W środowej audiencji ogólnej u papieża brali udział również przedstawiciele miasta Lwowa. Pod koniec podeszli oni do Franciszka, ofiarując mu szczególną pamiątkę – krzyż z odłamkiem rosyjskiej rakiety. Drugi, bliźniaczy krucyfiks został pobłogosławiony przez Ojca Świętego, aby mógł podróżować po świecie. Bardzo nam zależy, żeby papież rozumiał, w jakiej sytuacji się znajdujemy – powiedział Andrij Sadowy, mer zachodnioukraińskiego miasta.
Fot. VaticanMediaPrzez Lwów na przestrzeni ostatnich miesięcy przeszło 5 mln ludzi, obecnie znajduje się tam 150 tys. wewnętrznych uchodźców z innych części kraju. Jest to też ważny punkt medyczny na mapie całego ogarniętego wojną państwa. Równocześnie miasto boryka się z problemami spowodowanymi przez rosyjski ostrzał miejscowej infrastruktury, nawet jeśli życie w nim się nie zatrzymało. Andrij Sadowy symbolicznie zanosił tę sytuację Ojcu Świętemu, co wyznał w specjalnym wywiadzie dla Radia Watykańskiego.
Był ze mną kierownik naszego szpitala, moi koledzy i zaprezentowaliśmy Papieżowi taki drewniany krzyż, w którym znalazł się odłamek [pocisku] wyciągnięty z dziecka, z 13-letniej Anastazji. Dziewczynka została zaatakowana przez rosyjskie rakiety. I Papież otrzymał dla siebie jeden taki krzyż, aby mu to przypominało, czym żyjemy na co dzień, bo mamy tysiące rannych ludzi, tysiące potrzebujących protezy. Podobny krzyż będzie podróżował po całym świecie, żeby ludzie znali prawdę
– wskazał p. Sadowy.
Trzeba przyjeżdżać, trzeba rozmawiać, bo to, co robi Rosja, to jest barbarzyństwo. I świat nie był na to gotowy, bo świat myślał, że wszystko jest ok, że jakoś to będzie. Nie. Teraz toczy się wielka walka. Jesteśmy z Bogiem i trwam w przekonaniu, iż prawda stoi po naszej stronie oraz każda taka rozmowa z Papieżem ma sens, a Ojciec Święty posiada [odpowiednią] siłę. Ale ukraiński i polski dostęp do Franciszka powinien być mocniejszy, żeby on zrozumiał tę wojnę, bo niektóre wcześniejsze wypowiedzi ciężko przyjmowaliśmy w ukraińskim środowisku.