Nędza, brak stabilizacji, trauma – oto sytuacja mieszkańców Demokratycznej Republiki Konga.
Powstała w 1971 r. diecezja Manono nie jest nam raczej znana. W latach 1998-2003 toczyła się tu krwawa wojna domowa, a potem międzynarodowa, która pochłonęła miliony ofiar. Działania wojenne trwają cały czas w różnych częściach kraju, w Manono jednak ludzie z pomocą Kościoła katolickiego próbują odbudować swoje życie. Skalę problemów zrelacjonował ostatnio wysłannik Stowarzyszenia Papieskiego Pomoc Kościołowi w Potrzebie.
„Kiedy przelatuje się nad Manono, widać piękne miasto, z prostymi ulicami, porośniętymi drzewami mango – opowiada informator PKWP. – Miasto w południowo-wschodniej części DRK zostało zbudowane przez Belgów. W roku 1950 odkryto tu bogactwa mineralne. Zaczęto wydobywać rudę cyny. Na potrzeby firmy zbudowano niesamowite miasto, bardzo dobrze znane w całym kraju. Ludzie mieli bieżącą wodę i przez całą dobę prąd. Mieli pracę w firmie i całą infrastrukturę związaną z edukacją, opieką zdrowotną itp. Więc z samolotu wszystko wygląda wspaniale. A potem wjeżdża się w miasto i odkrywa, że jest ono miastem upiornym. Zostało całkowicie zniszczone w wyniku działań wojennych w 1999 r. i wszyscy mieszkańcy je opuścili. Reszta to ruiny.”
Miejscowa ziemia skrywa liczne surowce naturalne. Najpierw Belgowie odkryli tu kasyteryt, a gdy ten został już całkowicie wydobyty, w 2000 r. znaleziono koltan, mieszaninę rud tantalu i niobu, nazywaną „czarnym złotem”. Jego 70 proc. zasobów światowych znajduje się właśnie tutaj. Bez koltanu nie ma telefonów komórkowych, smartfonów, laptopów – potrzebny jest do produkcji kondensatorów i innych nowoczesnych części elektronicznych, ma znaczenie strategiczne i stosowany jest do produkcji pancerzy czołgów czy do powlekania statków kosmicznych. Ze względu na wojnę domową w DRK i łamanie praw człowieka pozyskiwane koltanu i innych rud tantalu w rejonie konfliktu zostało zakazane przez ONZ. Burundi, Republika Środkowej Afryki, Kenia, Mozambik, Republika Konga, Republika Południowej Afryki, Rwanda, Tanzania, Uganda i Zambia – wszystkie walczyły o ten surowiec. Liczbę ofiar konfliktu szacuje się na 6 mln ludzi oraz co najmniej drugie tyle uchodźców i osób wygnanych z miejsca zamieszkania.
Diecezja Manono nie miała ordynariusza przez pięć lat, wreszcie przybył bp Vincent de Paul Kwanga Njubu. Postanowił zorganizować lokalny Kościół, ale „to nie było łatwe... Należy w tej diecezji nie tylko odbudować pomieszczenia kościelne, ale coś znacznie bardziej skomplikowanego: odbudować wiarę i poczucie powołania kapłańskiego. Jednak dzięki Duchowi Świętemu małe cuda się zdarzają. Podczas wrześniowej niedzielnej Mszy Świętej dwóch diakonów i dwóch księży zostało wyświęconych. Problemów jest wiele” – opowiada Kościół w Potrzebie.
Wystarczy powiedzieć, że ta ogromna diecezja, licząca 45 tys. km², w której żyje 200 tys. katolików, dysponuje tylko trzema pojazdami. Jak w tej sytuacji docierać z pomocą duszpasterską do wiernych? A parafii jest szesnaście. Należy się jednak cieszyć, że Manono podnosi się z gruzów. Niestety, są miejsca, gdzie cały czas trwają działania wojenne, jak w Kiwu Północnym. Z krwawym konfliktem w DRK jej rząd, USA, UE, ONZ i Unia Afrykańska nie mogą sobie poradzić od lat 90. To w tej chwili jedna z najdłużej trwających rzezi kontynentu. Do wojny dołączają kolejni gracze, np. ugandyjscy rebelianci islamscy ze Sprzymierzonych Sił Demokratycznych (ADF), prowadzący wojnę na wschodzie kraju. Gdy przed kilkoma laty weszli oni w sojusz z radykalnym ugrupowaniem somalijskim Asz-Szabab pojawiła się obawa, aby nie doszło do zmiany statusu tego konfliktu z etniczno-polityczno-ekonomicznego na religijny.
Napływ bojowników islamskich z zagranicy stwarza napięcia w społeczeństwie DRK, w większości chrześcijańskim. Władze regionu i policja w Beni poddają lokalnych muzułmanów stałej kontroli, aresztują ich i przesłuchują, ponieważ ze wschodniej części kraju rekrutowani są i wysyłani do obozów islamskich radykalni wyznawcy islamu, aby przechodzić szkolenia u terrorystów. Ofiarami podejrzeń padają zatem często umiarkowani muzułmanie, którzy są niewinni. A to tworzy napięcia między muzułmanami a chrześcijanami, eskalujące przemoc w społecznościach, które żyły ze sobą dotąd w pokoju i harmonii. Od lat Asz-Szabab porywa dzieci, z chłopców czyniąc żołnierzy, dziewczynki zaś wykorzystując seksualnie.
Rozwiązanie nie nadchodzi, masowe mordy, wysiedlenia i gwałty trwają nadal. Chciwość Zachodu zaś nie tylko nie pozwala na zakończenie wojny, ale jeszcze ją podsyca.
![]() |
Tomasz Korczyński |