Tylko Bóg kocha za nic. Ta Miłość daje moc pokonania beznadziei, to ona sprawia, że możemy wygrać życie. - mówi ks. Adam Anuszkiewicz, kapelan w białostockim zakładzie poprawczym, w rozmawowie z Moniką Odrobińską

Czy w poprawczaku jest miejsce na nadzieję?
Bez nadziei zatracamy sens życia, stąd rosnąca liczba depresji czy prób samobójczych. Dlatego tak ważne jest jej podsycanie. Nie jest to łatwe wśród tych, w których nikt nie zaszczepił poczucia własnej wartości, pewności siebie, których rodzice się wyrzekli, którzy nie widzą dla siebie przyszłości. Nie tylko specyfika tego miejsca sprawia, że to trudne zadanie; przyczyną jest także wiek. Nastolatków żyjących na wolności równie ciężko skłonić do refleksji na temat sensu życia czy w ogóle duchowości. Jeden z wychowanków przyznał, że tak dużo gra na komputerze, bo wtedy nie myśli. Poprawczak rządzi się sztywnymi regułami, innymi niż świat zewnętrzny. Wychowankowie boją się często, że na zewnątrz sobie nie poradzą, nie mają więc siły walki, motywacji i chęci życia.
Od czego zacząć?
Od rozróżnienia nadziei chorej i ukierunkowanej w dobrą stronę. Przykładem tej pierwszej jest „nadzieja” na to, że się wyjdzie i zaćpa, i poimprezuje. Przykładem na tę drugą jest nadzieja na przepustkę, na poznanie wartościowej dziewczyny, na zdobycie wykształcenia, zawodu i statusu społecznego. Zaczynamy od nadziei krótkodystansowych. Dla wychowanków poprawczaka półroczna perspektywa jest abstrakcją. Dlatego wyznaczamy im cele tygodniowe, miesięczne. Często słyszę: „Księdzu, ja pewnie nie dożyję trzydziestki”. Ci ludzie mają między 15 a 21 lat i nie czują wagi upływającego czasu. Największym wyzwaniem jest tu przeprowadzić człowieka od pragnienia śmierci do pragnienia życia.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 12 (1008), 23 marca 2025 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 29 marca 2025