– W rzeczywistości nie ma żadnego zawieszenia broni – powiedział chaldejsko-katolicki biskup Aleppo, Antoine Audo. Od połowy kwietnia nasiliły się walki między siłami rządowymi a rebeliantami.
2016-05-03 13:14 tom, L`OR (KAI) / Aleppo, sg fot. PAP/EPA/ZOUHIR AL SHIMALE– Położenie ludzi jest katastrofalne. Jest wielu zabitych i rannych – powiedział bp Audo w rozmowie z Papieskim Stowarzyszeniem Pomoc Kościołowi w Potrzebie (PKWP).
Część Aleppo jest też kontrolowana przez bojowników Państwa Islamskiego a część przez tzw. Front Obrony Ludności Lewantu ( Al-Nusra-Front). – Przez ciągłe ostrzały chcą szerzyć strach i przerażenie. Są oni finansowani przez zagranicę i nie pochodzą z Syrii. To rozróżnienie jest ważne, ponieważ od dziesięcioleci stosunki między chrześcijanami a muzułmanami w Aleppo były dobre. W czasie wojny nawet się one wzmocniły. Muzułmanie akceptują nas ze względu na działalność charytatywną. Pomagamy bez względu na religijną przynależność – powiedział bp Audo.
Biskup z wielkim niepokojem ocenia sytuację swojej wspólnoty. – Kiedy walki potrwają dalej tym więcej chrześcijan opuści Aleppo – powiedział. Przed wybuchem wojny w 2011 roku, w mieście żyło ok. 150 tys. chrześcijan różnych wyznań. Dwie trzecie z nich już uciekło. – Pozostali głównie najbiedniejsi z biednych i osoby starsze. Ich sytuacja wzbudza ogromne obawy. To nimi się najbardziej troszczymy m. in. dzięki pomocy PKWP – powiedział bp. Audo.
Siostra Annie Demerjian próbuje jak może pomagać wszystkim potrzebującym. Wraz ze swymi współsiostrami ze zgromadzenia Jezusa i Maryi utworzyła punkt, w którym rozdawane są ubrania, żywność i lekarstwa. Teraz troszczą się jeszcze o zabitych i rannych. – Ostatnio podczas ostrzału zginęło 17 osób, wśród nich sześcioro dzieci. Do nich doszło dziesiątki rannych. Jedna z moich pomocnic przeżyła szok widzą transport z tak wieloma rannymi – powiedziała siostra w rozmowie z PKWP.
Zwróciła uwagę, że wielu mieszkańców zawieszenia broni będzie początkiem końca wojny. – Niestety nadzieje te legły w gruzach. Obecnie jest jeszcze gorzej niż wcześniej. Na nasze głowy spadają setki bomb i rakiet. Ostatni raz tak zażarte walki miały miejsce na Wielkanoc 2015 r. – powiedziała siostra Annie.
1 maja sekretarz stanu USA John Kerry podczas rozmowy ze specjalnym wysłannikiem ONZ Staffanem De Misturą wystosował przesłanie: "Trzeba skończyć z przemocą w Aleppo, gdzie 250 cywilów zostało zabitych w ostatnich dziesięciu dniach". Apel został skierowany do wszystkich zaangażowanych stron: sił rządowych lojalnych względem prezydenta Baszszara Asada i rebeliantów.
Syryjskie miasto zostało naznaczone bardzo okrutną przemocą. 1 maja zostało zabitych 17 cywilów, a ponad pięćdziesięciu zostało rannych od wystrzałów z moździerza, w pobliżu meczetu w dzielnicy Bab Al Farazh. Do ataku doszło kilka dni po bombardowaniu, które zniszczyło szpital prowadzony przez organizację Lekarzy Bez Granic, która wczoraj zwróciła się do ONZ, aby zareagował i zmusił do respektowania rezolucji 2254. Rezolucja ta, zaaprobowana przez Radę Bezpieczeństwa 18 grudnia ub. roku, nakazuje natychmiastowe zaprzestanie ataków na ludność cywilną i instytucje medyczne. – Przy rozejmie, coraz bardziej niepewnym, syryjscy cywile znów płacą daninę krwi – oświadczyła organizacja.
Tymczasem 2 maja syryjskie wojsko zdecydowało, że przedłuży o kolejne 24 godziny rozejm ogłoszony w ub. piątek w okolicach stolicy, Damaszku, i w regionie wybrzeża Latakia. Przerwanie ognia nie dotyczy Aleppo, największego syryjskiego miasta na północy, będącego terenem starć między rebeliantami a siłami prezydenta Asada. Wokół stolicy sytuacja wydaje się spokojna, zgodnie z tym, co podaje prasa lokalna. W Genewie, gdzie prowadzone są negocjacje, usiłuje się osiągnąć rozejm, który obejmowałby także terytorium Aleppo. Stany Zjednoczone poprosiły Rosję, aby wywarła nacisk na rząd syryjski, w sprawie zaprzestania bombardowań.