Obawiam się, że w dzisiejszej kulturze, która nie akceptuje dziedzictwa judeochrześcijańskiego, nie znajdziemy uzasadnienia dla specjalnej godności człowieka. - mówi o. prof. Jarosław Kupczak OP w rozmowie z Barbarą Stefańską

Czy „mój brzuch to moja sprawa”?
To hasło jest bardzo skuteczne, bo odwołuje się do „mitologii indywidualizmu”. Panuje przekonanie, że człowiek może zrobić ze sobą wszystko, co uważa za stosowne, póki nie narusza wolności innych. Zauważmy jednak, że przerwanie ciąży narusza cudze prawa, gdyż mamy do czynienia z odrębnym organizmem, odrębnym genotypem, choć przez kilka miesięcy zrośniętym z ciałem kobiety.
Poza tym, wbrew panującemu indywidualizmowi, władza człowieka nad sobą i własnym ciałem też jest w każdym społeczeństwie ograniczona. Stosujemy przymus i staramy się ubezwłasnowolnić człowieka, który dokonuje aktów nieakceptowalnych, np. chce popełnić samobójstwo, nawet zupełnie świadomie. Nie akceptujemy używania narkotyków, nawet we własnym domu. Nie akceptujemy spożywania alkoholu w miejscach publicznych, nieobyczajnego zachowania itd.
Analogicznie, przerwanie ciąży nie jest wyłącznie sprawą danej kobiety. Społeczeństwo nie powinno akceptować odbierania komuś życia. Ponadto nie ma aborcji, która nie dotyka innych – ojca, dziadków dziecka, personelu medycznego i tych, którzy będą się potem opiekować tą kobietą. To, co z wierzchu wydaje się zupełnie prywatną sprawą, nie jest nią, gdyż dotyczy moralności publicznej i z konieczności włącza innych ludzi.
Czytaj dalej w e-wydaniu lub wydaniu drukowanym
Idziemy nr 12 (1008), 23 marca 2025 r.
całość artykułu zostanie opublikowana na stronie po 29 marca 2025