W Wielki Piątek starosta bocheński Adam Korta zwrócił się do sióstr dominikanek z dramatycznym apelem o pomoc: „Siostro, w moim DPS nie ma już kto pracować! Pracownicy są na kwarantannie. Błagam siostry o pomoc, bo Mieszkańcy zostaną sami”. Długo nie musiał czekać na odpowiedź. Jeszcze tego samego dnia 10 sióstr zgłosiło się do pomocy w bocheńskim Domu Pomocy Społecznej. Dołączył do nich także tarnowski misjonarz. Siostry dziękują wszystkim za modlitwę i wsparcie.
Żródlo: dominikanki.plW placówce brakowało rąk do pracy, po tym jak u części pracowników i pensjonariuszy stwierdzono COVID-19.
Miejsce, do którego przyjechałyśmy w Wielki Piątek – DPS Bochnia jest dla nas pytaniem Jezusa – czy kochasz mnie bardziej? Nasza obecność jest zwyczajną odpowiedzią, której każdy człowiek udzielił z pewnością choćby raz w życiu. Tym bardziej cenne są te odpowiedzi, o których świat nie słyszy. Ale widocznie potrzebne są i takie. Jezus ma swój plan
- podkreśla siostra Julietta Homa.
W rozmowie z KAI dominikanka zapewnia, że nie żałuje swojej decyzji o przyjeździe tutaj.
Słyszymy słowa uznania, podziwu, natomiast to nie jest ważne. Dla nas najważniejsze jest to, że możemy dać siebie ludziom w sytuacji, kiedy byli sami. Ich podziękowania są największą nagrodą. Pytają np. czy siostry zostaną z nami, czy zrobimy wspólnego grilla? Lubimy ich, chcą rozmawiać. Niektórzy podpowiadają nam, jak można zrobić niektóre rzeczy
– dodaje.
Siostra dziękuje wszystkim, którzy modlą się i je wspierają. „Czujemy siłę tej modlitwy. Jestem pewna, że gdyby nie modlitwa, wyrzeczenia, nas by tutaj nie było. To jest nasze wspólne dzieło i bardzo dziękujemy za to, że możemy liczyć na dobre słowo i pomoc ” – podkreśla.
Sytuacja w placówce jest opanowana dzięki pomocy wielu ludzi.
Jest coraz bezpieczniej dla nas, mamy też większą praktykę jak organizować pracę. Nasza wydajność fizyczna, psychiczna i duchowa jest znacznie większa. Przyszłyśmy w trudnym momencie, bo w sobotę była dezynfekcja budynku. Spędziliśmy wspólnie dużo czasu w namiocie. Podopieczni wiedzieli, że to dla ich dobra i mówili, że damy radę
- wyjaśnia dominikanka i dodaje: „Czujemy się dobrze, najważniejsze jest to, że możemy dać siebie drugiemu człowiekowi. Pensjonariusze już pytają, czy zostaniemy z nimi, kiedy skończy się pandemia".
Do DPS-u zgłosił się także z potrzeby serca tarnowski misjonarz ks. Piotr Dydo – Rożniecki. Głosi on Ewangelię w Kazachstanie, ale ponieważ granice są zamknięte, nie mógł wrócić na misję.
Ks. Piotr spowiada, przewodniczy Mszom św., jest także opiekunem chorych i pielęgniarzem.
Czujemy się dobrze. Pracujemy po osiem godzin. Podziwiam siostry dominikanki, które odpowiedziały na prośby, kiedy zabrakło personelu. Udało im się zorganizować tę pracę, poznać podopiecznych. Nie żałuję, że przyszedłem. O sytuacji w DPS-ie dowiedziałem się z mediów. Skoro teraz nie mogę wrócić do Kazachstanu, to w Bochni mam swoją misję
- mówi tarnowski misjonarz.
Barbara Hałas, dyrektor DPS w Bochni dziękuje siostrom i kapłanowi za pomoc w trudnych chwilach. „Jestem bardzo wdzięczna. Siostry uratowały nam życie, pojawiły się w momencie, kiedy pracownicy się rozchorowali” – dodaje.
DPS w Bochni to placówka, w której w osobnych budynkach przebywają osoby w podeszłym wieku oraz osoby przewlekle chore psychicznie. Siostry i ksiądz pracują w systemie trzyzmianowym. Opiekę medyczną zapewnia trzech ratowników, jedna pielęgniarka, a nadzór sprawuje bocheński szpital. Placówka nadal potrzebuje m.in. środków ochronnych: kombinezonów, maseczek, okularów ochronnych, fartuchów, ochraniaczy na buty.
W internecie trwa zbiórka na sprzęt ochronny i wyposażenie dla sióstr, które pomagają w Domach Pomocy Społecznej. Szczegóły są na stronie dominikanki.pl.