26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Tajemnica zła

Ocena: 4.9
1177

Kiedy się patrzy na pełną okrucieństw wojnę i ból niewinnych, nasuwa się pytanie: Skąd się bierze zło? I jaki sens ma cierpienie? Z pomocą szukającym odpowiedzi przychodzi Dobra Nowina.

fot.PAP/EPA/ERDEM SAHIN

6 lutego tragiczne w skutkach trzęsienie ziemi nawiedziło południowo-wschodnią Turcję i północno-zachodnią Syrię. Zginęły dziesiątki tysięcy ludzi. Gdy patrzy się na ludzi opłakujących tragiczną śmierć swoich bliskich, staje się to kolejną „okazją” do rozważań nad tajemnicą cierpienia. Taka refleksja rodzi się zapewne w wielu z nas za każdym razem, gdy dowiadujemy się o nieszczęściach, które spadają na Bogu ducha winnych ludzi, a zdarzają się one na świecie niemal nieustannie.

Wystarczy wziąć pod uwagę chociażby to, co od roku dzieje się za naszą wschodnią granicą. Wojna w Ukrainie pochłonęła już ponad 200 tys. ofiar. Giną nie tylko żołnierze po obu stronach frontu, lecz także cywile, w tym kobiety i dzieci. Liczba udokumentowanych zbrodni wojennych jest ogromna i stale rośnie. W obliczu tego typu tragedii nie da się zaprzeczyć, że zło jest czymś realnym. Pod wieloma postaciami: wojen, katastrof, kataklizmów, chorób, śmierci, przestępstw itp. jest doświadczeniem powszechnym. Dlatego domaga się jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia.

 


DEFICYT DOBRA

Skąd zło? Jaka jest jego przyczyna? Czy można je pokonać? W jaki sposób? Z tymi pytaniami, a szczególnie z pytaniem „unde malum?” („skąd zło?”), mierzyła się – i nadal mierzy – również filozofia, a więc dziedzina nauki, która stara się odpowiedzieć na najbardziej fundamentalne pytania. Kwestia zła staje się szczególnie doniosła w tych systemach filozoficznych, które zakładają, że cały realny świat ma ostateczne źródło swego istnienia w dobrym Bogu. Uznanie istnienia zła, przy jednoczesnym założeniu, że pierwsza przyczyna rzeczywistości jest absolutnie dobra, a nawet że jest samym Dobrem, rodzi niemałe trudności, szczególnie w umysłach ludzi wierzących. Klasycznym tekstem, w którym te trudności zostały wprost wyeksponowane, jest fragment „Wyznań” św. Augustyna: „Dobry jest Bóg i bezwzględnie lepszy od wszystkiego, co stworzył […] Skąd więc jest zło? W jaki sposób do tego świata się wkradło? Jaki jest jego korzeń? Co jest jego nasieniem? […] Bo przecież Bóg stworzył wszystkie rzeczy, a będąc dobry, stworzył je jako dobre”.

Dzieje ludzkiej myśli ukazują wiele różnych prób racjonalnego wyjaśnienia faktu zła. Niektórzy filozofowie uważali, że zło jest w gruncie rzeczy czymś pozornym, czemu nie należy poświęcać nadmiernej uwagi. To przekonanie odnajdziemy już w starożytności, u takich myślicieli, jak Parmenides, Heraklit czy Epikur. Ten ostatni na przykład bagatelizował zło, uważając, że to wyobraźnia ludzi i ich lęki nadają mu realny status, podczas gdy rozum uczy, według niego, że lęki przed tym, co ludzie uznają za zło, są albo bezpodstawne, albo łatwe do zniesienia. Inny grecki filozof, Sokrates, naiwnie uważał, że zło jest skutkiem ignorancji i że wystarczy wiedzieć, co jest dobre, by to dobro czynić. Jednak najbardziej optymistyczną interpretację fenomenu zła zaproponował nowożytny myśliciel Gottfried Leibniz. Według niego nasz świat jest najlepszy z możliwych, a zło, które jest w nim obecne, nie niszczy porządku, który w nim panuje, lecz przeciwnie – stanowi konieczny element jego ładu i harmonii. Inni myśliciele proponowali z kolei skrajnie pesymistyczną koncepcję zła. Do ich grona z pewnością zaliczyć można żyjącego w XIX w. niemieckiego filozofa Arthura Schopenhauera. Według niego zło jest immanentną właściwością naszego świata, w którym rządzą egoizm i partykularyzm: „Świat jest piekłem, a ludzie są na nim z jednej strony cierpiącymi duszyczkami, a z drugiej – diabłami”.

Z pytaniem „unde malum?” zmierzył się również jeden z najwybitniejszych myślicieli chrześcijańskich – św. Tomasz z Akwinu. Według tego wielkiego filozofa i teologa już z samego faktu, że coś realnie istnieje, że jest bytem, wynika, że to coś jest dobre: „dobro jest zamienne z bytem” („bonum convertitur cum ente”), zło zaś nie jest „czymś”, to znaczy nie posiada pozytywnej natury, lecz jest jedynie deficytem dobra. Tłumaczy się wyłącznie naturą podmiotu, w którym się uobecnia. Czy dziura w ubraniu jest czymś złym? Owszem – odpowiedziałby zapewne św. Tomasz – lecz sama w sobie jest ona niczym. Istnieje tylko ubranie, w którym uobecnia się pewien bytowy brak.

 


ODPOWIEDŹ JEZUSA

Czy jednak wyjaśnienie zła jako braku dobra jest wystarczające, zwłaszcza wobec pytania: skoro Bóg jest dobry, to skąd zło na świecie? Jaki sens ma jego najbardziej uciążliwa forma, czyli cierpienie? Wobec faktu cierpienia trudno nie poczuć się bezradnym intelektualnie. Widok grymasu bólu na twarzy osoby cierpiącej, ogromnego bólu, którego nie można uśmierzyć, a wszelkie słowa pocieszenia wydają się w takiej sytuacji ubogie i zupełnie nieadekwatne, uświadamia każdemu, kto zmaga się intelektualnie z istnieniem zła w formie cierpienia, jak dalece niewystarczające są próby teoretycznego uchwycenia jego sensu. Jeszcze żaden filozof, choć przecież próbowało wielu, nie przedstawił przekonującej teorii, w której znalazłaby się odpowiedź na pytanie o sens cierpienia. Skąd bierze się ta bezradność? Być może stąd, że gdy stawiamy sobie pytania o sens cierpienia, własnego bądź cudzego, zbyt często szukamy na nie odpowiedzi wyłącznie na drodze czysto rozumowej, jakbyśmy chcieli rozwiązać dręczący nas problem, a nie uczestniczyć w tajemnicy. Tymczasem, jak uczył francuski filozof Gabriel Marcel, tajemnicy, a zwłaszcza tajemnicy cierpienia, nie można redukować tylko do intrygującego zagadnienia. Nie da się jej bowiem rozjaśnić samym czystym intelektem, nawet jeśli dzięki niemu jesteśmy w stanie wspiąć się na wyżyny filozoficznego poznania. Można jednak coraz bardziej świadomie w niej uczestniczyć, by w ten sposób stopniowo ją poznawać i zgłębiać, nie samym tylko rozumem, lecz nade wszystko sercem – w świetle ufnej wiary, najbardziej zaś w świetle miłości, która „wszystko znosi”.

Sądzę, że właśnie takie podejście do fenomenu ludzkiego cierpienia proponuje w Ewangelii Jezus, choćby w tej scenie, gdy uczniowie pytają Go o przyczynę cierpienia pewnego człowieka, niewidomego od urodzenia, którego ujrzeli, gdy obok niego przechodzili: „Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice?” (J 9, 2). Nietrudno zauważyć ukryte w tym pytaniu założenie, którym było powszechne w tamtych czasach przekonanie, że cierpienie jest karą za uczynione zło. Jezus jednak stanowczo odrzuca takie myślenie: „Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale stało się tak, aby się na nim objawiły sprawy Boże” (J 9, 3). Chrystus w swojej odpowiedzi wyraźnie przesuwa akcent z poziomu przyczyny sprawczej na poziom przyczyny celowej – nie pytanie „dlaczego?” jest tutaj ważne, lecz pytanie „po co?”, czyli pytanie o cel, ostatecznie zaś pytanie o sens.

Ludzie wierzący potrafią dostrzec sens swego cierpienia, tzn. umieją zobaczyć, co w ich cierpieniu jest ową „sprawą Bożą”, która w nim się objawia. To odkrycie pomaga im w przyjęciu tego, co bolesne i co po ludzku było bardzo trudne do przyjęcia. Oczywiście, nie wszyscy, którzy cierpią, zwłaszcza ci, których dotknęło jakieś naprawdę wielkie nieszczęście, są w stanie tak od razu dostrzec sens tego doświadczenia. Czasami potrzebne są całe lata, by można go było odkryć, a niekiedy zdarza się, że człowiek przeżywa całkowitą bezradność i nie może go zobaczyć. Pozostaje wówczas trudna wiara, że to cierpienie, doświadczone w przeszłości bądź doświadczane aktualnie, na mocy słów Jezusa ma jakiś głęboki, obiektywny sens, nawet jeśli nie jest on zauważalny ani zrozumiały na poziomie subiektywnych odczuć. Jestem jednak przekonany, że temu, kto wierzy, Bóg udziela światła, aby mógł uchwycić sens cierpienia, a przede wszystkim udziela mu siły, by to cierpienie potrafił przyjąć i był w stanie je udźwignąć. Wiele razy przekonałem się – zwłaszcza gdy posługiwałem jako kapelan w Zakładzie Opieki Leczniczej – że ci, którzy wierzą w Boga, którzy się do Niego modlą, łatwiej znoszą różnego typu fizyczne i psychiczne udręki.

Ci natomiast, którym brakuje perspektywy chrześcijańskiej wiary, gdy doznają cierpienia – także tego będącego skutkiem działania złych mocy – doświadczają z reguły bezradności i frustracji, siłą rzeczy bowiem rodzą się w nich pytania, które muszą pozostać bez odpowiedzi. Cierpienie jawi się wówczas jako niesprawiedliwy wyrok ślepego losu, jako niezrozumiała anomalia natury bądź dowód na istnienie złego fatum. Ono samo staje się złem, które pokonuje człowieka, odzierając go z nadziei i radości życia. W takim wypadku nic nie pomoże najbardziej nawet wyrafinowana „świecka” filozofia. Z drugiej strony bolesne i trudne doświadczenia mogą w sercu człowieka niewierzącego spowodować powstanie szczeliny, przez którą będzie w stanie przedostać się promień Bożej łaski i sprawić, że otworzy się ono na Dobrą Nowinę, która jedyna ma moc wyzwolić od lęku przed pesymizmem i wszechobecnym złem: „Jeśli będziecie moimi uczniami, poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”. Ta prawda w szczególny sposób objawia się w osobie Jezusa, który cierpiąc i umierając na krzyżu, swoim przykładem wskazał na odkupieńczy sens cierpienia. Cierpienie przeżywane w łączności z Chrystusem przestaje być niesprawiedliwym zrządzeniem losu, a staje się niezwykle skutecznym środkiem uświęcenia, prowadzi do głębokiej duchowej przemiany.

Wiele złych rzeczy dzieje się na świecie niemal na naszych oczach – ludzie giną na wojnie w Ukrainie, umierają pod gruzami zawalonych domów w Turcji i w Syrii. Są to wydarzenia, które budzą w nas lęk i smutek. Z podobnymi uczuciami zapewne przyszli do Jezusa Jego uczniowie, gdy opowiedzieli mu o osiemnastu ludziach, na których zwaliła się wieża w Siloe i zabiła ich (Łk 13, 4-5). Jezus wezwał ich wówczas do tego, by to tragiczne wydarzenie odebrali jako wezwanie do swego osobistego nawrócenia. Ostatecznie tylko otwierając się na bliskość Boga, można we własnej słabości doświadczyć Jego mocy: „Przyjdźcie do mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Autor jest doktorem fi lozofi i, proboszczem parafii św. Marka Ewangelisty w Warszawie

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter