Wiosenne promienie słońca docierają zarówno do dobrych, jak też złych ludzi.

Poranna rosa czy świeżo zmielona kawa dostarczają przyjemnych doznań zarówno sprawiedliwym, jak też niesprawiedliwym. Potrzeba nawrócenia się dotyczy każdego. Bez wyjątku.
Jest w nas, księżach, pokusa, aby nie stawiać zbyt wysokich wymagań, cieszyć się takim stanem pobożności, jaki mamy. Przypomina mi się historia Jonasza, którego „metodą ewangelizacyjną” było przemierzanie miasta ze słowami: „Jeśli się nie nawrócicie, cała Niniwa zostanie zburzona”. Ciekaw jestem, jakich owoców dostarczyłoby takie nawoływanie w dzisiejszych czasach: pełnych relatywizmu, nihilizmu i laicyzacji. Czy taki prorok byłby „mile widziany” w swojej parafii?
Wielki Post utkany jest z różnorakich sentencji nawołujących do nawracania się. Na ile każdy z nas przejmuje się tym nawoływaniem? Tak to już jest w naszym życiu, że jeśli coś jest wartościowe – to wymaga trudu, wysiłku, poświęcenia. Wychowanie dzieci, wykształcenie, budowanie dobrych relacji, dobra i satysfakcjonująca praca, porządek w domu. Kiedy wybieramy się w Tatry, nie kupujemy trampek za pięćdziesiąt złotych, lecz inwestujemy w trapery warte kilkaset. Dzięki nim będziemy przemierzać wysokogórskie szlaki przez kilka dobrych sezonów. Jeśli zaś w doborze butów jesteśmy tak przewidywalni, to warto podobnie zainwestować w sprawy duchowe, Boże.
Nieurodzajne drzewo figowe może być symbolem człowieka, który – z różnych względów – zatrzymał się w rozwoju i przestał przynosić owoce. Pierwsza myśl: wyciąć, usunąć, pozbyć się. Może też pojawić się refleksja: dam szansę. Ale co w sytuacji, gdy to jednak wydaje się pozostawać bez sensu i szansy na powodzenie? Papież Franciszek na początku swojego pontyfikatu przypomniał prawdę znaną od wieków: Bóg nigdy nie męczy się, nie zniechęca przebaczaniem. Przypomnijmy sobie tę prawdę i my, którzy ulegamy nieraz pokusie, że Bóg nie robi wyjątków.