8 lutego po raz szósty obchodzony jest Światowy Dzień modlitwy i refleksji przeciwko handlowi ludźmi, ustanowiny we wspomnienie liturgiczne św. Józefiny Bakhity, siostry pochodzącej z Sudanu, która stała się uniwersalnym symbolem zaangażowania Kościoła przeciwko handlowi ludźmi. O to, by usłyszeć głos ofiar handlu ludźmi, zaapelowała w związku z tym s. Gabriella Bottani, misjonarka kombonianka.
Fot. www.talithakum.info/Gabriella C MarinoSiostra Bottani koordynuje z ramienia Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych Zakonów Żeńskich projekt „Talitha Kum” przeciwko handlowi ludźmi, zapewniający opiekę osobom, które przeżyły tę tragedię w różnych częściach świata.
Handel ludźmi stanowi wielki powód do wstydu, nie możemy się do niego przyzwyczaić. Modlitwa jest tym, co nas podtrzymuje, tym, co pomaga każdego dnia odnaleźć odwagę i nie oswoić się z banalnością zła
– uważa s. Bottani.
Ofiary handlu ludźmi to dziś kobiety, dzieci, mężczyźni. Są wykorzystywani seksualnie, przymuszani do pracy oraz wcielani na siłę do wojska, niezależnie od wieku i płci. Około 40 mln ludzi na świecie znajduje się w tej dramatycznej sytuacji, w większości, bo w 70 proc. są to kobiety, natomiast 20 proc. stanowią młodociani.
Na poziomie globalnym, kontynentem najbardziej dotkniętym tym procederem jest Azja, a szczególnie jej część południowa i południowo-wschodnia. Chodzi o najbardziej zaludnioną część kontynentu. Afryka, szczególnie, część subsaharyjska jest pierwsza na liście, jeśli weźmie się pod uwagę liczbę ofiar na ogólną liczbę mieszkańców. Odnoszę się do zjawiska handlu ludźmi, który niekoniecznie ma swoje odbicie potem, w Europie. To, co obserwujemy jako światowa sieć, to, że handel ludźmi ma przede wszystkim wymiar lokalny: osoby zostają werbowane, przenoszone i wykorzystywane na swoich terenach, w tym samym kraju, lub pokonując granice jako napływowi migranci. Zjawisko handlu ludźmi sprzęga się i miesza z międzynarodowymi i lokalnymi ruchami migracyjnymi. Trzeba zauważyć, że grupy migrantów, szczególnie wyrzuconych ze swoim ziem, którzy są pozbawieni dokumentów znajdują się w bezpośrednim niebezpieczeństwie werbunku oraz wykorzystania. Widać to teraz na przykładzie Wenezuelczyków, ale także z powodu tego, co dzieje się obecnie w Ameryce Środkowej, gdzie całe karawany wychodzą z Hondurasu, próbując także wydostać się z miejsc dotkniętych największą przemocą, jak np. z Salwadoru i próbują dostać się do Stanów Zjednoczonych
- mówi s. Gabriela Bottani.