Lekkoaltetyka, jak każdy sport, potrzebuje gwiazd. Przydają się zawsze, w każdych czasach
Lekkoaltetyka, jak każdy sport, potrzebuje gwiazd. Przydają się zawsze, w każdych czasach. Kiedy mnie ktoś obudzi w środku nocy i poprosi o szybkie wskazanie najlepszych lekkoatletów w historii, problemów mieć nie będę. Janusz Kusociński, Irena Kirszenstein-Szewińska, Carl Lewis, Emil Zatopek, Siergiej Bubka czy wreszcie Usain Bolt. Te nazwiska na zawsze zostaną w mojej pamięci. A jeśli już mocniej się przebudzę i dostanę chwilę na zastanowienie, to lista spokojnie się wydłuży. I wiele wskazuje na to, że mocną na niej pozycję zajmie Armand Duplantis. Podczas mityngu w Toruniu ten młody Szwed pobił absolutny rekord świata w skoku o tyczce: 6 m 17 cm. Wynik robi kolosalne wrażenie, a przecież kilka dni później, w Glasgow nowy mistrz poprawił go o kolejny centymetr!
Kosmicznie wyglądają jednak dopiero zapowiedzi niektórych ekspertów. Według nich Duplantis może z czasem osiągnąć granicę o kilkanaście centymetrów wyższą. Jak to możliwe? Ano, możliwe. Bo mamy do czynienia z kimś wyjątkowym. Jego ojciec, były tyczkarz, od najmłodszych lat szczepił w nim miłość do tej dyscypliny. Obok domu nie było tradycyjnego placu zabaw, za to mały Armand mógł do woli korzystać z mini skoczni do skoku o tyczce. I robił to podobno już jako czterolatek – wcześniej używał miotły i sofy w salonie. Tata Greg tamten czas pamięta doskonale. „Był bardzo mały, a do tego chudy i słaby” – opowiada bez ogródek. Właśnie dlatego początkowo nie było dla Armanda odpowiedniej tyczki. Własną dostał w wieku lat siedmiu. Wcześnie rozpoczęte treningi szybko przyniosły efekty. Jako osiemnastolatek był już mistrzem Europy. Niedawno dorzucił do listy sukcesów tytuł wicemistrza świata. Po rekordowym wyczynie w Toruniu automatycznie stał się faworytem numer jeden do olimpijskiego złota w Tokio. Jeśli wywalczy medal, to dumni będą Szwedzi – bo to właśnie kraj mamy, byłej siatkarki i wieloboistki, reprezentuje Duplantis, chociaż urodził się, wychował i mieszka w Stanach Zjednoczonych.
Presji związanej z igrzyskami Duplantis się nie obawia. Dlaczego? Te słowa wyjaśniają wszystko: „Duże imprezy są fajne. Cała presja skupiona jest na tobie. Jeśli chcesz być zapamiętany, musisz zrobić coś dużego”. Akurat Duplantis wie, jak zrobić coś wyjątkowo dużego, coś, o czym będzie się długo mówiło i zawsze pamiętało. W skoku o tyczce mieliśmy „erę Bubki”, teraz jesteśmy świadkami rozpoczęcia „epoki Mondo” – bo taki jest pseudonim rekordzisty świata. Armand Duplantis. Tak nazywa się nowe lekkoatletyczne złote dziecko. Skok o tyczce może go wynieść – i to dosłownie – na niebotyczne wysokości.