obcokrajowcach, którzy w tym czasie przebywają w Polsce, robi to szczególne wrażenie, zwłaszcza że na wielu cmentarzach na Zachodzie nie można zapalać zniczy, a o znajdujące się na nich groby dbają specjalne firmy. Za zapalenie znicza można niekiedy nawet zapłacić karę albo spotkać się oko w oko ze strażą pożarną wezwaną do „zagrożenia pożarowego”. Zresztą, w zachodnich krajach coraz bardziej zanika cały obrządek związany w pochówkiem zmarłego oraz z późniejszym nawiedzaniem grobów. O śmierci, która czeka każdego z nas, mówi się niewiele bądź wcale, chyba że w kontekście zgonu znanej osoby. Śmierć to nieprzyjemny temat, bo dotyka samej istoty naszego życia, czyli tego, po co na tym świecie jesteśmy i jaki jest cel naszej ziemskiej pielgrzymki. O tym wielu nie chce myśleć i nie chce pamiętać.
Dlatego uwaga, jaką w okolicach Wszystkich Świętych i Dnia Zadusznego poświęca się w Polsce pamięci zmarłych, budzi zdziwienie u innych nacji. Nawet dla nas samych nawiedzanie cmentarzy w oktawie Wszystkich Świętych jest szczególnym doświadczeniem. Głęboko odczuwa się wówczas wspólnotę ze świętymi, bo przecież wielu z tych, którzy poprzedzili nas w ziemskiej wędrówce, jest już w niebie. Istnieje także łączność duchowa z naszymi bliskimi, którzy odeszli, a których nosimy w sercu. Oprócz modlitwy ofiarowanej za nich w wypominkach czy osobistej refleksji modlitewnej przynosimy na cmentarz kwiaty i znicze, by pozostał na grobach namacalny znak naszej pamięci.
I tu, wraz z rozwojem biznesu cmentarnego, powstał problem gromadzenia i wywożenia śmieci, które po tej rzeczowej pamięci pozostają. Wiele osób nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak wysokie są opłaty za wywóz cmentarnych odpadów, które narastają w zastraszającym tempie i nie mogą się rozłożyć, gdyż gros z nich wykonanych jest z plastiku. Zresztą, te plastikowe wieńce i tzw. znicze czy lampiony ani nie są estetyczne, ani nie tworzą atmosfery refleksji nad przemijaniem. Oczywiście, każdy pragnie wyrazić pamięć o swoich bliskich na swój sposób, ale czy prześciganie się w zastawianiu grobu niezliczoną liczbą dekoracji nagrobkowych jest prawdziwie jej wyrazem? I komu ma służyć? Bo raczej nie zmarłym. Bardziej ludziom żyjącym, którzy w ten sposób zaspokajają swoją potrzebę zrobienia czegoś dla swoich bliskich, którzy odeszli już z tego świata, a dla których nic innego uczynić już nie mogą.
Ale czy naprawdę tak jest? Otóż można uczynić o wiele więcej, niż zagracać grób ogromnymi lampionami w najrozmaitszych kształtach, które niewiele mają wspólnego z symbolem wieczności, raczej z kiczowatym konsumpcjonizmem również w tej branży. Można przecież – co czynią harcerze na opuszczonych grobach – zapalić jeden gliniany znicz, a zamiast sztucznych wiązanek położyć kilka gałązek świerkowych lub chryzantem. Bo nie w liczbie dekoracji siła, ale w mocy modlitwy za tych, którzy odeszli do wieczności. Pamiętajmy o tym, kiedy będziemy wybierać się na groby naszych bliskich, którym niewiele pomogą stosy dekoracji nagrobnych, ale którzy liczą na naszą modlitwę, a zwłaszcza na odpusty. Te zaś możemy uzyskać każdego dnia w oktawie Wszystkich Świętych. To naprawdę wielki dar, jaki możemy ofiarować naszym bliskim. Dużo większy niż kosztowne ozdoby, które kilka dni później skończą na śmietniku. I jeszcze dobitniej pokażą prawdę o przemijaniu wszystkiego, co ziemskie.