Umiarkowanie i prostota uzdalniają, by się radować tym, co się dostało.

Znajomy opowiadał, że gdy był małym chłopcem i marudził mamie, że jest głodny, czasem słyszał w odpowiedzi: „Synu, dziękuj Panu Bogu, że nie wiesz, co to jest głód”. Podczas wojny jego matka zaliczyła więzienie Montelupich w Krakowie, potem Auschwitz i Ravensbrück. Dla większości Polaków lata 80. XX w. były doświadczeniem może nie głodu, ale poważnych braków w wyborze jedzenia. Trzeba było się cieszyć tym, co udało się zdobyć na stół. Taka jest też zwykle dola rodzin na emigracji, przynajmniej na początku.
Dobrobyt ostatnich lat doprowadził do marnowania jedzenia na niespotykaną skalę. Papież Franciszek niedawno przypominał, że jest to zjawisko, które w coraz większym stopniu obciąża nasze sumienia: „W wielu miejscach ludzie nie mają dostępu do wystarczającej i zdrowej żywności, podczas gdy w innych jedzenie jest wyrzucane”.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu papierowym
Idziemy nr 48 (737), 1 grudnia 2019 r.
Artykuł w całości ukaże się na stronie po 17 grudnia 2019 r.