Kładliśmy nacisk na to, co nas łączy, a nie na to, co nas dzieli – powiedział w wywiadzie dla dziennika "Le Figaro" minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz, który w czwartek rozmawiał w Paryżu ze swoim odpowiednikiem Jean-Yves'em Le Drianem.
– Celem (spotkania) było odnowienie dwustronnej współpracy i dlatego kładliśmy nacisk na to, co nas łączy, a szczególnie na partnerstwo strategiczne między Polską i Francją – podkreślił polski minister.
Jako "doskonałe" określił stosunki gospodarcze między dwoma krajami. Przypomniał też, że Francja "zaangażowana jest na wschodniej flance NATO, gdyż wysłała 300 żołnierzy do Estonii". – Polska natomiast patrzy również na Południe, szczególnie na Irak i Afganistan, gdzie są polskie siły – wskazał.
Czaputowicz przyznał, że polsko-francuskie "stosunki polityczne nie były nadzwyczajne", ale – jak podkreślił – pragniemy, by się poprawiły.
Na pytanie dziennikarki Isabelle Lasserre, jakie ma zarzuty wobec europejskiej wizji prezydenta Francji Emmanuela Macrona, szef polskiego MSZ odparł: "Polska, tak samo jak Francja, pragnie bardzo mocnej Unii Europejskiej". – Nasze kraje mają ten sam cel, ale aby do niego dojść, idą innymi drogami. Francja pragnie demokracji obrad, polegającej na wzmocnieniu legitymacji UE poprzez organizowanie konferencji i debat, które mają przekonać tych, którzy już są przekonani. A nie dopuszcza tych, którzy mają inne zdanie. My uważamy, że legitymacji UE poszukiwać należy poprzez parlamenty, gdyż wywodzą się one ze społeczeństw krajów członkowskich – wyjaśnił polski minister.
Dodał, że gdy w Austrii, we Włoszech czy w Wielkiej Brytanii partie polityczne wypowiadają się przeciw integracji europejskiej, rozumie opory prezydenta Macrona wobec parlamentów. "W Polsce nie mamy tego problemu, u nas wszystkie partie są proeuropejskie. Reprezentują one polskie społeczeństwo, które w 87 proc. popiera Unię Europejską" – zaznaczył.
Ale – jak zastrzegł – "mamy wątpliwości co do koncepcji suwerennej Europy Emmanuela Macrona". – Nie wydaje mi się bowiem, by możliwe było jednoczesne istnienie suwerennej Europy i suwerennej Francji. A to dlatego, że suwerenność jest najwyższą władzą. Inaczej mówiąc, suwerenna Europa jest zakwestionowaniem suwerenności państw – zauważył Czaputowicz.
Zapytany, czy kryzys migracyjny i podziały, jakie powoduje on w Europie, to groźba rozpadu Unii, polski minister odpowiedział: "Naszym zdaniem problem imigracji należy rozwiązać na miejscu, u źródła, pomagając takim krajom jak Liban w przyjęciu uciekinierów. Popierając turecki mechanizm ograniczenia strumieni migracyjnych. Działając w Libii i chroniąc granic Europy".
Czaputowicz przypomniał, że Polska przyjęła ponad milion Ukraińców, z których wielu przybyło z Donbasu. – Ponadto przyjęliśmy 2700 migrantów przysłanych przez Europę Zachodnią, ale oni nie chcą zostać w Polsce, gdzie stopa życiowa jest zbyt niska – tłumaczył.
Na pytanie, czy ma wrażenie, że jest lepiej rozumiany przez inne kraje zachodnie, a szczególnie Niemcy, szef polskiego MSZ odpowiedział twierdząco. – Dlatego, że (kanclerz Niemiec) Angela Merkel przyznaje obecnie, że różne mogą być drogi wyjścia z kryzysu (migracyjnego) i że trzeba liczyć się z polskim punktem widzenia – wyjaśnił polski minister.
Zwrócił jednak uwagę, że "Wschód i Zachód wciąż mają różne stanowiska w tej kwestii". – Polska, podobnie, jak inne państwa Europy Środkowej i Wschodniej, w epoce komunizmu była krajem zamkniętym. Przyczyny historyczne powodują, i to normalne, że tolerancja wobec różnorodności nie jest taka sama na Wschodzie, jak na Zachodzie – mówił Czaputowicz. – Polska nie jest społeczeństwem wielonarodowym. A rząd jest odbiciem obaw społeczeństwa i wyrazicielem jego lęków. Osobiście szanuję różnorodność, udowadnianą przez kraje Europy Zachodniej. Szanuję też gest otwarcia Angeli Merkel wobec migrantów. Potrzeba jednak czasu, by na taką różnorodność zgodziło się społeczeństwo polskie – wskazał.
Spytany przez dziennikarkę "Le Figaro", czy uważa, że kraje Europy Zachodniej nie zdają sobie dostatecznie sprawy z zagrożenia rosyjskiego, szef polskiej dyplomacji wskazał, że "Europa Zachodnia nie ma tego samego spojrzenia na zagrożenie, co wschodnia część Unii". – To kwestia geografii. Ponieważ sąsiadujemy z Rosją, jest to dla nas sprawa życia lub śmierci. I dlatego tak cenimy poparcie USA i NATO. Normalne jest przecież, że Europa Zachodnia czuje się bardziej zagrożona przez terroryzm, który przychodzi z Południa, niż przez Rosję, która nie jest w stanie na nią najechać – podkreślił Czaputowicz.
Minister wyraził przy tym zadowolenie z "gestów solidarności UE z Wielką Brytanią" w sprawie próby otrucia w Wielkiej Brytanii byłego pułkownika rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU Siergieja Skripala, który przeszedł na stronę Londynu.
Szef polskiego MSZ zgodził się z Lasserre, że Wielka Brytania była jednym z najlepszych sojuszników Polski w UE, gdyż – jak tłumaczył – "mamy tę samą dążność do liberalizmu i taką samą wizję UE". – Identycznie też patrzymy na rosyjskie zagrożenie. Ale Polacy nigdy nie zagłosują za opuszczeniem Unii – podkreślił.
Na pytanie o oskarżenia o nieprzestrzeganie przez Polskę demokracji, minister odpowiedział, że "zdaje sobie sprawę, iż liczni politycy europejscy woleli współpracować z poprzednim rządem". – Odpowiadam im, że obecny rząd jest wyrazem demokracji, że wywodzi się z narodu. Kwestie brukselskie dotyczą głównie państwa prawa i sądownictwa. Polska ma prawo do przeprowadzenia tej reformy (sądownictwa). Pragniemy jednak kompromisu – zaznaczył.
Wśród "głównych sojuszników" Polski w Europie szef polskiej dyplomacji wymienił "przede wszystkim Niemcy". – Oczywiście były wahania w okresie tworzenia rządu, ale Niemcy również stracili czas, zanim zaakceptowali rząd polski. Dziś jednak skupiamy się na tym, co nas łączy. Pragniemy ożywienia Trójkąta Weimarskiego, który jest narzędziem trójstronnej współpracy między Niemcami, Francją i Polską – podkreślił Czaputowicz. – Jeśli te trzy kraje zasiądą przy stole i Francja reprezentować będzie Południe Europy, Niemcy środek, a Polska kraje wschodnie, to możliwe będzie wypracowanie kompromisu – dodał.
Na pytanie, czy Europa powinna częściej powoływać się na swe chrześcijańskie korzenie, przedstawiciel Polski odpowiedział, że "nie". – Każdy kraj powinien mieć swą własną tożsamość i powinien móc ją zachować. Ale nie chcemy pouczać innych – wskazał szef polskiego MSZ.