26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

ks. Halemba: Pomoc w Syrii o wiele bardziej potrzebna

Ocena: 0
787

– Myślę, że ta pomoc, której udzielamy w Syrii jest o wiele ważniejsza, od pomocy uchodźcom, którzy zmierzają do Europy z Afryki i z wielu innych krajów, ponieważ pomagając na miejscu, możemy uratować o wiele więcej osób – mówi w rozmowie z KAI ks. Andrzej Halemba z Papieskiego Stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie, dzieląc się doświadczeniami niedawnej wizyty na Bliskim Wschodzie.

fot. Caritas Aleppo

Dorota Abdelmoula (KAI): W ubiegłym tygodniu wrócił Ksiądz z Aleppo. Czy rzeczywiście to miasto wraca do życia po dramacie wojny?

Ks. Andrzej Halemba
: Życie w Aleppo z pewnością nie jest dziś łatwe. Mówi się o zakończeniu działań wojennych, jednak w dalszym ciągu słychać tam wybuchy moździerzy, a mieszkańcy obrzeży wciąż żyją w niepokoju. Jednak widać pewną poprawę sytuacji: w 2016 r. w Aleppo żyło tylko ok 19 tys. chrześcijan, a teraz obliczamy, że jest ich tam ok. 35 tys. To znaczna różnica i wyzwanie dla wspólnot, które przyjmują z powrotem swoich przyjaciół. 

Dziś nie tylko wyzwania powojenne wpływają na standard życia w Aleppo, ale przede wszystkim bardzo głęboka trauma: na twarzach ludzi widać, że przeżyli koszmar 6-ciu lat strachu, działań wojennych, niepokoju o dzieci. Każda z rodzin w Syrii straciła kogoś bliskiego. Będzie trzeba sporo czasu i wysiłku duchowego i psychologicznego, by ci ludzie mogli wrócić do normalnego życia.

A jak wygląda dziś życie w Aleppo?

Latem słońce grzeje niemiłosiernie, a temperatury sięgają daleko powyżej 40 st. i jeżeli się nie ma nawet prostego wentylatora, to trudno pracować i odpoczywać. Mimo to ludzie podejmują pracę, za nędzne pieniądze. Proszę sobie wyobrazić, że dziennikarz zarabia miesięcznie 50-70 dolarów, a np. lekarze pracujący w szpitalach po godzinach stoją w kolejkach po pakiet żywnościowy, by wyżywić rodzinę. Nie mówiąc o tych, którzy wykonywali prostą fizyczną pracę, a w tej chwili nie mają możliwości jej podjęcia, albo nie jest ona wynagradzana. 

Widziałem zastępy pracujących ludzi, którzy, na moje pytanie o zarobki mówią: na razie nie otrzymujemy nic, ale idziemy do pracy, z nadzieją, że kiedyś zarobimy. Widziałem też młode rodziny, którym pomagają Kościoły chrześcijańskie, by mogły rozpocząć drobny biznes. To np. wykwalifikowany piekarz, który nie miał pieniędzy, by otworzyć piekarnię, a chleb jest przecież tak bardzo tam potrzebny. Ci, którzy dostają szansę, cierpliwie pomnażają każdy grosz, licząc na to, że ich rodziny na nowo zaczną normalnie żyć. 

Spotkałem też tych, którzy będą tworzyć przyszłość tego miasta i Kościoła: młodych studentów, którzy, mimo trudnych warunków i zagrożenia życia, chodzą na wykłady, starają się zdobyć wiedzę, która umożliwi im budowanie lepszej przyszłości. 

Patrząc na zniszczone Aleppo, trudno nie dostrzec porównania z Warszawą po upadku Powstania Warszawskiego. I wierzę głęboko, że to miasto zostanie odbudowane, że chrześcijanie i muzułmanie dokonają tego, jeśli da im się pokój i wyciągnie pomocną dłoń. To społeczeństwo podnosi się z kolan i trzeba zrobić wszystko, żeby Syryjczycy mieli choć trochę wsparcia finansowego i moralnego, by mogli odbudować swoje rodziny i wspólnoty.

Jaką pomoc możemy im ofiarować? Potrzeba tam wolontariuszy? Pieniędzy? A może powinniśmy przyjąć tych ludzi na jakiś czas do siebie?

Przede wszystkim potrzeba pokoju. O to trzeba się modlić i tego domagać się, stukając do drzwi międzynarodowych organizacji, bo w dużej mierze to od nich zależy, czy ten pokój zapanuje w Syrii. Te decyzje zapadają nie tylko w Damaszku i Aleppo, ale na zewnątrz kraju. Niestety, otwarcie puszki Pandory w 2003 r. czyli amerykańska inwazja na Irak, stworzyła nową sytuację, która z każdym rokiem się pogarszała: powstała fala uchodźców i potworne zniszczenia wewnątrz kraju.

Syryjczycy nie pragną dobrej pracy i spokojnych warunków poza granicami kraju. Oni ponad wszystko pragną odbudować swoje życie tam, w ojczyźnie. To widać bardzo wyraźnie po studentach, którzy często mi powtarzali: studiujemy, bo chcemy odbudować nasz kraj. To ważne przesłanie! Nie ulegajmy pokusie przygarniania wszystkich do siebie, bo w ten sposób wyrządza im się krzywdę i odbiera się najlepszych, którzy mogliby odbudować Syrię i Aleppo. 

Ponadto z pewnością trzeba się troszczyć o dzieci. Jest to możliwe tam, na miejscu. Nasza organizacja wspólnie z innymi dokarmia dzieci mlekiem, choć potrzeby wciąż są większe niż udzielana pomoc. Dzieci potrzebują też opieki medycznej i psychologicznej. Szpitale powinny być lepiej wyposażone. Proszę pamiętać o tym, że 50 proc. szpitali w Syrii zniszczono, że personel został zdziesiątkowany, a ci, którzy pozostali, pracują ponad siły, nie mając dobrego wyposażenia. 

Polacy okazali tu swoją mądrość, kierując pierwszą pomoc właśnie do dzieci i młodzieży poprzez finansowanie ich leczenia. Dla rodziców, to ważny argument, by pozostać w Syrii, bo chyba nie ma nic straszniejszego dla rodzica niż cierpienie dziecka, któremu nie można zaradzić. Polska akcja pomocy medycznej w Syrii rozszerza się i jest fantastyczną pracą na rzecz całego społeczeństwa.

Poza tym, Kościoły chrześcijańskie próbują pomóc w odbudowie zniszczonych mieszkań. Często nie potrzeba do tego wielkich sum. 500-700 euro, to kwota, która uzdalnia tych ludzi do wyremontowania mieszkania i posiadania własnego kąta. Kilkaset dolarów przywraca rodzinie godność i daje perspektywy. Widziałem na własne oczy, że ci ludzie nie potrzebują wiele: odbudować dach, zalepić dziury po wybuchach, wstawić szyby i drzwi, by było bezpieczniej. Z jednej strony to niewiele, z drugiej: ma ogromny wpływ na życie wielu. 

A jak z perspektywy Aleppo wygląda potrzeba przyjmowania uchodźców? Czy powinien być to jeden z priorytetów w niesieniu pomocy mieszkańcom Bliskiego Wschodu? 

Myślę, że ta pomoc, której udzielamy w Syrii jest o wiele ważniejsza, od pomocy uchodźcom, którzy zmierzają do Europy z Afryki i z wielu innych krajów, ponieważ pomagając na miejscu, możemy uratować o wiele więcej osób. W Europie wydaje się kilka tysięcy euro na jednego migranta, łącznie z obsługą całej akcji humanitarnej – która, owszem, jest niewątpliwie ważna, bo pochylamy się nad człowiekiem cierpiącym. Tymczasem w Syrii i w Iraku moglibyśmy pomóc dziesięciokrotnie większej liczbie osób przy użyciu tych samych środków. Proszę sobie wyobrazić, ile to jest pensji w samym Aleppo! Nie mówiąc o tym, ile za to można kupić mleka, jedzenia, ile domów wyremontować, ile miejsc pracy można stworzyć!

To nie jest kwestia: przyjmować – nie przyjmować, ale kwestia priorytetów, które muszą być dobrze wyznaczone. Jeżeli jesteśmy w stanie wykrzesać tyle funduszy na migrantów, którzy szukają u nas pracy, to czy nie powinniśmy dziesięciokrotnie więcej pomagać tam, za te same pieniądze? 

W Syrii mamy 16 mln ludzi, którzy stracili domy, przeżywają straszliwy kryzys i żyją poniżej granicy ubóstwa. Należy zwrócić się do nich, im pomagać w pierwszej kolejności. To właśnie kwestia priorytetów. Tak okrutnej biedy jak tam, nie widziałem nigdzie indziej. 

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter