Sto lat temu, w Rewie wciągnięto polską banderę na dziesięciu szkutach, należących do miejscowych Kaszubów. W tym samym czasie pojawił się pierwszy pełnomorski parowiec pod polską banderą: SS „Kraków”.
Zaczynaliśmy od zera. Posiadaliśmy zaledwie 140 km wybrzeża. Dziś mamy 440 km, z trzema dużymi portami: Gdańskiem, Gdynią i Szczecinem (łącznie ze Świnoujściem) oraz kilkoma mniejszymi, jak Kołobrzeg; ze stoczniami, flotą handlową i rybacką. Gospodarka morska stała się ważnym elementem całej polskiej ekonomiki.
Oczywiście, jak każda gałąź gospodarki, ma swoje problemy. Porty rozwijają się znakomicie, ale statków pod polską banderą jest bardzo niewiele; stocznie prywatne mają się nieźle, lecz państwowe nie najlepiej. Jaka jest sytuacja i czego możemy się spodziewać w przyszłości? A pamiętajmy, że aż 80 proc. światowego handlu odbywa się drogą morską, jest więc o co walczyć.
– Od powołania ministerstwa [w 2015 r. – przyp. red.], które w swoich kompetencjach skonsolidowało zarządzanie gospodarką morską, żeglugą śródlądową i gospodarką wodną, udało się odbudować siłę tych branż – mówi tygodnikowi „Idziemy” minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk. Jak podkreśla, polskie porty morskie dynamicznie się rozwijają, przeładowują coraz większe i z roku na rok rekordowe ilości towarów, a także rozpoczęły lub prowadzą ogromne inwestycje.
– Polskie porty w 2018 r. wygenerowały z podatków aż 40 mld zł do budżetu państwa, to niemal 10 proc. rocznego budżetu naszego kraju. Prowadzimy inwestycje, takie jak pogłębienie toru wodnego Świnoujście-Szczecin do 12,5 m czy przekop Mierzei Wiślanej, a porty rozbudowują infrastrukturę. W Gdańsku niedługo rozpocznie się budowa Portu Centralnego, w Gdyni powstanie Port Zewnętrzny, a w Świnoujściu terminal kontenerowy. To wszystko sprawia, że polska gospodarka morska bardzo dynamicznie się rozwija i będzie rozwijać w kolejnych kilku latach – dodaje minister Gróbarczyk.
PORTOWY SUKCES
Niewątpliwie najjaśniejszym punktem na mapie gospodarki morskiej są właśnie porty. Przeładunki w nich zwiększyły się w 2019 r. do 108,3 mln ton z 105,7 mln ton w roku poprzednim. To wzrost o 2,4 proc., który oznacza, że po raz drugi w historii przeładunki przekroczyły 100 mln ton. Pomiędzy rokiem 2017 i 2018 wzrost był jeszcze szybszy, bo wynosił prawie 16 proc.
Najlepsze rezultaty odnotował Gdańsk (ponad 27 mln ton), nieco słabsze Gdynia, a najsłabsze odnotował Szczecin wraz ze Świnoujściem. „Jeśli tę tendencję uda się utrzymać, to port gdański wejdzie do rankingu dwudziestu największych portów Europy” – mówił Radiu Gdańsk dyrektor handlowy Zarządu Morskiego Portu Gdańsk Adam Kłos. Obecnie na czele największych portów Bałtyku są Ust-Ługa (160 km na zachód od Petersburga, niedaleko granicy z Estonią), Petersburg i Primorsk (130 km na północny zachód od Petersburga, blisko granicy z Finlandią). Przy utrzymaniu obecnego tempa wzrostu przeładunków, można liczyć na wyprzedzenie Primorska. W ten sposób Gdańsk znalazłby się w pierwszej dwudziestce w Europie oraz na podium na Bałtyku.
Od kilku lat porty co roku biją rekordy, jeśli chodzi o ilość przeładunków. Wiadomo jednak, że aby utrzymać wzrost, konieczne są nowe inwestycje – choć np. port w Gdańsku jest stale wielkim placem budowy. Ministerstwo Gospodarki Morskiej planuje na te cele przeznaczyć w najbliższych latach 25 mld zł. W dalszej kolejności niezbędna jest poprawa infrastruktury dojazdowej do portów, co powinno nastąpić najwcześniej za około cztery lata. To zaś powinno pozwolić na pozyskanie ładunków tranzytowych.
PRZYWRÓCIĆ POLSKĄ BANDERĘ
Chociaż porty rozwijają się znakomicie, to znacznie gorzej jest z naszą marynarką handlową. Jeśli za sukces uznać podniesienie we wrześniu 1919 r. polskiej bandery na nowym statku, należącym do Oktan Energy V/L Service, firmy ze Szczecina zajmującej się handlem paliwami płynnymi i dostawą paliw na statki (bunkrowaniem), to jest to osiągnięcie dość skromne. Jak podawała TVP Szczecin, armator liczy, że projekt przywrócenia polskiej bandery w żegludze międzynarodowej (opracowany w Narodowej Radzie Rozwoju przy Prezydencie RP) będzie kontynuowany i dojdzie do zmiany przepisów, które pozwolą naszemu krajowi konkurować na rynku światowym. Niestety, na razie polska bandera po prostu się nie opłaca.