Ewangeliczna solidarność
Dlatego z taką determinacją ks. Popiełuszko organizował na terenie parafii na warszawskim Żoliborzu siatkę różnorodnego wsparcia dla wszystkich potrzebujących, swe nięcia traktował jako odpowiedź na konkretne bolączki, jakie dostrzegał u ludzi, a które wyrywały go z rutyny codziennych zadań parafialnych. Rozszerzał niejako ich przestrzeń, wspierając każdego, kto pomocy potrzebował, mając mocno ugruntowaną świadomość, że nie można już było się cofnąć do czasu sprzed lat 70., kiedy to zainicjowano polską drogę ku pełnej niepodległości.
Ksiądz Popiełuszko, nawet jeżeli dostrzegał w kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego pewne pęknięcia w strukturach „Solidarności”, zarysowującą się coraz wyraźniej walkę o władzę, nierzadko niezbyt prostolinijne pociągnięcia władz związkowych, to jednak nadal wiązał z etosem solidarnościowym niemałe nadzieje, czego niewątpliwym świadectwem były kazania wygłaszane podczas comiesięcznych Mszy Świętych w intencji Ojczyzny i tych wszystkich, którzy dla niej cierpią. Z pozostawionych przez niego notatek jasno wynika, że nigdy nie zwątpił w moralno-religijne przesłanie, jakie niosły ze sobą wolnościowe ideały „Solidarności”, tym bardziej, że zakorzeniły się one na trwałe w sercach i umysłach Polaków. Zapewne w ich świetle spoglądał na swoje duszpasterskie zadania, które sprowadzał do takiego oto centralnego punktu: ksiądz we wszystkim, czego się podejmuje, powinien naśladować Chrystusa, iść do ludzi z pełnym przekonaniem o ewangelicznej ważności swojej misji, towarzyszyć im w dobrych i złych sytuacjach, nigdy nie tracić z oczu szczególnie cierpiących, uginających się pod życiowymi ciężarami. Jednym słowem, ma być osobą solidarną, scalającą pod wieloma względami ludzkie wspólnoty. (…)
Ks. Jerzy nigdy nie zwątpił
w moralno-religijne przesłanie „Solidarnośći”
Po zakończeniu stanu wojennego i ogłoszeniu amnestii ks. Popiełuszko przypuszczał, że społeczeństwo wreszcie odzyska podmiotowość, znikną urazy i krzywdy, stanie się znów możliwa rozmowa między władzą a narodem. Żeby to jednak mogło nastąpić – dodawał – społeczne relacje musiałaby opromieniać solidarnościowa wizja świata, zbudowana na fundamentalnych słowach-zasadach wolności, prawdy, sprawiedliwości i solidarności. A władza komunistyczna, poniekąd wbrew swym ideowym pryncypiom, byłaby zmuszona do tego, by przyjąć demokratyczne formy rządzenia i w praktyce je realizować, co w ówczesnych realiach politycznych nie wydawało się zresztą możliwe. Z powyższej racji ks. Popiełuszko generalnie nie wierzył rządowym propozycjom w kwestii prowadzenia dialogu społecznego, choć sam był człowiekiem niesłychanie ufnym, a nawet łatwowiernym, niekiedy ocierając się pod tym względem o granice bezkrytyczności czy wprost naiwności.
Solidarność to patriotyzm
Swoją duszpasterską lekcję ks. Popiełuszko zwieńczył ważną myślą. Powiązał mianowicie solidarność, której zasadnicze zręby opisują karty Ewangelii, z koniecznością pieczy o dom ojczysty, z pielęgnowaniem patriotyzmu będącego pielęgnowaniem wartości i narodowych symboli. Postawa solidarności okazała się w ujęciu ks. Popiełuszki, węzłową cnotą społeczną, bez której naród i państwo nie mogą właściwie funkcjonować. I ten duszpasterski aksjomat potwierdził swoim działaniem, swoją odwagą duszpasterską. Teorię życia przekuł w osobistą praktykę, nie bojąc się być kapłanem solidarnym z ludźmi i Kościołem aż do męczeńskiego przelewu krwi.
Nawiązując szerokie kontakty z działaczami „Solidarności”, nie idealizował ich postaw. Przestrzegał, żeby w swej działalności nie przejmowali obyczajów władz rządzących, którzy działają przede wszystkim dla prywatnych korzyści, nie zwracając uwagi na potrzeby zwykłych obywateli. Obawiał się, żeby „Solidarność” nie stała się kolejną agendą promującą samą siebie i z wysokiego fotela rozkazującym tonem wydawała dyrektywy. Żeby nie stała się narzędziem wykorzystywanym przez komunistów do osiągania własnych partyjnych celów.
Po drugie, mimo wszystko wpływał swoim kaznodziejstwem i działaniem na solidarnościowy świat wartości. Nie tylko zachęcał, by działacze związkowi zainteresowali się dokumentami papieskimi, by zapoznawali się z treściami nauki społecznej Kościoła, ale żeby też nie zapominali o duchowej stronie życia, o swej wewnętrznej niezależności, żeby karmili się słowami Ewangelii, starając się postępować według wskazań w niej zawartych.
Ksiądz Popiełuszko stał się dla wielu solidarnościowców niezbędnym punktem odniesienia w wielu sprawach, które ich bolały, nie dawały spokoju sumieniu. Lech Wałęsa w czasie pogrzebu męczennika charakterystycznie wyraził te solidarnościowe nadzieje: „Żegnamy Cię, Sługo Boży, przyrzekając, że nie ugniemy się nigdy przed przemocą, że będziemy solidarni w służbie Ojczyźnie, że prawdą na kłamstwo, dobrem na zło będziemy odpowiadać”.
Byłoby czymś niezwykle wzniosłym i zarazem społecznie życiodajnym, gdyby przypomniane słowa nie zbladły w ogniu dzisiejszych politycznych sporów, gdyby grób bł. Jerzego Popiełuszki na warszawskim Żoliborzu nadal jednoczył Polaków w tej jedynie słusznej sprawie: solidarnej więzi ku budowaniu Ojczyzny, za którą wszyscy jesteśmy odpowiedzialni, w imię której potrafimy przebaczać i przyjmować przebaczenie, umiemy otwierać się na najróżniejsze głosy płynące z wielu obszarów świata. Żebyśmy w świętości warszawskiego kapłana dostrzegali cienie osobistej świętości. To wszak możliwe, skoro miłość zwycięża śmierć.
![]() |
ks. Jan Sochoń |