Opowiadał mi pewien mężczyzna, że sobotnie porządki w garażu doprowadziły do przeglądu stanu technicznego różnych narzędzi.
Znalazłszy wiertarkowkrętarkę, postanowił wrócić z nią do domu i wykonać kilka robótek, o które żona prosiła go… jakiś czas temu. Idąc przez parking, przechodził obok samochodu sąsiada, z którym łączyły go wyłącznie chłodne relacje. Nacisnął spust. Sprzęt działał. „Ale bym mu zarysował lakier” – pomyślał i zwolnił kroku…
Zakładam, że każdy z nas zmaga się – mniej lub bardziej – z innymi ludźmi, bliskimi i tymi zupełnie nie-bliskimi. Staramy się tworzyć relacje oparte na miłości. Św. Paweł zachęca: „Nie bądźcie dłużni niczego poza wzajemną miłością”. Choć chcemy budować dobry świat, pełen zdrowych relacji, jest to bardzo trudne. Po grzechu pierworodnym ulegamy pokusie bycia złym dla siebie nawzajem: ploteczki, obmowy, kłamstewka, spiski, zakłady, złośliwości, kłótnie… Listę można swobodnie rozwijać, podejmując rachunek (własnego) sumienia.
Sam niejednokrotnie doświadczam trudnych relacji, bezradności, złości i smutku. Dzięki Bogu osobiście nie zapominam o tym, że nauka Jezusa jest niesamowicie trudna. Natomiast przychodzimy na Eucharystię, do Tego, który uczy nas miłosierdzia, dobroci czy nawet zwykłej przyzwoitości.
Jezus podsuwa kilka praktycznych kroków, które mają wykonać Jego uczniowie. Instruktaż z dzisiejszej Ewangelii jest aż nadto klarowny i jednoznaczny. Bóg wzywa do upominania, czyli do ratowania ginącego grzesznika. To ważny szczegół, który powinien nas ustawić we właściwej pozycji wobec agresora.
Pierwszy krok to upomnienie w cztery oczy, w atmosferze bardzo intymnej i pełnej bezpieczeństwa. Ma on na celu doprowadzenie bliźniego do uznania swojej winy. Jeśli brat nie reaguje, trzeba zastosować drugi krok: zaangażowanie jednego lub dwóch świadków. Ich zadaniem jest obiektywny osąd całej sytuacji. Być może oni pomogą nabrać dystansu i rozwikłać nieporozumienia.
Trzecim etapem jest poinformowanie całej wspólnoty Kościoła, co oznacza, że sprawa naszego agresora stanie się publiczna. Nie chodzi oczywiście o pisanie anonimów do kurii, ale o podzielenie się problemem z innymi. Wówczas jest możliwość zaangażowania szerszego grona osób ze wspólnoty, aby doprowadzić do zmiany postępowania. Poza tym wspólnota Kościoła ma szansę omodlić problem i konkretne osoby zamieszane w grzech. Pan zapewnia: „Gdzie dwaj lub trzej będą o coś zgodnie prosić, to wszystko otrzymają od Ojca”. To w końcu Jego Kościół.
A co, jeśli i to nie pomoże? Co w sytuacji totalnej bezradności i zamknięcia na dialog? Jezus mówi: „Niech ci będzie jak poganin i celnik”. A w jaki sposób Jezus traktował takich ludzi? Z miłością… Tylko uważaj! Bez Boga nie dasz rady tak traktować innych.