Odnosząc sie do sprawy prof. Barbara Engelking przyznała się do pomyłki i oświadczyła, że pomyliła kilku Malinowskich, bo „nie spodziewała się, że we wsi Malinowo może być więcej osób o nazwisku Malinowski”. Natomiast prof. Jan Grabowski oświadczył przed sądem, że nie widział dokumentów tej sprawy, bo „nie taka jest rola redaktora naukowego” oraz że książka nie ma recenzji wydawniczych, ponieważ „to jest polski obyczaj, a on ma wystarczające doświadczenie i wiedzę i takie recenzje są niepotrzebne”.
W uzasadnieniu sędzia Jończyk wyjaśniła także, dlaczego sąd nie uwzględnił żądania zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł.
Orzeczenie sądu nie może powodować +efektu schładzającego+ dla badań naukowych. W ocenie sądu żądana kwota zadośćuczynienia w wysokości 100 tys. zł z całą pewnością stanowiłaby taki element
- mówiła.
Przytoczone wyżej słowa prof. Grabowskiego na uniwersytecie podczas seminarium na tematy badania źródeł, może by i mogły być zrozumiałe, jednak na sali sądowej są po prostu kompromitujące. Od kilkunastu dni, po rozprawie końcowej, obserwowaliśmy narastający – naszym zdaniem – atak medialny na Polskę, podczas którego przypisuje się Reducie fałszywe intencje i stawia pytanie w jakim celu wspieramy Panią Filomenę Leszczyńską. Mówi się o naszej chęci stłumienia wolności badań naukowych. Są to oczywiste wymysły, ponieważ podobnych spraw prowadzi się w Europie i na świecie wiele. Niemniej jest przecież oczywiste, że badania naukowe w przypadku wprowadzenia nieprawdziwych informacji o danej osobie mogą podlegać prawu cywilnemu. Trudno zgodzić się z interpretację, że w publikacji naukowej wolno zniesławiać
- ocenia Maciej Świrski, szef Reduty Dobrego Imienia i były wiceprezes Polskiej Fundacji Narodowej.
Wyrok nie jest prawomocny. Pełnomocnik historyków zapowiedział już wniesienie apealcji.