27 kwietnia
sobota
Zyty, Teofila, Felicji
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Wózkiem do nieba

Ocena: 0
7420
Podczas turnusów często zdarzają się poruszające chwile. Wiele osób z rozczuleniem mówi o Łukaszu, chłopaku z dziecięcym porażeniem mózgowym, który podczas adoracji ma zwyczaj zsuwać się z wózka i na kolanach chodzić po kaplicy. – Podchodzi do nas, bierze za rękę, przytula i każdej osobie po swojemu dziękuje – opowiada Wioletta Halusiak, koordynatorka wolontariatu. – To niezwykłe, jak oni oddają swoje cierpienie Panu Bogu i otwarcie mówią, że chcą być przy Nim zawsze – mówi wolontariuszka Marysia. – Wczoraj jedna z kobiet modliła się o nawrócenie swojej mamy, która buntuje się przeciwko temu, że ma niepełnosprawną córkę. Mówiła, że ofiaruje za nią swoje cierpienie.


NIE WYJEŻDZAJ

Po obiedzie każdy robi to, na co ma ochotę. Większość idzie na spacer, na lody albo nad rzekę, inni piją kawę i rozmawiają. Na tarasie siedzi Robert, który bardzo chce coś powiedzieć, ale robi to niezrozumiale. Wtedy podchodzi Kinga, wolontariuszka, która w lot łapie, o co chodzi. – Mówi, że bardzo mu się tu podoba. I że służy do Mszy – wyjaśnia. Robert ma problemy ze słuchem i mówieniem. Kinga poznała go w duszpasterstwie niesłyszących. Nauczyła się tam języka migowego i wykorzystuje tę umiejętność także w Brańszczyku, tłumacząc Robertowi słowa wypowiadane na Mszy Świętej.

Trudności z wyraźnym mówieniem ma wielu uczestników. – Zafascynowała mnie cierpliwość tych ludzi: potrafią czasem pięć razy powtarzać, aż się ich zrozumie – mówi Dorota, jedna z wolontariuszek. – Ja też uczę się przy tym pokory, bo muszę pięć razy pytać, co ktoś ma na myśli. Rok temu dzięki takim rozmowom odkryłam, że mój podopieczny mimo niepełnosprawności skończył studia polonistyczne, pisze książki i wiersze.

Niemal każdy z wolontariuszy mówi, że przed pierwszym przyjazdem tutaj miał obawy, czy da radę. I rzeczywiście czasem zdarzają się ciężkie chwile. – Nasze koleżanki z pokoju pierwszego dnia przyszły podłamane, że mają pod opieką dziewczynę, z którą w ogóle nie mogą nawiązać kontaktu. Ale teraz już coraz bardziej im się udaje – opowiada Marysia. – Poza tym to naprawdę trudne doświadczenie być tutaj cały dzień dla drugiego człowieka, zapominać o zmęczeniu, o tym, że bolą plecy od dźwigania.

Kinga przyznaje, że dla niej najtrudniejsze są głębokie rozmowy. – Podopieczni podczas spacerów często się otwierają, opowiadają o swoim życiu. To duża odpowiedzialność, bo moja reakcja może mieć znaczący wpływ na myślenie tej osoby – wyjaśnia. – Trudno jest też, kiedy ktoś się do nas przywiązuje, mówi: „nie chcę, żebyś wyjechała” i trzeba mu wytłumaczyć, że kiedyś przyjdzie dzień rozstania.

– Niepełnosprawni tak bardzo się przywiązują do tego miejsca, bo my nie traktujemy ich jak dzieci, tylko jak zwyczajnych ludzi, którzy są godni szacunku, mają prawo wyboru – podkreśla Wioletta Halusiak. – Na co dzień nikt im nie poświęca tyle czasu. A tutaj wolontariusz przez cały dzień jest tylko dla niego.


POTRZEBNY PRZYJACIEL


Ksiądz Marek pisze wiersze i opowiadania. Obiecuje sobie, że kiedyś napisze historie łaźniewsko-brańszczykowe. – Każda z tych niepełnosprawnych osób jest dla mnie niezwykłym Bożym bohaterem. Bardzo mnie umacniają tym, że potrafią cierpieć godnie i przy tym być radośni. – podkreśla. – Niektórym jest trudno w sensie warunków rodzinnych, mieszkaniowych, finansowych. Ich problemem jest nie tyle niepełnosprawność, co brak wystarczającej pomocy – dodaje. Bo wolontariusze, którzy przyjeżdżają do Brańszczyka, pochodzą z całej Polski, a podopieczni najczęściej z okolic Warszawy – dlatego nie mogą się często spotykać.

– W domu nie mam takiej opieki jak tu. Moja mama się stara, ale jest jej ciężko mnie dźwigać. Przydałaby się młoda osoba do pomocy – mówi Agnieszka, jedna z podopiecznych. Ks. Chrzanowski bardzo by chciał, żeby powstał jakiś ruch skupiający wolontariuszy z Warszawy, którzy opiekowaliby się niepełnosprawnymi w ciągu roku. – Ich marzenia nie są wygórowane: żeby ktoś ich odwiedzał, brał na spacer, żeby mogli chociaż raz w miesiącu iść do kościoła. To są marzenia o przyjacielu, który spojrzy na nich normalnie, nie będzie mówił: „o, jaki ty jesteś nieszczęśliwy”, tylko na przykład: „o, jaki ty jesteś kochany” – mówi.

Przyjaźń z podopiecznymi jest cenna także dla wolontariuszy. – Sam ich uśmiech, przytulenie, słowa: „kocham cię, dziękuję, że mi pomogłeś”, to jest wielka radość, człowiek czuje się tak potrzebny, tak ważny! – mówi z przejęciem Kinga. – Dochodzę do wniosku, że na co dzień mamy głupie problemy typu: „nie mam się w co ubrać, mam za grube nogi”, a przy tych ludziach zupełnie zapomina się o swoich mankamentach, oni akceptują nas takich, jakimi jesteśmy.

Marysia opowiada o słowach ks. Marka, które szczególnie utkwiły jej w pamięci. – Powiedział, żeby podopieczni pozwolili nam trzymać się ich wózków i pociągnęli nas za sobą, a wtedy będziemy w stanie dojść do nieba – podkreśla.

– Nigdy wcześniej nie patrzyłam na to w ten sposób. Zawsze mi się wydawało, że to ja komuś pomagam, a jest odwrotnie: to oni pomagają nam.

Hanna Dębska
Idziemy nr 34 (363), 19 sierpnia 2012 r.
fot. Hanna Dębska/Idziemy


PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter