Pamięć Boga jest miłująca.

Każdy z was, młodzi przyjaciele,
znajduje też w życiu jakieś swoje „Westerplatte”.
Jakiś wymiar zadań, które musi podjąć i wypełnić.
(…) Wreszcie – jakiś porządek prawd i wartości,
które trzeba „utrzymać” i „obronić”.Jan Paweł II
Dla osoby w podeszłym wieku, dla której zapominanie przestało być anegdotą, a stało się nawykiem, nic nie może być większą nadzieją niż istnienie pamięci zdolnej pomieścić w nieomylnym repozytorium wszystkie utracone wspomnienia. Był taki okres, że od czasu do czasu zgodnie z zaleceniami nagrywało się to, co istotne, na płytach CD, aby te osobiste skarby nie przepadły na zawsze. Potem przyszło rozczarowanie, gdy okazało się, że taka pamięć starczyła tylko na kilka lat. Nawet papier okazał się trwalszym nośnikiem. Teraz pokładamy ufność w czymś mniej materialnym, ponieważ zbiór naszych skarbów przechowujemy w „chmurze”. Czy naprawdę wierzymy, że ta chmura nie rozpłynie się jak ulotna mgiełka?
Amerykański fizyk i transhumanista Frank Tipler (1947) twierdzi, że nauka da nam życie wieczne. Nastąpi zmartwychwstanie technologiczne, będzie to powrót do życia wirtualnego, bo materialnie nie będzie miejsca, by wszystko pomieścić. Tripler dochodzi do wniosku, że wszystkie awatary ludzkiego życia, choćby najdłuższego i najbogatszego, można opisać za pomocą dziesięć do 45 potęgi (1045) bitów informacji. Zapisano by tam każde westchnienie, pragnienie, sekunda po sekundzie, a nawet proces urodzin, rozwoju i śmierci każdej cząsteczki ludzkiego ciała. Wszystko, absolutnie wszystko, zarówno to, co materialne, jak i to, co duchowe – o ile to ostatnie da się przełożyć na słowa, gesty i doświadczenia, które można opisać.
Dla podejścia niematerialistycznego takie nagromadzenie informacji nie obejmowałoby sumienia, własnego ja, duszy itd. Ale zawierałoby historię wszystkich działań i namiętności ludzkiego ducha. Jest to oczywiście fantastycznie duża liczba: dziesięć, za którym następuje czterdzieści pięć zer. Aby uzmysłowić sobie skalę tej liczby, wystarczy dodać jeszcze trzydzieści pięć zer, aby policzyć ostatni atom we wszechświecie.
Bóg natomiast jest nieskończony. W każdym zakątku Jego pamięci uwzględniony jest nie tylko ostatni włos poszczególnego człowieka, ale także wszelkie szczegóły, rozmowy, gesty, kichnięcia, czkawki, wybuchy wściekłości, nieokreślone dyskomforty i dobre samopoczucie, chwile chwały i uniesienia lub miłosnej czułości…, które były, są i będą w pielgrzymowaniu „na tym łez padole”. Ta pamięć pozostanie doskonale zachowana i niezatarta na wieki wieków. Ale najwspanialszą rzeczą nie jest to, że jest nieskończona i najwierniejsza, lecz to, że przede wszystkim pamięć Boga jest miłująca.