Czy postęp w sferze materialnej musi niszczyć zdolności duchowe?
Rashid bin Saeed Al Maktoum, założyciel Dubaju, zapytany o przyszłość swojego kraju, odpowiedział: „Mój dziadek jeździł na wielbłądzie, ojciec jeździł też na wielbłądzie. Ja natomiast jeżdżę mercedesem, syn mój jeździ land roverem, ale mój prawnuk będzie jeździł na wielbłądzie. Trudne czasy tworzą mocnych ludzi, mocni ludzie tworzą łatwe czasy, łatwe czasy tworzą słabych ludzi, a słabi ludzi tworzą trudne czasy”.
Fakt, że zbyt ułatwione życie sprzyja rozleniwieniu, wyraża się w innych powiedzonkach, np. w katalońskim: „Dziadek się wzbogacił, syn skonsolidował majątek, a wnuk go roztrwonił”, czy w argentyńskim: „Dziadek był rolnikiem, syn inżynierem, wnuk został poetą”. Pozostaje jednak pytanie: czy tak koniecznie musi toczyć się historia, czy nie da się poprzez odpowiednie wychowanie przekazać następnym pokoleniom umiejętności przezwyciężania siebie samego i podejmowania trudniejszych wyzwań? Czy postęp w sferze materialnej musi niszczyć zdolności duchowe?
Pewno nie wystarczy jedno pokolenie, aby przesiąść się z land rovera na wielbłąda. Czy jednak młodzież wychowana w nadmiarze i konsumpcji będzie miała wystarczająco sił, nie tyle fizycznych, co psychicznych, by podjąć wezwania wynikających ze zmian okoliczności na trudniejsze? Czy, gdy już nie będzie od kogo brać – rodziców czy państwa dobrobytu – będą w stanie się z tym pogodzić i nie przyjąć postawy roszczeniowej wobec otoczenia, stając się wiecznymi malkontentami?
W Ameryce Południowej niektórzy twierdzą, że gdy dziecko od pierwszych lat jest przyzwyczajone, aby wyciągać dłoń w geście żebrzącym, trudno mu będzie wziąć wiosła życia i mocno wiosłować. Po prostu pewne partie muskułów, te potrzebne do wiosłowania, nie zostały u niego rozwinięte i może nie będzie już w stanie ich dostosować do codziennego wysiłku. Pomysły wychowawcze, w których dziecko jest w centrum i wszystko mu się należy bez większego wysiłku z jego strony, mogą się okazać szkodliwe dla całego społeczeństwa.
Kiedy się zastanawiamy nad wymaganiami, aby nauczyć się radzić sobie w życiu, niekoniecznie chodzi o teorię, ale o praktyczne fakty, które jesteśmy w stanie zmierzyć. Zwykle przy sukcesach życiowych można wskazać na dobrych i wymagających rodziców, na nauczyciela czy trenera, którzy potrafili połączyć wymagania z prawdziwym dowartościowaniem. Taki przykład dał nam też Jezus: głoszenie królestwa Bożego szło zawsze w parze z wymogiem zmiany życia. Pójście za Nim oznaczało podjęcie ścieżki przemiany serca.