„Jeśli spojrzymy z perspektywy, co dzieje się dzisiaj, to się okaże, że w Polsce nikt nie zarabia na handlu bronią. Nasze zakłady są w słabym stanie, a to, co produkują, nie jest towarem pożądanym. Z książki przebija smutek, bo ostatni kontrakt, a kontrakty w sektorze zbrojeniowym są przecież papierkiem lakmusowym stanu sektora zbrojeniowego, został podpisany kilkanaście lat temu, w 2006 roku. To był słynny kontrakt gruziński, gdy to nasze rakiety siały postrach podczas wojny gruzińsko-rosyjskiej i pomogły odeprzeć atak Rosji” – powiedział w poranku „Siódma 9” Piotr Nisztor o swojej najnowszej książce „Rekiny wojny. Kto naprawdę zarabia na handlu bronią” (wyd. Fronda).
fot. siodma9.plNisztor zwrócił uwagę, że przez osiem lat rządów PO i obecne rządy PiS nie został podpisany żaden kontrakt obronny, a ten, który podpisał ówczesny Bumar w 2012 roku z Indiami na sprzedaż wozów zabezpieczenia technicznego, to jedna wielka kompromitacja. „Mam nadzieję, że prokuratura będzie stawiać zarzuty, a ci, którzy doprowadzili do kompromitacji polskiego przemysłu obronnego, będą za to odpowiadać” – mówił.
Autor opisał w książce również rolę pośredników, którzy bardzo często handlują bronią. „Od kiedy zajmuję się tą branżą, zawsze zastanawiałem się, czy polska zbrojeniówka powinna korzystać z pośredników. Inne państwa nie mają takich dylematów. Najważniejszy jest rachunek ekonomiczny. Jeśli broń będzie sprzedana, to zakłady będą jej produkować więcej, a co za tym idzie, koło zamachowe gospodarki będzie się kręciło. Powinno to wyglądać, że ci, którzy chcą handlować bronią, powinni być oczkiem w głowie służb – powinni być chronieni. W książce są historie tych, którzy byli pośrednikami Bumaru. To nieprawdopodobne historie. Część z nich spokojnie mogłaby być bohaterami filmów” – ocenił.
Nisztor wskazał, że rynek handlu bronią jest warty gigantyczne pieniądze. „Ostatnio USA podpisały kontrakt z Arabią Saudyjską na kilkaset miliardów dolarów, a to tylko jedna umowa. Jak spojrzymy na prostą statystykę, to widać, jak polski Bumar próbował sprzedawać broń do Kolumbii. Nie zainwestowano nawet złotówki, a w tym samym czasie np. Korea Południowa na dzień dobry zainwestowała 350 tys. dolarów. Takie kwoty inwestowały na utrzymanie biur inne państwa. Jak mamy sobie z tym radzić? Mam nadzieję, że niektórzy będą bardziej świadomi, jak ten rynek wygląda. Trzeba zainwestować, aby sprzedawać broń za granicę. Trzeba mieć ludzi, którzy otworzą drzwi” – zakończył.
Rozmowa do odsłuchania na stronie Poranek 7-9