27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Modlitwa w praktyce

Ocena: 4.8
496

Kiedy doświadczamy wewnętrznej oschłości, dobrze jest sięgać po teksty modlitwy, do których mamy zaufanie. - mówi Józef Augustyn SJ w rozmowie z Ireną Świerdzewską

fot. Dominik Nienartowicz

Jezus przestrzega nas, byśmy na modlitwie nie byli gadatliwi.

Jezus nie chce zamykać nam ust, gdy z Nim rozmawiamy. Nie sądzę, byśmy mieli czuć się winni wobec Boga, gdy dużo do Niego mówimy. Wrażliwość i otwartość na Boże natchnienia należy do samej istoty modlitwy, stąd też Chrystus pragnie, byśmy nie tylko do Niego wiele mówili, ale także, a może przede wszystkim, byśmy Go słuchali.

W chwilach cierpienia i różnorakich udręk bywamy pełni gwałtownych emocji. Potrzebujemy wówczas wielu słów, by wyrzucić z siebie wszystko, co nam dolega. Nie trzeba wówczas ich liczyć, ale troszczyć się, by były one prawdziwe, szczere, wyrażały oddanie, miłość, nadzieję. Sięgając po modlitwy ustne, winniśmy troszczyć się o to, by odmawiać je z uwagą, powoli. Podkreślmy z naciskiem: modlitwy ustne są bardzo ważne
w naszym życiu duchowym. Kiedy doświadczamy wewnętrznej oschłości, pustki, dobrze jest sięgać po sprawdzone teksty modlitwy, do których mamy zaufanie.

 

Niektóre modlitwy świętych czy mistyków są trudne. Mało je nieraz rozumiemy, brakuje nam teologicznego przygotowania.

Nie szkodzi. Nie chodzi najpierw o wiedzę, ale o miłość, zaufanie i czystość serca.

W okresie formacji zakonnej mieszkałem rok w środowisku osób niepełnosprawnych intelektualnie w L’Arche w Trosly-Breuil we Francji. Codziennie wspólnie uczestniczyliśmy w Eucharystii, trwaliśmy na adoracji eucharystycznej. Nieraz byłem zdumiony ich zachowaniem. W codziennych sytuacjach ludzie ci bywali nadpobudliwi, niespokojni, w kaplicy potrafili trwać w skupieniu i ciszy przez dłuższy czas. Ich koncentracja była widoczna, chociaż pewnie wielu z nich nie potrafiłoby odmówić samodzielnie Ojcze nasz.

 

Czy zatem „intelektualne zrozumienie” treści modlitwy jest nieważne?

Jest ważne, ale w bezpośrednim doświadczeniu duchowym jest wtórne. Towarzysząc osobom w rekolekcjach, wielokrotnie byłem świadkiem szkolnych błędów popełnianych przez niektórych. Po „ćwiczeniach”, pełni duchowego zapału, nabywali stosy książek i oddawali się szerokiej lekturze. Nierzadko bywały to trudne dzieła mistyków, świętych, pisarzy religijnych. Ale studiowanie tych pism, miast duchowo rozpalać, nierzadko powodowało u ludzi zniechęcenie. Miało ono miejsce szczególnie wówczas, gdy brakowało w ich życiu bezpośredniej serdecznej więzi z Bogiem. Szeroka lektura z zakresu teologii duchowości bywa niekiedy formą „duchowego łakomstwa”, które miałoby przyspieszyć duchowy rozwój. Ten jednak nie zależy najpierw od ludzkich starań.

W modlitwie istotną rolę odgrywa również poznanie pozarozumowe, intuicyjne. Wczesny wiek dziecięcy zdominowany jest właśnie przez ten rodzaj intuicyjnego poznania. Stąd też Jezus mówi: „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego” (Mt 18, 3).

Lektura duchowa winna być dostosowana do etapu rozwoju i możliwości duchowej i moralnej percepcji. Rozbudowana informacja intelektualna o modlitwie nie powinna wyprzedzać bezpośredniego, praktycznego doświadczenia modlitwy, ale winna mu towarzyszyć.

 

W jakim celu?

Aby stanowić punkt odniesienia i kryterium dla rozeznania duchowego autentyczności naszej modlitwy. Rozeznanie to winno się dokonywać pod okiem doświadczonego kierownika duchowego. Osoby naszpikowane teoretyczną wiedzą na temat życia duchowego i modlitwy mogą ulegać pokusie projektowania tego, „co wiedzą o modlitwie”, na to, „czego na modlitwie doświadczają”. Jest to sytuacja duchowo niebezpieczna. Odczucia emocjonalne i psychiczne bywają bowiem niekiedy mylnie utożsamiane z doświadczeniami duchowymi.

 

Czy może Ojciec podać przykład?

Pamiętam rozmowę z pewnym młodym człowiekiem, który czytając o „ciemnej nocy” św. Jana od Krzyża, dopatrywał się w sobie pewnych podobieństw. Ale dość szybko zrozumiał, że lektura ta wprowadza go w błąd. Na jednej z rozmów wyznał: „Ja myślałem, że jest to «ciemna noc duchowa» Jana od Krzyża, a było to zwyczajne lenistwo na modlitwie”.

Osoby niedoświadczone kompleks niższości mogą odczytywać jako oznaki pokory, a chore poczucie winy – jako doskonały żal za grzechy. Ważną pomoc w rozeznaniu duchowym modlitwy mogą stanowić osobiste notatki duchowe czynione na własny użytek. Mogą być też pomocne w przedstawianiu naszych doświadczeń w kierownictwie duchowym. Jeżeli chcemy być ludźmi modlitwy, winniśmy prosić Jezusa, by nasze serca stawały się podobne do Jego Boskiego Serca.

Autor „Szczerych opowieści pielgrzyma”, rosyjskiego mnicha prawosławnego, pisze, że od nas zależy czas poświęcony modlitwie i nasze zaangażowanie w niej woli, rozumu i pamięci. Nie mamy jednak wpływu na wewnętrzne doznania, odczucia i rodzące się pragnienia. One są darem łaski. Nawiasem mówiąc, „Szczere opowieści” to fascynująca lektura godna polecenia. Może być wielką inspiracją na drodze modlitwy.

 

Czy spotykał się Ojciec z prośbami: „Chciałbym się nauczyć modlić. Czy Ojciec mógłby mi pomóc?”.

Słyszałem taką prośbę. I nie jest to rzadka sytuacja duszpasterska. Wielu, bardzo wielu ludzi nosi w sobie głębokie pragnienie modlitwy. Poszukują przewodników oraz miejsc: domów, wspólnot, sanktuariów, gdzie mogliby się nauczyć przedłużonej modlitwy opartej na medytacji, kontemplacji Słowa Bożego. Wierni zgłaszający się na rekolekcje, skupienia i konferencje o modlitwie de facto kierują do nas, w sposób nieformalny, taką właśnie prośbę: „Naucz nas się modlić”.

Pośród wielu zadań, jakie Kościół stawia przed kapłanami posługującymi w parafiach, jednym z najważniejszych jest nauczanie i wprowadzanie wiernych w osobistą modlitwę; w bezpośrednie, intymne spotkanie z Bogiem pośród codzienności życia. Nie chodzi jednak najpierw o to, aby duszpasterze proponowali jakieś szczególne programy, zaproszenia, propozycje. Każdej aktywności duszpasterskiej winno towarzyszyć bezpośrednie zapraszanie do codziennej modlitwy osobistej kierowane do wiernych przy każdej nadarzającej się okazji.

 

Co jest, zdaniem Ojca, kluczowe dla wprowadzania wiernych w osobistą modlitwę?

Przykład osobisty i zaangażowanie duszpasterzy. Znam kilka parafii, w których księża proponują wiernym regularne uczestnictwo, np. raz w tygodniu, w adoracji Najświętszego Sakramentu. Ale oni sami, jako pierwsi, wpisują się na adorację. Wierni to widzą, doceniają i czują się przynaglani do naśladowania. Dzięki przedłużonej adoracji Najświętszego Sakramentu parafia staje się nie tylko miejscem „sakramentalnych posług”, nauczania i innych wydarzeń liturgicznych i religijnych, ale także „żywą duchową wspólnotą modlitwy”. Jednym z ważniejszych pytań, jakie my księża pracujący w parafiach winniśmy zadawać sobie w przygotowaniu do spowiedzi, jest to: czy troszczę się o to, by parafia stawała się wspólnotą modlitwy.

 

Jak budować wspólnotę modlitewną w parafii?

Do budowania duchowej wspólnoty modlitwy nie wystarcza wspólne przebywanie w świątyni lub innym miejscu. Konieczne jest, by każdy uczestnik zgromadzenia doświadczał osobistej, intymnej jedności z Bogiem w swoim sercu. Prawdziwym bowiem „miejscem wspólnej modlitwy” nie jest najpierw przestrzeń materialna: świątynia lub inne miejsca, ale Serce Boga. To On nas jednoczy. Tworzymy Kościół, wspólnotę braterską poprzez spotkanie z Jezusem, przez Niego i w Nim.

We Francji istnieje grupa zaangażowanych księży, która proponuje wspólnotom parafialnym rekolekcje inicjujące stałą adorację Najświętszego Sakramentu w parafii. To inicjatywa godna najwyższej pochwały. Niedawno głosiłem kazania w dużej parafii, w której od piętnastu lat trwa wieczysta adoracja (dzień i noc, siedem dni w tygodniu). Na cotygodniowy dyżur godzinnej adoracji wpisanych jest kilkaset osób. Mam kontakt z tą parafią od kilku lat; jestem też świadkiem dobra, jakiego doświadcza wspólnota, jak też zaangażowania duszpasterzy w to dzieło. Lubię głosić słowo Boże w tej parafii. Czuję „chłonność ducha” wiernych. Ludzie, którzy żyją w stałej łączności z Bogiem dzięki modlitwie, w codziennym życiu promieniują na innych tym, czego doświadczają w czasie spotkania z Panem: Jego boską Miłością.

Kardynał Willem Eijk w jednym ze swoich rozważań mówi (parafrazuję jego słowa), że kiedy spożywamy codzienny chleb, staje się on naszym ciałem. Ale kiedy przyjmujemy pokarm Boży: słowo Boże, Eucharystię, łaskę i moc Ducha, to on nas przebóstwia i stajemy się ludźmi Boga.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarka, absolwentka SGGW i UW. Współpracowała z "Tygodnikiem Solidarność". W redakcji "Idziemy" od początku, czyli od 2005 r. Wyróżniona przez Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich w 2013 i 2014 r.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter