28 kwietnia
niedziela
Piotra, Walerii, Witalisa
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

Propaganda jako narzędzie wojny

Ocena: 4.1
897

W czasie II wojny światowej Goebbels mówił zagranicznym mediom, co mogą pokazać. Te obrazy szły na cały świat! - Andrzej Drzycimski, doktor historii, rzecznik prezydenta RP Lecha Wałęsy (w latach 1990–1994), w rozmo Piotr Kościński

fot. xhz

Obserwując zalew propagandy związanej z wojną rosyjsko-ukraińską, możemy odnieść wrażenie, że to coś zupełnie nowego. Ale propaganda była przecież obecna choćby w czasie II wojny światowej.

Propaganda ma głębokie korzenie w systemach totalitarnych, zarówno faszystowskim, jak i komunistycznym. Przyjrzyjmy się sprawie pozornie drobnej. Podczas I wojny światowej w cesarskiej armii niemieckiej było sześciu fotoreporterów, a podczas II wojny światowej przy każdym większym oddziale niemieckim działała kompania propagandowa, złożona ze zmobilizowanych dziennikarzy – piszących, a także radiowych i filmowych oraz fotoreporterów. Z nakręconego przez nich materiału filmowego pozostały w archiwach setki godzin, są też tysiące zdjęć i tekstów. Pomiędzy obiema wojnami nastąpił nieprawdopodobny skok.

 

Czy to efekt działań Hitlera?

Gdy w 1933 r. Hitler doszedł do władzy, zdał sobie sprawę z tego, że aby zawładnąć masami, potrzebuje propagandy. Postanowił więc wykorzystać bardzo rozbudowaną niemiecką prasę, szybko rozwijające się radio, film i fotografię oraz takie ulotne media, jak plakaty czy znaczki pocztowe. Osobisty fotograf Hitlera Heinrich Hoffman wykonał mnóstwo jego zdjęć w różnych sytuacjach. Führer chciał wywołać wielkie emocje w społeczeństwie, więc bardzo starannie dobierał zdjęcia, na których przyjmował wystudiowane pozy. A jego działania rozbudował na wielką skalę Joseph Goebbels, który uznał, że prasa to za mało, że na ludzi najsilniej działa obraz – stąd wielka rola kina w niemieckiej propagandzie. I właśnie dlatego ówczesna czołowa niemiecka reżyser Leni Riefenstahl robiła znakomite pod względem artystycznym filmy, ukazujące wielką siłę, wręcz potęgę narodu niemieckiego. Bo chodziło o zawładnięcie wyobraźnią społeczeństwa.

To cecha wspólna systemów totalitarnych: manipulacja emocjami, by wyprzeć myślenie realistyczne. W NSDAP, a także związanych z nią organizacjach dziecięcych i młodzieżowych, w Wehrmachcie, milionom młodych ludzi propaganda starała się wpoić myślenie ściśle zaprogramowane przez władze – oddziaływać na to, co myśleli i jak myśleli. Zacierać granicę między sferą prywatną a publiczną, między informacją a komentarzem. Po to były starannie zorganizowane i przygotowane wiece, spotkania, fanfary. Wielką rolę odgrywało światło; podczas parteitagów [zjazdy NSDAP – red.] wieczorami reflektory strzelały w niebo, łącząc się w jednym punkcie i tworząc jak gdyby sklepienie wielkiej katedry. Podczas pochodów niesiono setki płonących pochodni. A w tym wszystkim Hitler kreował się na półboga. Niemcy mieli czuć się silni, a inni powinni się ich bać.

 

Niemcy uzasadniali swą agresję na Polskę m.in. rzekomym prześladowaniem niemieckiej mniejszości w naszym kraju. Jak ich propaganda wyglądała przed wojną?

Führer działał etapami. W pierwszym chciał wywołać strach wśród Niemców w Polsce i samych Polaków, stworzyć poczucie zagrożenia – miały miejsce jakieś napady, mordy, prowokacje. Strach miał też sparaliżować armię przeciwnika, przekonać go, że Wehrmacht jest potężny i zmiażdży każdego, kto mu stanie na drodze. Stanowił przygotowanie do drugiej fazy – Blitzkriegu, a więc wojny błyskawicznej. Uderzenie na Polskę było starannie zaplanowane i zbombardowanie bezbronnego Wielunia nie było przypadkiem – chodziło o pokazanie, że w tej wojnie w równej mierze celem ataku są też cywile.

Propaganda pokazywała potęgę Niemców; na ówczesnych zdjęciach czy filmach nigdzie nie widać zabitych żołnierzy niemieckich. Jedyni zabici Niemcy pokazani byli w Bydgoszczy, bo chciano zbudować obraz złych Polaków mordujących niemiecką mniejszość. I etap trzeci, wojna totalna, w której – podporządkowując jej wszystkie dziedziny życia – Niemcy miały być ostatecznym i bezapelacyjnym zwycięzcą. O teorii wojny totalnej pisał w 1935 r. gen. Erich Ludendorff, podkreślając, że jedynym celem wojny jest zniszczenie przeciwnika wszelkimi dostępnymi metodami, a kluczową metodą jest uderzenie w naród przeciwnika.

 

Po wrześniu 1939 r. Niemcy tworzyli filmy, które na Zachodzie do dziś bywają uważane za prawdziwe. Na przykład „Kampfgeschwader Lützow”, gdzie grani przez Słowaków „polscy ułani” atakują niemieckie wozy pancerne. Dlaczego ta propaganda okazała się tak silna?

No cóż, sami się tej propagandzie poddaliśmy, bo przecież Andrzej Wajda nakręcił „Lotną”, w której polscy ułani atakują lancami czołgi – mamy więc coś, co nie zdarzyło się przez cały wrzesień 1939 r. Po części ten mit był następstwem słynnej szarży pod Krojantami, gdzie polscy kawalerzyści skutecznie zaatakowali niemiecką piechotę, ale nagle pojawiły się niemieckie samochody pancerne. Ułani natychmiast odskoczyli, ale po polskiej stronie były ofiary. O tym dowiedział się Hitler i postarał się to wykorzystać.

Dobrym przykładem jest sprawa Westerplatte. Pancernik „Schleswig-Holstein” zabrał na pokład pięcioosobową ekipę dziennikarzy, filmowców i fotografów. Oni to zrobili wiele zdjęć, które trafiły do Ministerstwa Propagandy w Berlinie. A tam Goebbels osobiście decydował, co i gdzie wejdzie do światowego obiegu. 1 września użyto przede wszystkim zdjęć ukazujących ostrzał Westerplatte z armat „Schleswiga”. Chodziło o pokazanie, jak silni są Niemcy. A ponieważ z tej wojny na Zachód docierały tylko fotografie i filmy niemieckie, to Goebbels mówił zagranicznym mediom, co mogą pokazać. Te obrazy szły na cały świat! Tak jak fotografie ukazujące niemiecką wartę przed grobem Piłsudskiego na Wawelu i flagę ze swastyką powiewającą nad zamkiem polskich królów.

Goebbels zorganizował przyjazd pięćdziesięciu zagranicznych dziennikarzy. Odwiedzili miejsca bitew, a potem Gdańsk, gdzie 19 września Hitler w Dworze Artusa wygłosił przemówienie o nowym podziale Europy. To wszystko było bardzo starannie przemyślane.

 

Niemiecki „Kampfgeschwader Lützow” jest zakazany i obejrzeć go nie można, a równie antypolskie sowieckie „Wyzwolenie” czy „Wiatr ze wschodu”, gdzie polscy ułani palą ukraińskie chaty, pozostają ogólnie dostępne. Na ile te filmy są podobne?

Schemat tych filmów pozostaje ten sam. Trzeba jednak zwrócić uwagę na pewien ważny fakt. W naszych badaniach historycznych postawiliśmy na antyniemieckość. Tak było w PRL, gdy o 17 września 1939 r. mówiono mało i podkreślano, że w 1944–1945 r. wyzwolenie przyszło ze wschodu, że to ZSRR zwyciężył w II wojnie światowej. A po 1989 r. zmiana naszego myślenia następowała powoli.

W przypadku faszyzmu niemieckiego, faszyzmu NSDAP, chodziło o zawładnięcie elitami, przy fizycznej eliminacji przeciwników. Budowano fascynację niemieckim państwem. Ale wzorce, które tam wypracowano, były wspólne dla obu systemów. Przecież obozy koncentracyjne były tym samym, co łagry! Owszem, istniała ważna różnica: Niemcy palili ludzi w piecach, a Sowieci zabierali dusze. Ale zawsze chodziło o wyeliminowanie tych, którzy myśleli inaczej. W przypadku Niemców – przede wszystkim Żydów, Polaków, potem Rosjan. W przypadku Rosjan – najpierw Polaków, potem innych, także Niemców.

 

Znane są polskie plakaty antybolszewickie z 1920 r. czy też ostrzegające przed Niemcami z 1939 r. Czy potrafiliśmy sprostać wrogiej propagandzie?

Nie docenialiśmy roli propagandy. W Polsce nie było przygotowań do działań propagandowych na wypadek wojny, przygotowań dla mediów. W Niemczech takie prace prowadzono od początku lat 30., a w Polsce Oddział II Sztabu Głównego [wywiad – red.] dopiero w 1938 r. zwracał uwagę, że na wypadek konfliktu zbrojnego warto wykorzystać radio. Mieliśmy nadzieję, że wystarczy nam prasa – a to był błąd. W Berlinie już w 1936 r. nadawano codziennie stały (choć krótki) program telewizyjny, a w Gdańsku rozpoczęto nadawanie w 1939 r.! W 1939 r. szefem propagandy w Sztabie Naczelnego Wodza został płk Roman Umiastowski, otrzymał do pomocy kilku oficerów… Owszem, Umiastowski przemawiał przez radio aż do 30 września, ale było to działanie więcej niż skromne. I taka była różnica między nami a Niemcami: u nas kilku oficerów liczących na radio i gazety, a tam sprawnie działający, rozbudowany system propagandowy, doceniany i wszechstronnie wykorzystywany przez najwyższe władze w państwie.

 

W tej chwili Rosja prowadzi przeciwko Polsce wojnę hybrydową, a nasze przeciwdziałanie jest nikłe. Dlaczego nie jesteśmy w stanie skutecznie zareagować?

Dramat państw demokratycznych polega na tym, że są w znacznej mierze bezbronne wobec działań ze strony dyktatur. Uważamy, że demokracje mają siłę wewnętrzną, pozwalającą zapanować nad wojną hybrydową, a więc przede wszystkim propagandową, będącą autonomiczną formą walki. Nie budujemy zwartych systemów informacyjnych w przekonaniu, że zagraża to wolności i demokracji. A przecież znajdujemy się na skraju „gorącej” wojny, a starcia zbrojne toczą się za naszą wschodnią granicą! Różnorodna działalność propagandowa wyprzedza armie i kluczowe znaczenie ma w przygotowaniu i w czasie wojny. Mamy do czynienia z nowoczesną, współczesną technologią, z wykorzystaniem mediów społecznościowych – ale to wszystko ma swoje korzenie w latach 30. ubiegłego wieku, w przekonaniu państw rządzonych w sposób dyktatorski, że trzeba przejść przez totalizm wdzierający się wszędzie i na każdym z opisanych trzech etapów wojny wykorzystywać informację i propagandę.

Nasze systemy polityczne są bezradne zwłaszcza wówczas, gdy istnieją problemy czy podziały wewnątrz społeczeństw. Ludzie zadają pytania, a odpowiadają trolle wysyłane przez inne kraje. Brakuje przeciwdziałania wrogiej propagandzie. Wiara w to, że na wojnie można wygrać siłą argumentów, jest jednak bardzo naiwna.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

Dziennikarz, politolog, analityk, działacz społeczny. W przeszłości związany z "Tygodnikiem Demokratycznym", "Kurierem Polskim" i "Rzeczpospolitą". Specjalizuje się w tematyce wschodniej.

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 27 kwietnia

Sobota, IV Tydzień wielkanocny
Jeżeli trwacie w nauce mojej,
jesteście prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 7-14
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)


ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter