26 kwietnia
piątek
Marzeny, Klaudiusza, Marii
Dziś Jutro Pojutrze
     
°/° °/° °/°

"Jeśli chodzisz do kościoła, żyj jak dziecko Boże"

Ocena: 4.6
2352

Na znaczenie synowskiej relacji z Bogiem, jako punktu wyjścia modlitwy chrześcijańskiej wskazał Ojciec Święty podczas pierwszej w roku 2019 audiencji ogólnej. Papież kontynuował cykl katechez o modlitwie „Ojcze nasz”. Jego słów w auli Pawła VI wysłuchało dzisiaj 7 tys. wiernych.

fot. PAP/EPA/MAURIZIO BRAMBATTI

Na wstępie Franciszek zwrócił uwagę, że w ewangelii św. Mateusza Modlitwa Pańska umieszczona jest w centrum Kazania na górze. Wprowadzają ją Błogosławieństwa, podkreślające, że szczęśliwymi są ubodzy, cisi, miłosierni, osoby pokornego serca. Wskazują one, że słowo Boga musi zostać wprowadzone w życie, aż do ostatecznych konsekwencji, łącznie z przykazaniem miłości nieprzyjaciół. U podstaw całego Kazania na górze mieści się bowiem zachęta, byśmy byli dziećmi Ojca naszego, który jest w niebie. Papież zaznaczył, że chrześcijanin nie jest człowiekiem lepszym od innych, wie bowiem, że jest grzesznikiem, tak jak każdy człowiek. 

Ojciec Święty zwrócił uwagę, że Pan Jezus przestrzega swoich uczniów przed modlitwą obłudną, gdy ktoś chce się pokazać przed ludźmi. Odcina się także od modlitwy pogan, usiłujących pozyskać życzliwość bóstwa. Konieczne jest w niej natomiast synowskie zaufanie do Boga, który dobrze wie, czego potrzebujemy, zanim go o to poprosimy. – Nasz Bóg niczego nie potrzebuje: w modlitwie prosi tylko, abyśmy otworzyli kanał komunikacji z Nim, abyśmy zawsze odkrywali, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi – stwierdził Franciszek na zakończenie swej katechezy.

Oto tekst papieskiej katechezy w tłumaczeniu na język polski:

Drodzy bracia i siostry, dzień dobry i także dobrego roku!

Kontynuujemy nasze katechezy o modlitwie „Ojcze nasz”, w świetle niedawno obchodzonej tajemnicy Bożego Narodzenia.

Ewangelia św. Mateusza umieszcza tekst „Ojcze nasz” w miejscu strategicznym, w centrum Kazania na górze (por 6, 9-13). Tymczasem obserwujmy scenę: Jezus wyszedł na wzgórze w pobliżu jeziora, usiadł; wokół siebie ma krąg swoich najbliższych uczniów, a dalej wielki tłum anonimowych twarzy. Właśnie to zróżnicowane wielkie zgromadzenie jako pierwsze otrzymuje „Ojcze nasz”.

Jak wspomniałem umieszczenie tej sceny jest bardzo znaczące; ponieważ w tej długiej nauce, która nosi nazwę „Kazania na górze” (Mt 5, 1-7, 27), Jezus przedstawia w sposób zwięzły podstawowe aspekty swojego orędzia. Wprowadzenie jest jakby łukiem przyozdobionym na święto: Błogosławieństwa. Jezus obdarza wieńcem szczęśliwości szereg kategorii osób, które wówczas - ale także w naszych czasach! – nie były zbytnio poważane. Błogosławieni ubodzy, cisi, miłosierni, osoby pokornego serca ... To właśnie jest rewolucja Ewangelii. Gdzie jest Ewangelia tam też i jest rewolucja. Ewangelia nie pozostawia w spokoju. Pobudza nas. Jest rewolucyjna. Wszystkie osoby zdolne do miłości, wprowadzający pokój, którzy do tej pory lądowali na marginesie dziejów, są przeciwnie budowniczymi królestwa Bożego. To tak, jakby Jezus powiedział: naprzód wy, którzy nosicie w swoich sercach tajemnicę Boga, który objawił swoją wszechmoc w miłości i przebaczeniu!

Z tych drzwi wejściowych, które wywracają wartości dziejowe wypływa nowość Ewangelii. Prawo nie powinno być zniesione, ale wymaga nowej interpretacji, która doprowadziłaby je do jego pierwotnego znaczenia. Jeśli dana osoba ma dobre serce, predysponowane do miłości, to wówczas rozumie, że wszelkie słowo Boga musi zostać wprowadzone w życie, aż do ostatecznych konsekwencji. Miłość nie ma granic: można kochać współmałżonka, przyjaciela a nawet wroga w zupełnie innej perspektywie. Jezus mówi: „A Ja wam powiadam: Miłujcie waszych nieprzyjaciół i módlcie się za tych, którzy was prześladują; tak będziecie synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i nad dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych” (Mt 5,44-45).

Oto wielka tajemnica, która leży u podstaw całego Kazania na górze: bądźcie dziećmi Ojca waszego, który jest w niebie. Pozornie te rozdziały Ewangelii św. Mateusza zdają się dyskursem moralnym, wydają się przywoływać etyką tak wymagającą, że wydaje się on nieżyciowa, tymczasem odkrywamy, że są one przede wszystkim dyskursem teologicznym. Chrześcijanin nie jest kimś, kto stara się być lepszym od innych: wie, że jest grzesznikiem, tak jak wszyscy. Chrześcijanin to po prostu człowiek, który zatrzymuje się przed nowym płonącym krzewem, w obliczu objawienia Boga, nie noszącego zagadki imienia, którego nie można wymówić, lecz który żąda od swoich dzieci, by przyzywały Go imieniem „Ojcze”, aby dać się odnowić Jego mocą oraz odzwierciedlać promień Jego dobroci dla tego świata, tak bardzo spragnionego dobra, tak bardzo oczekującego na dobre wieści.

W ten zatem sposób Jezus wprowadza nauczanie modlitwy „Ojcze nasz”. Czyni to, odcinając się od dwóch grup swoich czasów. Przede wszystkim od hipokrytów: „Nie bądźcie jak obłudnicy. Oni lubią w synagogach i na rogach ulic wystawać i modlić się, żeby się ludziom pokazać” (Mt 6,5). Są ludzie, którzy potrafią tworzyć modlitwy ateistyczne, bez Boga: czynią to, aby być podziwianymi przez ludzi. Ileż razy widzimy zgorszenie powodowane przez te osoby, które chodzą do kościoła, przebywają w nim cały dzień, czy chodzą codziennie, a potem żyją nienawidzą innych, lub źle mówiąc o ludziach. To budzi zgorszenie. Lepiej, by nie chodzili do kościoła, bo żyją jak ateiści. Ale jeśli chodzisz do kościoła, żyj jak dziecko Boże, jako brat i dawaj prawdziwe świadectwo, a nie antyświadectwo. Jednakże modlitwa chrześcijańska nie ma innego wiarygodnego świadka oprócz własnego sumienia, w którym nawiązuje się intensywny stały dialog z Ojcem: „Gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu” (Mt 6, 6).

Następnie Jezus odcina się od modlitwy pogan: „Nie bądźcie gadatliwi [...] oni myślą, że przez wzgląd na swe wielomówstwo będą wysłuchani” (Mt 6, 7). Być może Jezus nawiązuje tutaj do owego pozyskiwania sobie życzliwości, które było konieczną przesłanką wielu modlitw starożytnych: trzeba było w pewien sposób oswoić bóstwo, przez długą serię uwielbienia, czy nawet modlitw. Pomyślmy o tej scenie na górze Karmel, gdy prorok Eliasz staje do zakładu z prorokami Baala (1 Krl 18, 20-40), którzy krzyczeli, tańczyli, ranili się, żeby ich bóg och wysłuchał. A Eliasz stał w milczeniu i Bóg objawił się Eliaszowi. Poganie myślą, że modlitwa polega na wypowiadaniu wielu słów. Także i ja myślę o chrześcijanach, którzy sądzą, że modlitwa - wybaczcie za takie określenie - to mówienie do Boga jak papuga. Nie – modlitwa wypływa z serca, z wnętrza. Natomiast jak mówi Jezus – kiedy się modlisz, zwróć się do Boga jak syn do swego ojca, który wie, czego potrzebujesz, zanim go o to poprosisz (por. Mt 6, 8). Może to być także milczące odmawianie „Ojcze nasz”: skoro staniemy pod spojrzeniem Boga, przypomnimy sobie o Jego ojcowskiej miłości, to wystarczy, by być wysłuchanym.

Jakże wspaniale pomyśleć, że nasz Bóg nie potrzebuje ofiar, abyśmy zdobyli Jego życzliwość! Nasz Bóg niczego nie potrzebuje: w modlitwie prosi tylko, abyśmy otworzyli kanał komunikacji z Nim, abyśmy zawsze odkrywali, że jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi. A on nas bardzo miłuje. Dziękuję.

PODZIEL SIĘ:
OCEŃ:

DUCHOWY NIEZBĘDNIK - 26 kwietnia

Piątek, IV Tydzień wielkanocny
Ja jestem drogą i prawdą, i życiem.
Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.

+ Czytania liturgiczne (rok B, II): J 14, 1-6
+ Komentarz do czytań (Bractwo Słowa Bożego)
+ Nowenna do MB Królowej Polski 24 kwietnia - 2 maja

ZAPOWIADAMY, ZAPRASZAMY

Co? Gdzie? Kiedy?
chcesz dodać swoje wydarzenie - napisz
Blisko nas
chcesz dodać swoją informację - napisz



Blog - Ksiądz z Warszawskiego Blokowiska

Reklama

Miejsce na Twoją reklamę
W tym miejscu może wyświetlać się reklama Twoich usług i produktów. Zapraszamy do kontaktu.



Newsletter